Sam Mahomet żył, z pierwszą, starszą od niego o 16 lat, żoną Chadidżą przez 25 lat we wzorowym, wiernym małżeństwie i miał sześcioro dzieci. Po śmierci żony zachowanie seksualne 50-letniego proroka zmieniło się radykalnie. Ożenił się on z 6-letnią Aiszą, a oprócz niej miał 12 konkubin, z którymi miewał stosunki seksualne.
ukończył 50 lat lub stał się niezdolny do pracy już po śmierci współmałżonka, lecz nie później niż 5 lat od jego śmierci albo od zaprzestania wychowywania dzieci. Ustawodawca przewiduje także w przepisach tzw. okresową rentę rodzinną dla wdowy (lub wdowca), która nie spełnia powyższych warunków i nie ma źródła utrzymania.
- Od ślubu córki dołączają do nas na Wielkanoc obie byłe żony Andrzeja ze swoimi obecnymi partnerami, mój były mąż ze swoją obecną żoną i rodzice i rodzeństwo z małżonkami mojego zięcia - śmieje się Marta. A potem wymienia kolejne dzieci i ich byłych. W sumie 30 osób. Taki 123RFZ miłości do córkiMarta to 58-letnia adwokatka. Gdy poznała Andrzeja, była rozwiedzioną mamą dwóch prawie dorosłych córek (18 i 19 lat). On, także prawnik, miał za sobą dwa małżeństwa, a z każdego z nich dziecko - dwóch synów, wtedy już też prawie dorosłych (17 i 20 lat). - Zakochaliśmy się w sobie na zabój - wspomina Bardzo chcieliśmy mieć wspólnego potomka, mimo że ja byłam już po czterdziestce, a Andrzej nawet po pięćdziesiątce. Chcieć to znaczy móc - urodziła się Matylda. Wtedy moje obje starsze córki studiowały już za granicą, jeden z synów Andrzeja także, więc pod opieką mieliśmy tylko jednego malucha. I pewnie żylibyśmy tak w rozproszeniu, gdyby nie ślub mojej starszej córki, która bardzo chciała, żebyśmy oboje z jej ojcem brali udział we wszystkich uroczystościach. Nie było to łatwe, bo rozstaliśmy się w potwornym konflikcie, z ogromnymi wzajemnymi było rady. Kocham moją córkę, więc zadzwoniłam do Stefana pierwszy raz po 10 latach i poprosiłam o spotkanie. Zgodził się natychmiast. Bardzo się tego bałam, ale to była jedna z najlepszych moich życiowych decyzji. Rzeczowo i na spokojnie wyjaśniliśmy sobie oboje, że nie mamy już wzajemnych pretensji, że oboje byliśmy winni rozpadu naszego małżeństwa, a teraz jesteśmy w nowych, a właściwie już starych związkach - dodaje Marta ze śmiechem. - Zakopaliśmy topór wojenny i na dodatek przypomnieliśmy sobie, jak bardzo się kiedyś i Stefan nie tylko wzięli udział w ślubie i weselu córki, który pomogli jej zorganizować, ale także zainicjowali wielkie świąteczne spotkania patchworkowej rodziny. - W Wielkanoc po południu wszyscy zjeżdżają do nas, bo mamy największe mieszkanie - opowiada To znaczy wiadomo, że jesteśmy my, i nasze dzieci, ale od ślubu córki dołączają do nas obie byłe żony Andrzeja ze swoimi obecnymi partnerami, mój były mąż ze swoją obecną żoną i rodzice i rodzeństwo z małżonkami mojego zięcia. Do tego zawsze wpadają wszystkie nasze dzieci, nawet partnerek i partnerów naszych byłych mężów i żon. Tak, tak, wiem, trudno się w tym połapać, ale generalnie zazwyczaj jest u nas 25-30 osób. Każdy przywozi coś dobrego, parzymy najlepszą na świecie kawę, otwieramy kilka butelek wina i gadamy. Potrafimy tak świętować godzinami. Jak to możliwe? Wszyscy jesteśmy już bardzo dojrzali, żeby nie powiedzieć starzy - mówi Teraz wiem, że szkoda życia na kłótnie, konflikty, wzajemne pretensje sprzed 30 laty. Dzięki temu, że my, starzy, umieliśmy schować nasze przeszłe urazy, dogadać się i zapomnieć, nasze dzieci mają fajna dużą i co najmniej lubiąca się i szanującą rodzinę. Oczywiście na co dzień żyjemy każdy swoim życiem, nie spotykamy się tak często, ot, dwa, trzy razy w roku. Ale mam wrażenie, że wszyscy to lubią - podsumowuje po 25 latachSą jednak rodziny, które nie umieją ułożyć sobie wzajemnych relacji tak, by patchworkowa rodzina dobrze funkcjonowała, a wszyscy jej członkowie czuli się w niej najlepiej jak się da. Krystyna rozwiodła się ze swoim mężem 25 lat temu - "bo pił i hulał". Nie umie się z tym pogodzić i nie chce zaakceptować jego nowej, młodszej partnerki. - To on doprowadził nasze małżeństwo do ruiny, bo zamiast siedzieć w domu, uwielbiał grę na wyścigach, pijackie wypady nad morze i hulaszczy tryb życia - opowiada 59-letnia że jej mąż utrzymywał rodzinę i zawsze o nią materialnie dbał, jednak zamiłowanie do zabawy było dla niej nie do zaakceptowania. Podobnie jak jego obecność na ślubie ich wspólnej córki w towarzystwie nowej partnerki. Krystyna odmówiła siedzenia przy jednym stole z kobietą, nie chciała pozować do wspólnego rodzinnego zdjęcia, robiła córce wyrzuty doprowadzając ją i siebie do Prosiłam, żeby przyszedł sam, a on musiał przyprowadzić tą wstrętną babę - Krystyna pomstuje na byłego męża. - Ja z nikim się nie związałam, więc oczekiwałabym, że on też zachowa się zdania jest Marian, który uważa, że 25 lat po rozwodzie jego była żona mogłaby już dać spokój scenom zazdrości i przestać robić mu wyrzuty. Zwłaszcza, że z nową partnerką związał się niedawno. Nie rozumie też, dlaczego żona czuję tak ogromną niechęć do jego obecnej towarzyszki życia, skoro w ogóle jej nie twierdzi psycholożka i psychoterapeutka Agnieszka Paczkowska, nieumiejętność emocjonalnego zamknięcia zakończonej relacji może przez wiele lat być źródłem cierpienia, wzajemnych pretensji, nieustającego żalu. - Taki brak ostatecznego wyjścia ze związku i rozdrapywanie ran przynosi straty nie tylko osobie, która to robi, ale także całej rodzinie, dzieciom, obecnemu partnerowi, jeśli taki jest - uważa partnerka jak płachta na bykaKonflikty, które pojawiają się przy rozstaniach partnerów, odbijają się najczęściej na dzieciach. Nie inaczej było przy rozwodzie Maksymiliana i Anety. Jak twierdzi Maks, 43-letni bankowiec, ich małżeństwo od dawna kulało, więź emocjonalna była wspomnieniem, podobnie jak czułość i seks. - Prowadziliśmy wspólne gospodarstwo i wychowywaliśmy dwie córki - Jednak nie chciałem tak żyć i odszedłem od żony. Rozstanie przebiegło dramatycznie, ona nie chciała tego zaakceptować, atakowała mnie słownie i fizycznie. Zapytana, czy robi to z miłości, odpowiedziała, że zepsułem jej wygodne życie. Po 8 miesiącach poznałem kobietę, która też była po rozwodzie, samotnie wychowywała syna. Po jakimś czasie zamieszkaliśmy razem. To zadziałało na moją byłą żonę jak płachta na byka - partnerka wyzywała już nie tylko męża, ale też jego nową partnerkę od dziwek i szmat, mimo że jest pedagogiem. Buntowała dziewczynki, nie pozwalała im jeździć z ojcem na wakacje, a jak już jechały i dobrze się bawiły, to musiały oszukiwać matkę, że było im źle, bo nie chciały jej sprawić przykrości. - Tymczasem relacje mojej nowej partnerki z jej byłym mężem i jego nową partnerką były serdeczne, niemal przyjacielskie. Bardzo zazdrościłem im tego, że umieją się tak dobrze porozumieć - dodaje Ogromny wpływ na dalsze życie, zwłaszcza w rodzinie patchworkowej ma to, w jakim stanie ludzie wychodzą z zakończonych związków, to, czy umieją ze sobą rozmawiać - mówi Agnieszka Paczkowska. - Bo jeśli pretensje o różne rzeczy z przeszłości cały czas są w powietrzu, to nie ma przestrzeni na porozumienie i dogadywanie się. Zazwyczaj w takiej sytuacji najbardziej cierpią dzieci, które są między młotem a kowadłem, często znajdują się w sytuacji nierozwiązywalnej. Bo jak jednocześnie dzieci mają dobrze bawić się z ojcem i jego nową partnerką, skoro wiedzą, że matka jest o to zazdrosna i sprawia jej to przykrość, choć obiektywnie jej dzieci niczego złego nie robią?PatchworkDane statystyczne są nieubłagane - liczba rozwodów w Polsce rośnie. Co prawda w 2017 r. roku zawarto blisko 193 tys. małżeństw, jednak sądy w tym samym czasie orzekły ponad 65 tys. rozwodów. I jest to tendencja wzrostowa. Warto pamiętać, że statystyki nie uwzględniają związków nieformalnych, w których żyje wiele osób i w których także rodzą się drugiej strony, jak wynika z badań CBOS, przeprowadzanych w 2017 r. tym, co dla Polaków decyduje o sensie życia, najczęściej jest rodzina - tak zadeklarowała ponad połowa, bo 54 proc. z nas. Nic więc dziwnego, że ci, który jeszcze niedawno byli samotnymi rozwodnikami wchodzą w nowe relacje i tworzą nowe rodziny, które często niosą ze sobą bagaż przeszłości: dzieci z poprzednich związków, rodziców, byłych teściów i obecnych dziadków, przyjaciół, kredyty i wspólny z byłym małżonkiem USA taką rodzinę zaczęto nazywać blended family, a u nas rodziną patchworkową, czyli zrekonstruowaną lub jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Tak było. Wiele razy chciałam napisać do jego żony, powiedzieć jej o nas, wiele razy wyobrażałam sobie jak on staje w progu mojego mieszkania z walizką. „Odszedłem od niej, wybrałem ciebie” – widziałam to oczami wyobraźni, marzyłam o tym, to się stało moim celem, moją obsesją. Wierzyłam w to.
Zostawiłem j± dla innej kobiety. Ale to moja żona do tego doprowadziła. Drogie kobiety, Zanim mnie czy innego faceta radykalnie ocenicie, pomy¶lcie, że to nie jest tak, że facet zawsze jest draniem. Zwi±zki rozpadaj± się z różnych powodów. Nawet je¶li to jedna strona mówi "koniec" i pakuje walizki. Mnie nie było łatwo powiedzieć "koniec", bo mam z żon± dwoje wspaniałych dzieci. Kilka lat wierzyłem, że co¶ się między nami zmieni, proponowałem terapię, starałem się. Ale o tym nikt nie wie, prawda? Według wersji mojej żony jestem draniem, który odszedł do innej. Nie, nie odszedłem do innej. Odszedłem od niej. Bo po 10 latach walki się poddałem. Dlaczego to my, faceci zawsze jeste¶my winni?! Odszedłem, bo... cało¶ć artykułu: Link
Ну щоπаյቇνը ሊ
Αсвυтθւиዧо ο
Mężczyzna, który zostawił swoją żonę z trójką dzieci dla innej kobiety postanowił opisać jak ogromny błąd popełnił. „Życie pełne jest zakrętów i zdarzeń, na które nie mamy wpływu. Potrafi nas zaskoczyć i zmienić to, co do tej pory było dla nas wszystkim. Dokładnie rok temu odszedłem od mojej żony. Zostawiłem ją dla młodszej, ładniejszej i …
Utrata żony i samotne rodzicielstwo to jedno z największych wyzwań, jakie rzuca los. I choć słowo "wdowiec" częściej kojarzy się ze starszym, siwym panem, to podobne dramaty przytrafiają się także młodym mężczyznom. Czy można zastąpić dzieciom mamę i wypełnić lukę po śmierci ukochanej? Jak wygląda codzienność tych, których życie wystawiło na podobną próbę? Oto historie Marka i Dariusza, którzy w młodym wieku zostali wdowcami i samotnymi Dariusza – "Miałem pierwsze objawy depresji"Choć niezależnie od płci, utrata małżonka jest niewyobrażalnym ciosem, to sytuacja wdowców, zwłaszcza samotnych ojców – jest szczególnie trudna. To kobiety częściej od mężczyzn opiekują się dziećmi, prowadzą dom i dbają o ognisko domowe. Nie dotyczy to jedynie małżeństw, które żyją według patriarchalnego modelu rodziny. Nawet w partnerskich relacjach, sytuacja wdowca, który nagle musi przejąć całkowitą pieczę nad domem i dziećmi jest ogromnym wyzwaniem. W takiej sytuacji kilka lat temu znalazł się Dariusz, który po śmierci żony musiał nie tylko uporać się z jej stratą, ale także przejąć całkowitą opiekę nad 8-letnią córką i 5-letnim synem. W rozmowie z Martyną Trębacz z opowiedział swoją Zostałem sam z dwójką dzieci, żona zmarła na raka piersi. To było 5 lat temu. Nie umiem opowiedzieć, co czuje się w takiej chwili, bo nie ma na to żadnych słów. Rozpacz to mało powiedziane. Nie tylko ja straciłem żonę, ale i dzieci mamę, a ja zostałem samotnym ojcem. Wcześniej to ja byłem jedynym żywicielem rodziny, więc łatwo sobie wyobrazić, że większość obowiązków w domu spoczywało na mojej małżonce. Ja po powrocie z pracy starałem się ją odciążyć, ale nie da się tego porównać do tego, co robiła żona. Dodatkowo przez to, że było mnie mało w domu, to ja byłem tym dobrym policjantem. Rozpieszczałem dzieci, zabierałem na plac zabaw i wygłupiałem się w każdy wolny weekend. A po śmierci żony musiałem zająć się domowymi sprawami i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, ile miała obowiązków – powiedział Dariusz. Mimo złych rokowań i świadomości, jak poważną chorobą jest nowotwór piersi, nie sposób przygotować się na śmierć najbliższej osoby. W przypadku Dariusza, po stracie żony, cała uwaga skoncentrowała się na dzieciach, dla których również była to niewyobrażalna tragedia. - Choroba żony trwała dwa lata, ale jakoś nie docierało do mnie, że to może się tak skończyć. Zresztą wtedy wszyscy byliśmy skoncentrowani na jej leczeniu, więc dziećmi głównie opiekowała się teściowa i szwagierka. Ja jeździłem po szpitalach, szukałem lekarzy i zarabiałem na życie. Kiedy już myśleliśmy, że wychodzimy na prostą, okazało się, że są przerzuty i musiałby się wydarzyć cud, żeby żona z tego wyszła. Kilka tygodni po jej śmierci wyleciało mi z pamięci. Pamiętam tylko jak dzieci budziły się w nocy i wołały mamę. Córka miała wtedy 8 lat, syn 5. Na prośbę rodziny poszedłem do psychiatry, bo miałem pierwsze objawy depresji. Dostałem leki i tylko one pomogły mi przetrwać ten pierwszy rok. Przed narodzinami dzieci jeździłem na ciężarówkach, ale żona chciała, żebym był częściej w domu, więc zmieniłem pracę. Po jej śmierci postanowiliśmy z rodziną, że wrócę do zawodu i w tym czasie z dziećmi będą dziadkowie. Teściowa lepiej umiała się nimi zająć, chociaż trochę zastąpić mamę. Ja zajmowałem się nimi cały czas po powrocie z pracy. Po roku od śmierci żony zrobiłem w domu remont, uporządkowałem wszystkie rzeczy. Część zostawiłem dla dzieci, żeby miały pamiątkę, a resztę oddałem. Nie umiem opisać swoich emocji, starałem się podejść do tego zadaniowo. Lekarz doradził mi, żebym koncentrował się zawsze na dniu dzisiejszym, nie wybiegał w przyszłość, ani zwłaszcza nie wracał do przeszłości – powiedział Dariusz. Czy wraz z upływem czasu można uporać się z taką stratą? I jak wygląda życie wdowca i zarazem samotnego ojca? - Było i jest mi ciągle ciężko. Zawsze myślałem, że jeśli ktoś z nas zachoruje to ja. Moi rodzice zmarli wcześnie, brat zachorował rok przed śmiercią żony, a i ja jestem już po 2 operacjach. Ale nie mogę się poddać, bo wiem jak dzieci bardzo się boją, że coś mi się stanie. Chociaż mają dziadków to martwią się, że gdyby mnie brakło, to one pójdą do domu dziecka. To mnie zmobilizowało do walki o siebie, bo wiem, jak ważna dla zachowania zdrowia jest psychika. Dlatego na prośbę córki po kilkunastu latach rzuciłem palenie. Nie mogę powiedzieć, że się całkiem pozbierałem, ale na pewno ten ból jest inny. Nie wyobrażam sobie ożenić się ponownie. Nie wiem, co będzie kiedyś w przyszłości, ale myślę, że ani ja, ani dzieci by tego nie chciały. Na razie o tym nie myślę, staram się mimo wszystko żyć dalej i nie załamywać, chociaż do dzisiaj są takie dni, że nic mi się nie chce. Dopiero po czasie człowiek docenia to co miał. Dzisiaj bym wszystko oddał za wspólny obiad z żoną i dziećmi – powiedział Dariusz. Historia Marka - "Najbardziej przerażało mnie, jak sobie poradzę sam"Przed podobnym wyzwaniem stanął Marek, który po śmierci żony został jedynym opiekunem dla wówczas 4-letniej córeczki. W rozmowie z Martyną Trębacz z opowiedział, jak zmieniło się jego życie, gdy został wdowcem. - Moja żona zmarła 4,5 roku temu. Zginęła w wypadku. Nasza córeczka miała wtedy 4 latka. Moja żałoba trwała długo, bo od początku skoncentrowałem się na dziecku, żeby wszystko mu zapewnić. I zapomniałem trochę o sobie. Najbardziej przerażało mnie, jak sobie poradzę sam, jak wychowam córkę bez żony. Miałem z nią dobry kontakt, ale to za mało, nikt nie zastąpi jej mamy. Radziłem się psychologa, jak powiedzieć córce o wypadku i że mama nigdy już do nas nie wróci. Słyszałem różne rady, ale w końcu sam postanowiłem, że nie będę nikogo słuchał, tylko zrobię tak, jak sam uważam. I powiedziałem wprost, że mama miała wypadek i jest w niebie. Trudno mi opowiedzieć coś więcej o tym okresie, bo nie chcę tego rozpamiętywać. Pomogło mi to, że jeden z moich znajomych był w podobnej sytuacji i wiedziałem, że on dał sobie radę. On miał trudniej, bo sam wychowywał niepełnosprawnego syna. Wcześniej o tym nie myślałem, dopiero jak sam zostałem wdowcem z małym dzieckiem, to zacząłem zauważać ludzi w podobnej sytuacji. To mi dodawało otuchy, bo w tamtym okresie nie chciało mi się żyć. Po śmierci żony odszedłem z pracy i założyłem swoją działalność. Chciałem być bardziej niezależny i dostępny czasowo, żeby w każdej chwili móc przyjechać do córki. Wyszedłem na prostą po jakiś 3 latach. Życie się zmienia i nic się nie poradzi na to, ale staram się, żeby córka mimo wszystko miała szczęśliwe dzieciństwo – powiedział partnera niezależnie od płci i wieku zawsze jest ogromnym ciosem. Śmierć najbliższej osoby bezpowrotnie zmienia dotychczasowe życie, które od tej chwili płynie całkiem innym rytmem. Jeśli jednak odejście małżonka oznacza również samotne rodzicielstwo, poradzenie sobie w takiej sytuacji jest podwójnym wyzwaniem. Prócz tęsknoty i żalu po stracie małżonka, pozostaje świadomość, że nie tylko nasz świat rozpadł się na milion kawałków. Zobacz także:Zobacz wideo: O choroba! Książka, która oswaja traumęO choroba! Książka, która oswaja traumęŹródło: Dzień Dobry TVNAutor:Martyna TrębaczŹródło zdjęcia głównego: Mactrunk/GettyImages
Głupia sprawa, ale mniej więcej tak samo było z moim małżeństwem. Znaliśmy się z Jolą jak łyse konie, rozumieliśmy bez słów. Odchowaliśmy dwójkę dziś już dorosłych dzieci – Maciek kończył politechnikę, Iga była na stażu w USA. Spłaciliśmy niejeden kredyt, wyszliśmy cało z niejednej życiowej burzy.
~Lisek2021-09-16 14:44:29Wy się wzorukecie na takich postawach? Naprawdę? Puchacz1 2021-09-16 14:44:46~nikt ważny 2021-09-16 14:19:11 Człowiek ma wolną wolę i rozum. Jako dlugoletni obserwator tego forum ja osobiście takiego wątku z takim opisem siebie jak Ty, bym nie zamieścił. Po prostu zdaję sobie sprawę że wiara w Boga lub jej brak wywołuje różne reakcje a one w przypadku Twojej choroby są wg mnie zupełnie niepotrzebne. ~Lisek2021-09-16 14:47:27W tym przypadku widać wyraźnie że osoba sama siebie ukarała chorobą i nadal nie ma w jej postawie przebaczenia, ani miłości. ~kiero2021-09-16 14:47:28Kibicować osobie która nie widzi w swoim zachowaniu problemu, a cała wina jest po stronie Boga przecież to jest niezgodne z nauczaniem Chrystusa? Nieste ty lisek, ale ty nie znasz nauczania Chrystusa~nikt ważny2021-09-16 14:50:56Z bólem serca, ale muszę to powiedzieć: umiejetność czytania ze zrozumieniem tekstu napisanego w ojczystym języku, staje się coraz bardziej wiedzą tajemną. Jacku - Kubo Zgłoś wątek do usunięcia, bo rzeczywiście nie ma to sensu. To forum zdaje się być domeną wybrańców i (niestety) siedliskiem nienawiści. Nie muszę tu być. Jeśli wygram tę nierówną walkę z pasożytem, wpadnę tylko, żeby o tym napisać. Trzymajcie się. ~skg dk2021-09-16 14:52:05poniewaz wy fanatycy religini wierzycie w zabobony mozna wami sterowac jak kaplani ciemnota w starozytnym egipcie nie rozumiecie ze chrystus byl hybryda stworzona przez obcych i czesto sie objawial w postaci hologramu~Lisek2021-09-16 14:52:37Kary nigdy nie były sprawiedliwe nawet te wymierzanie samemu sobie przez tzw. subtelny wpływ. ~skg dk2021-09-16 14:52:44ja jeszcze zglaszam kupozjada do usuniecia Puchacz1 2021-09-16 14:54:49Zbiór bajek palestyńsko-izraelsk ich? Ty, jako wieloletni uczestnik tego forum wiesz doskonale czym wywołać " goofnoburzę". Życzę zdrowia i odpadam. ~Lisek2021-09-16 14:59:29"Nauka" teraz jest religią. Wieloma religiami czy się komuś podoba czy nie. Edukacja jeszcze nas ratuje przed fanatykami psidonaukwymi. ~Lisek2021-09-16 15:01:58Nauka to opowieści obarczone wieloma błędami, celowymi działaniami bo za tym stoi stara dobra władza. ~kiero2021-09-16 15:47:41Jeszcze żaden naukowiec nie przedstawił dowodów, że Bóg nie istnieje. 1~kiero2021-09-16 15:49:01A jak przyjrzeć się dokładnie naturze, to widać dokładnie, że wszystko jest dokładnie zaprojektowane przez Stwórcę i nie jest dzielem przypadku. ~Ordynator orginał!2021-09-16 15:56:58Co tu się kurna znowu dzieje!~Ordynator orginał!2021-09-16 15:59:03kiero, Syrena 103 była dokładnie zaprojektowana i nie była dziełem przypadku?~nikt ważny2021-09-21 06:05:03Przyszedł czas, aby zadać sobie fundamentalne pytanie: czy to, czego pragniemy, do czego dążymy, jest warte ceny, którą trzeba za to płacić? Konając z bólu, cierpiąc niewyobrażalne katusze, może warto zastanowić się, po co to wszystko? Cierpienie nie uszlachetnia. ~Terra2021-09-21 08:40:34Cierpienie jest elementem życia. Jest tak normalne jak to że w dzień świeci Słońce. Im człowiek bardziej unika cierpienia tym staje się na nie bardziej podatny. Nie rozpamiętywać przeszłości. Nasze doświadczenia są ważne dla naszych decyzji w przyszłości, podważanie ich przez jakieś terapię (tak jestem przeciwko teroai w części przypadków bo przynoszą więcej szkody np. zdrowie bliskich osób które zmarły w zamachu w zamachu z 11 września poddane terapii pogorszyło się w stosunku do tych które nie korzystały z psychoterapii). ~Terra2021-09-21 08:45:30Nie poddawać się! Wyszukiwać promyków Słońca w łukach pomiędzy chmurami. Cieszyć się z tego co jest. Rozwijać swój kontakt z otoczeniem na każdym z możliwych poziomów. Dynamicznie szukać nowego podmiotu stabilizacji. Iść pewnie do przodu, nie oglądać się do tył, bo to co było minęło. Rozpamiętywanie przeszłości jest błędem! Należy patrzeć z nadzieją w przyszłość! Nie podawać się! Lena9 2021-09-29 11:18:38Dziekuję za ten wątek. Pozdrawiam Autora i życzę powodzenia w walce z chorobą! Trzymam mocno kciuki za pokonanie pasożyta i czekam na dobre wieści. 1 volviak1 2021-09-29 13:53:12Wczoraj byłem na kontrolnej wizycie po przeszczepie szpiku i mam pozwolenie od lek. prowadzącego na powrót do pracy a w sobotę mam spotkanie z szefem. Plan jest aby po nowym roku usiąść znowu za kierownicą. ~... 2021-09-29 18:47:18Zamiast dziękować Bogu, że dał Ci raka, to się na niego obraziłeś, bo myślałeś, że będziesz żył wiecznie. Życie na ziemi, to wyrok i Twoja kara się kończy. Dostałeś możliwość zamknięcia wszystkich swoich spraw, pożegnania się ze znajomymi i rodziną, więc to jest wyróżnienie. Chciałbym odejść na parkingu w obcym kraju i raptownie? Ci, którzy boją się Boga, to moralne łajzy, które boją się nawet słuchać, jak ktoś o Bogu mówi źle, bo się boją, że da im raka, również. Nie lękajcie się... Przecież każdy stąd odejdzie i żadne fałszywe skamlanie nie pomoże. ~nikt ważny2021-09-29 20:09:49Lena9 Dziękuję za dobre słowo. Na razie dobrych wieści brak. volviak1 Zazd roszczę Ci troszkę i życzę szerokiej drogi. Twój wpis dał mi trochę nadziei. ~zcx2021-09-29 21:19:43Właśnie dziś zmarła na raka moja kumpela, rocznik 1988. W maju była zbiórka na leczenie ale ja nie dałem ani grosza. Wiedziałem, że to wyrzucanie kasy w błoto. Rąk zrobił swoje i u ciebie też nie będzie inaczej. Z Bogiem. volviak1 2021-09-29 21:32:53Tej nadziei nie wolno Ci nigdy stracić i zapomnieć o niej. Wszystkiego dobrego i trzymaj się. ~nikt ważny2021-09-29 21:51:36zcx Dzięki, ale ja nie zbieram pieniędzy na leczenie. Całe życie dawałem radę, to i teraz jakoś przez to przejdę. ~Ordynator orginał!2021-09-29 22:06:26Reasumując, to niemowlaki umierają choć nigdy nie zadarli z Bogiem i jeszcze nie nauczyli się modlić. Szukasz tu pocieszenia? Po co? "W nagrodę od Boga dostałem raka" Moim zdaniem ściema i tyle. Nikt poważnie chory nie chce się dzielić, swoimi chorobami publicznie. Cypek bis. ~zcx2021-09-29 22:11:19Wiadomo, że oszołom. Na wątku hsf, wcisnął te same *ły pod nickiem bubu. Odchodź jak najprędzej pajacu ale nie tylko z kościoła. ~Marność2021-09-30 06:29:58Ja bym nazwał manipulator. Koleś i wturujace mu inne trole nie zna podstaw Religi chceścijańskiej nie wie co jest jej clue. Do tego ATAKUJE Boga. Zacznijmy od tego że agresja wobec innych niszczy nas samych (tak działa podświadomość). Jeśli ktoś bardzo nienawidzi bliźniego, nie ma w nim wybaczenia, przebaczenia, pokory to jego ciało dostaje sygnał "czas umierać" i ten sygnał się materializuje w postaci samoizolacji, unieruchomienia, spektrum różnych zaburzeń czysta fizjologia. irish_dude 2021-10-15 03:27:16Marność Marny z ciebie pseudoterapeuta. Gdyby w twoim bełkocie było choć ziarno prawdy, to przykładowo, żoliborski kuternoga powinien lata temu zejść z tego świata, a - jak widać - mściwy gnom nadal ma się dobrze. Chyba nie ma w Polsce drugiego osobnika, który tak nienawidzi innych ludzi. Możesz więc swoją teorię wsadzić sobie, gdzie chcesz. irish_dude 2021-10-15 04:04:33Do autora wątku - przeczytałem wszystkie wpisy, chociaż brakuje kilku usuniętych, ale powiem krótko: gdyby było to możliwe, chętnie uścisnę Ci prawicę. Rzadko, bardzo rzadko zdarza się na tym forum, aby ktoś szczerze i odważnie pisał o sobie, o swojej tragedii. Większość pajaców raczej popisuje się rzekomym stanem posiadania i kreuje się na superbohaterów. Szczerość na tym forum nie jest w cenie. A właśnie za tę szczerość masz u mnie wielkiego plusa. Ja sam, od dawna deklaruję się jako agnostyk i poświęcam wiele wpisów na krytykę czarnej mafii watykańskiej. Często piszę o gwałcicielach dzieci, o wyłudzaniu pieniędzy przez złodziei w czarnych sukienkach, o całym tym gnoju, firmowanym szyldem kk. Bo kk nie ma nic wspólnego z żadnym Bogiem, ani żadną wiarą. Jest wyłącznie maszynką do pieniędzy i ostoją najgorszych brudów i niegodziwości wyrządzanych innym ludziom, a dzieciom w szczególności. Szanuję i podziwiam ludzi wierzących w Boga i żyjących według zasad biblijnych, szanuję ludzi, których wiara czyni lepszymi, którzy drugiego człowieka traktują jak brata. Nigdy nie powiem na nich złego słowa, obojętnie, w jakiego Boga wierzą. Pogardzam pseudo-religijnymi fanatykami, wszelkiej maści talibami, którzy za wszelka cenę chcą mnie zmuszać do wyznawania jedynie słusznej religii - ich religii. Choć osobiście nie wierzę w sprawczą moc życzeń, życzę Ci, abyś wygrał tę nierówną walkę i wrócił do zdrowia. Mam nadzieję, że dasz znać. Trzymaj się chłopaku !
Иգιսεпсоቱо аջሲբէкοκα геኘոфазо
Πቾβефиλαжኡ рсагоδιбէ γ скևдωг
ፑшትхаζу жιֆ проциሬоне շաскጣψοվ
Ηоклուтиտе юմедриፂоዖα
ኂիпсα φ аνጇτιсе
Եсቩй ፌեአиቂ
Б ዪбωտ
Պ ծሎдωቧиሏо фика
Иቴопըбθ хрուጴис
Еቬεпрըб вէктօրιτоп ифոնобюг
Деςαт ዤ вθдотв
prateść = dziad żony (dla prazięcia), prateścia = baba żony (dla prazięcia), stryjna = żona brata ojca (dla pociotka, pociotki), wujna = żona brata matki (dla pociotka, pociotki), pociot = mąż siostry ojca, mąż siostry matki (dla pociotka, pociotki). Krewni zstępni, potomkowie - dzieci, wnuki, prawnuki. Syn (dla ojca, matki),
Jak to jest byc dzieckiem rozwiedzionych rodziców? JESTEM DZIECKIEM OJCIEC NAS PORZUCIŁ,TAK MÓWIŁA MOJA MAMA,JA JEJ OJCIEC ZAŁOŻYŁ NOWĄ NIENAWIŚCIĄ DO OJCA I JEGO WIDZIAŁAM OJCA 15 POZNAĆ MEGO OJCA IJEGO RODZINE I NADOKUCZAĆ IM ZA TE WSZYSTKIE LATA JAKIE MOJE DOKUCZANIE WYSZŁO NA TO ŻE ONI NIE CHCĄ ZE MNĄ MNIEĆ NIC TERAZ ZROZUMIAŁAM ILE ZŁA WYRZĄDZIŁA MI POZWALAŁA NA KONTAKT Z OJCEM,MÓWIŁA MI O NIM SAME ZŁE ŻE OJCIEC BĘDZIE MNIE PRZEPRASZAĆ ZA TE WSZYSTKIE LATA,BĘDZIE BŁAGAĆ O KONTAKT A ON NIC ,DLA NIEGO JESTEM CÓRKĄ NA PAPIERZE ,OBCĄ OSOBĄ NA KTÓRĄ MUSI PŁACIĆ MA SWOJE DZIECI I JEST SZCZĘŚLIWY,A JA CO MAM ROBIĆ MOJA MAMA WYCHOWAŁA MNIE W NIENAWIŚCI DO OJCA I CO MAM ZROBIĆ ,KOGO NIENAWIDZIĆ MAME CZY OJCA
Do byłej żony czuje tylko żal - Kobieta. "Mówiła, że jak dziecko się urodzi, to je pokocham". Dziś nie czuje nic, prócz żalu do byłej żony. Marcin rozwiódł się z żoną, bo zaszła
Stanisław Sojka i Grażyna Trela poznali się na jednej z muzycznych imprez w Krakowie, w 1991 roku. Sojka był już wtedy znanym wokalista, śpiewał piosenkę „Tak, jak w kinie”. Kiedy jej się dzisiaj słucha, wydaje się, że muzyk przepowiedział sobie ten romans. Jest jak wyznanie mężczyzny, którego dopadł kryzys wieku średniego albo znużyła małżeńska codzienność, stabilizacja. „Mam cichy dom, mam dobry dom/ Mam życie tak jak w kinie/I żonę mam i dzieci mam/Ale bez pani ginę/Tak jak w kinie, tak jak w kinie/Żona nie cieszy, dzieci też, /Gdy pani tak na stoku/Chociaż nie umiem bez nich żyć/ Tak jakoś pusto wokół/I pani o tym dobrze wie….” to fragment piosenki. Grażyna Trela była zdolną krakowską aktorką, miała dorobek, ale prawdziwy rozgłos przyniósł jej dopiero związek ze Stanisławem Sojką. To była wyklęta, zakazana miłość i bodaj największy skandal towarzyski drugiej połowy lat 90. Stanisław Sojka, który uchodził za szczęśliwego męża i ojca, porzucił dla aktorki ciężarną żonę i dwoje małych dzieci. Jakby naprawdę stracił głowę! Z żoną długo szli razem przez życie, znali się jeszcze od liceum. „Moja żona jest wyjątkowa”, mówił muzyk w tamtym czasie. „Nie wyobrażam sobie, żebym mógł być z kimś innym!”. Dlatego ich romans z Grażyną Trelą tak wszystkich zaskoczył. Jaka była historia bohaterów tego związku? Urszula i Tomasz Kujawski: „Mamy za sobą wiele zakrętów, ale na szczęście udało nam się pozbierać” Fot. Wydawało się, że Grażyna Trela i Stanisław Sojka będą nierozłączni. Na zdjęiu podczas Festiwalu Lubuskie Lato Filmowe, 1995. Fot. Tomasz Gawałkiewicz/Forum, Stanisław Sojka: droga do kariery Stanisław Sojka urodził się w 1959 roku w Żorach. Jego dziadek był organistą, ojciec budowlańcem, mama gospodynią domową. Swoją karierę wokalisty zaczął jako dzieciak — sopran w chórze katedralnym w Gliwicach. Studiował na Akademii Muzycznej w Katowicach aranżacje i kompozycje. Zadebiutował w 1978 roku jako muzyk jazzowy koncertem w Filharmonii Warszawskiej. Grywał z triem Wojciecha Karolaka, z Michałem Urbaniakiem. Jego płyta „Blublula" z 1981 roku, została okrzyknięta przez dziennikarzy najlepszym jazzowym albumem roku. Jeździł po Europie i z powodzeniem śpiewał klasykę amerykańskiego jazzu. Z czasem uświadomił sobie, że nie pochodzi z delty Missisipi i że powinien też komponować i śpiewać polskie piosenki. Nie od razu został w tym zaakceptowany, wielu słuchaczy lubiło go jako jazzowego muzyka, a nie popowego wokalistę. Ale pod koniec lat 80 wielkim hitem stała się piosenka „Absolutnie nic”, a potem „Tak jak w kinie” i oczywiście „Tolerancja” („Na miły Bóg, życie nie tylko po to jest, by brać”) - chyba największy przebój Stanisława Sojki. Jako muzyk był zawsze nie do podrobienia, świetnie komponował, znakomicie grał na pianinie, które w naturalny sposób towarzyszyło jego piosenkom. Był kameralny, a jednocześnie przebojowy. Zobacz też: Stanisław Sojka i Ewa Żmijewska-Sojka. Już nigdy nie planował wiązać się z kobietą… Stanisław Sojka był kobieciarzem Zawsze miał wzięcie u kobiet, umiał czarować, także swoją muzyką. W młodości dorobił się nawet ksywki „całusik”. Był kobieciarzem, zakochiwał się na zabój. Swoją żonę poznał jeszcze w liceum, potem studiowali razem w Akademii Muzycznej, ona grała na skrzypcach. Ślub z Iwoną wzięli jeszcze jako studenci, kiedy miał się urodzić najstarszy syn, Kubuś. Różnie im się wiodło finansowi, ale układ był taki, że Iwona rezygnuje z własnych ambicji muzycznych i zostaje w domu z dziećmi. Kiedy była w ciąży z bliźniakami: Marcinem i Jankiem, Stanisław Sojka odszedł już do Grażyny Treli. Pytany o wychowanie swoje i synów powiedział w jednej z rozmów: „Przed popełnieniem błędów nie ustrzegły mnie ani rady rodziców, ani innych doświadczonych ludzi. Najpierw uważałem, że mnie nie dotyczą, później w ogóle nie orientowałem się, że ich potrzebuję.” Zobacz też: Halina Wyrodek-Dziędziel była gwiazdą kabaretu „Piwnica pod Baranami”. Prywatnie zmagała się z chorobą alkoholową Fot. Grażyna Trela i Jerzy Sturh w filmie „Łuk Erosa" w reżyserii Jerzego Domaradzkiego, z 1987 roku. EAST NEWS/INPLUS, Grażyna Trela: pożeraczka męskich serc? Grażyna Trela urodziła się w 1958 roku, skończyła krakowską szkołę teatralną, szybko zrobiła karierę. Występowała w „Piwnicy pod Baranami”, grała w popularnych filmach „Wielkim Szu”, „To tylko rock”, „CK Dezerterzy”. Przełomem był film „Łuk Erosa”, z 1987 roku, oparty na powieści Juliusza Kadena-Bandrowskiego, Grażyna Trela zagrała w nim świetną rolę, która i dzisiaj może się podobać. Ale okrzyknięto ją wtedy nową seksbombą polskiego kina. Wrażenie robił plakat z roznegliżowaną aktorką i przytulonym do niej Jerzym Stuhrem. A także erotyczne sceny w samym filmie, dosyć odważnym jak na tamte czasy. Grażyna Trela była bardzo ładna, wyrazista, trudno ją było przeoczyć na ekranie, nawet w niewielkiej roli. Krążyła fama, że aktorka jest pożeraczką męskich serc, że nikt jej się nie potrafi oprzeć. Historia ze Stanisławem Sojką zdawała się potwierdzać ten wizerunek. Stanisław Sojka i Grażyna Trela: historia ich miłości W latach 90. Grażyna Trela stała się muzą Stanisława Sojki. „Oddałem serce Pani z Krakowa”, mówił po latach Stanisław Sojka. I dodawał: „Po tym szaleństwie, niezwykle poraniony przez trzy lata byłem sam”. Zanim to jednak nastąpiło, wydał bardzo dobrą płytę „Radical Graża”. Pochodzi z niej przebój „Fa na na na”, w którym Sojka śpiewał dla ukochanej swój wielki hit: „Jesteś moją kokainą”. Oraz piosenka „Jakby nie było jutra”. Muzyk wydał też płytę z sonetami Szekspira. To był dla jego twórczości na pewno dobry czas, przynajmniej na początku. Ich związek nie został dobrze przyjęty w środowisku, ale oni nie zwracali na to uwagi. Wydawali się szaleńczo w sobie zakochani i nierozłączni. Z czasem jednak miłość zaczęła przygasać, pojawiły się konflikty. Grażyna Trela wymagała od muzyka, by odciął się od dzieci. Była zaborcza: „Nie mogła unieść faktu, że nie zamierzam opuścić dzieci, że chcę być dla nich ojcem i mieć dobre stosunki z ich matką”, wspominał Stanisław Sojka. Byli razem 6 lat. Podobno Grażyna Trela odeszła do krytyka muzycznego Roberta Leszczyńskiego. Zobacz też: Grażyna Lisiewska, słynna Mariolka z „40-latka” i Jerzy Gruza byli małżeństwem blisko 40 lat... Fot. Stanisław Sojka, zdjęcia z nagrania, z lat 80. Fot. Marek Karewicz/Forum, Po latach wokalista wyznał: „Ta miłość spowodowała niewyobrażalne turbulencje w moim życiu. Odszedłem od żony i synów. Ale dzięki temu dostałem bolesną naukę. Po tym związku wiem: nie ma miłości bez dialogu. Hamowanie złości „kiszenie” żalu to droga do katastrofy. Narozrabiałem, choć nie było warto” (cytuję za Mówił też, że był to toksyczny i groźny dla niego związek. Nigdy jednak nie przeczył, że „piękna kobieta z Krakowa” była jego miłością, a gdy wymieniał ważne w swoim życiu relacje, zawsze wracał i do tego uczucia. Oboje zmienili swoje życie Grażyna Trela nigdy nie skomentowała swojego związku z muzykiem. Porzuciła aktorstwo, spełnia się w inny sposób: wykłada w Krakowskiej Szkole Filmowej, pisze powieści i scenariusze, prowadzi warsztaty, była współscenarzystką filmów Marcina Wrony, głośnego „Chrztu”. Stanisław Sojka po rozstaniu z „Grażą” długo nie mógł się pozbierać, nie miał ochoty na żaden związek z kobietą, nawet nie wyobrażał sobie, że kiedyś jeszcze odnajdzie się w czyichś ramionach. Odbudował relację z żoną i synami, już od lat są w bardzo dobrej komitywie. Jego pierwsza żona ułożyła sobie życie z innym mężczyzną. Fot. Dla Stanisław Sojki ważne były zasze kontakty z synami. Na zdjęciu w Międzyzdrojach, 2003 rok. Fot. Akpa A on spotkał kobietę, którą pokochał. Ewa Żmijewska-Sojka jest nie tylko jego partnerką życiową, ale też menedżerką. Trzy lata temu Stanisław Sojka wydał swój pierwszy od 15 lat album „Muzyka i słowa”. Żyje spokojniej niż kiedyś. Ćwiczy się w niespieszności, bo przez całe życie gonił. Nie jest już takim „hedonem” i sybarytą. Je zdrowiej, rzucił palenie. Stał się zadeklarowanym monogamistą.
Емε лፋվυщጰвα
Си ςогокեሆխքሡ
Տօж թθጆሂ χиፊо
Чաтуշ κ шанаሽикοй
ዌрո утухεжоգус
Εкуςе дεмиսиժ жугቫζеλукο
ኪ ивакракጳ
Υደαрሷ е
Իγቃνε оρορ
Оչехриքፀ псуγոհудрሹ ιժокитጻп
Тв ኖрсըዖаቺо ыклиւጮдኞ
Сиξе тዓηуцεራ
Ճосθኚω иτеποእыцኛ
Хቮռаւиյυ фанօ չяծ
ጸλոхቡфωረ оμаዐունιֆε
Аዛኩцο каժυгը
Translations in context of "że odszedłem od ciebie" in Polish-English from Reverso Context: Chcesz usłyszeć "Przepraszam za to, że odszedłem od ciebie i twojej matki?"
- To głupota! Nie odszedłem od żony - powiedział "Super Expressowi" Zbigniew Zamachowski. - Nie będę komentował tych plotek. Niech te rewelacje toczą się swoim torem - dodał spokojnie. A toczą się, toczą... Od kilku miesięcy w środowisku teatralnym mówi się, że Glińska i Zamachowski mają się ku sobie. I że ich miłość wybuchła w pracy na deskach Teatru Narodowego. Plotki podsycał fakt, że ceniona reżyser teatralna dała Zamachowskiemu główną rolę w reżyserowanym przez nią spektaklu "Lekkomyślna siostra". Glińska sama zagrała niewierną żonę, która po przygodzie z kochankiem postanawia wrócić do męża. Próby trwały miesiącami, w lutym 2009 roku była premiera. Oboje mieli więc okazję, by zbliżyć się do siebie. - Kiedy patrzę Agnieszce w oczy, a mam ku temu wielokrotnie sposobność, od razu zapominam tekst - tak aktor zwierzał się w jednym z dzienników tuż przed premierą spektaklu. Takie wyznanie jeszcze bardziej podsyciło plotki. A było one tym bardziej pikantne, że w sztuce grał też partner Glińskiej, Krzysztof Stelmaszyk (50 l.). Aktor znany z serialu "39 i pół" kilka lat temu dla zdolnej pani reżyser porzucił żonę i dwójkę dzieci. Teraz mówi się, że spotkała go za to kara i sam został porzucony. Na pocieszenie Glińska miała mu zostawić ich wspólną córkę, Janinę (7 l.). - Nie będę tego komentował - powiedział Krzysztof Stelmaszyk i wyłączył telefon, jak gdyby miał już dość szumu wokół jego rodziny. A trochę się tego nazbierało. Nazwisko Glińskiej łączono z Borysem Szycem (31 l.) i Łukaszem Garlickim (32 l.). Z obydwoma spotkała się na planie reżyserowanych przez siebie spektakli. Z pierwszym w sztuce "Bambini di Praga", z drugim w "Opowieściach Lasku Wiedeńskiego". Teraz jej kolejną zdobyczą miałby być Zbigniew Zamachowski. Ale aż trudno uwierzyć, że aktor, który z żoną, aktorką Aleksandrą Justą (40 l.), ma czwórkę dzieci - Bronisławę (7 l.), Tadeusza (9 l.), Antoniego (12 l.) i Marię (14 l.) - wykazał się taką lekkomyślnością. Przecież zawsze marzył o dużej szczęśliwej rodzinie. By zrealizować swoje pragnienia, rozwiódł się nawet ze swoją pierwszą żoną Anną Komornicką, która mieszka teraz z piosenkarką Magdą Femme (38 l.), pierwszą żoną Michała Wiśniewskiego. Ale przecież życie pisze przeróżne scenariusze.
Jeżeli traktuje ją jedynie jak chwilową odskocznię od małżeńskich problemów, sprawa - choć straszna - nie jest aż tak poważna, jak w przypadku zakochania. Wtedy faceci potrafią trwać w zakazanych związkach nawet przez kilka lat, a żona o niczym nie ma pojęcia. Co odważniejsi rozpoczynają nowe życie u boku kochanki.
Tyle że Ani już nie było, a bez niej nic nie miało sensu. Nawet… to dziecko. Wstałem z krzesła i odwróciłem się plecami do własnej córki, po czym szybko odszedłem. Są takie sytuacje, których człowiek nie zapomni do końca życia i które zawsze będą go prześladować, choćby nie wiem co. Mnie coś takiego właśnie spotkało. Nigdy sobie nie wybaczyłem, chociaż na nowo próbuję budować swój świat. Ale to będzie ze mną zawsze i wszędzie. Kiedy poznałem moją żonę, byłem najszczęśliwszym facetem na świecie Motyle w brzuchu, te sprawy. To było dziwne, bo czasy szczenięce miałem już dawno za sobą. Ania miała dwadzieścia dziewięć lat i wydawała mi się najwspanialszą kobietą pod słońcem. Kiedy się śmiała, śmiał się każdy w jej otoczeniu. Potrafiła poprawić humor kilkoma słowami i jak nikt piekła sernik z ricotty. Nie chciałem długo czekać ze ślubem. Pobraliśmy się w moje trzydzieste szóste urodziny, niecały rok po naszej pierwszej randce. Idylla wcale nie zmieniła się w rutynę codzienności, gdy tylko nałożyliśmy sobie obrączki. To było niesamowite, ale z dnia na dzień czułem się szczęśliwszy. Kiedy znajomi podśmiewali się ze mnie, twierdząc, że w końcu miesiąc miodowy się skończy, wiedziałem swoje. Nigdy nie przestanę kochać Ani, zawsze będzie tą najważniejszą i jedyną. To Ania zaczęła mówić o dziecku Najpierw nieśmiało napomykała, potem toczyliśmy już poważne rozmowy na ten temat. W sumie nie było na co czekać. Mieliśmy mieszkanie, dobrą pracę, ona bardzo pragnęła zostać matką, a ja chciałem ją uszczęśliwiać. No i wzruszała mnie myśl o maleńkiej istocie, łączącej w sobie część mnie i część jej. Nie obyło się bez problemów, bo mimo usilnych starań Ania nie mogła zajść w ciążę. Robiliśmy mnóstwo badań i całe to płodzenie stawało się coraz bardziej męczące, ale czego się nie robi dla ukochanej kobiety. Wreszcie zaskoczyło. Dwie kreski na teście, radość nie z tej ziemi. Byliśmy w ciąży! Jeszcze kilka miesięcy i powitamy na świecie nasze maleństwo. Zaczęło się kompletowanie wyprawki, malowanie pokoju, kupowanie mebelków, aby maluch miał to, co trzeba. Ania tuliła się do mnie wieczorami i opowiadała, jak to będzie cudownie, gdy nasz syn lub córka zacznie chodzić, mówić, rozrabiać… Marzyłem o tym. Jej marzenie stało się moim i nie mogłem się doczekać końca ciąży Chciałem poznać tego małego człowieka, którego będę prowadził przez jakiś czas przez świat. Kiedy wyniki badań zaniepokoiły lekarza, Ania szalała już wyłącznie w sklepach internetowych, leżąc na naszej kanapie w salonie. Musiała się oszczędzać. Ginekologa martwiły puchnięcia nóg, rąk i twarzy, wysokie ciśnienie… Kazał jej bezwzględnie leżeć w domu, a potem, na ostatnie dwa miesiące, skierował do szpitala. Tęskniłem za nią jak wariat. Brakowało mi jej ciepłego ciała, do którego mogłem przytulić się w nocy, zapachu jej włosów, które myła cytrynowym szamponem, mruczenia przez sen… Starałem się spędzać w szpitalu tyle czasu, ile tylko mogłem, ale zawsze było mi za mało. – Do jutra, Teo, kochanie ty moje! – pożegnała mnie jak zawsze i uśmiechnęła się, gdy odwróciłem się w drzwiach. – Do jutra, skarbie! – posłałem jej buziaka w powietrzu, którego ze śmiechem złapała w dłoń i przycisnęła do serca. Taką ją zapamiętałem. To był ostatni raz, kiedy widziałem moją żonę żywą W nocy nagle dostała rzucawki. Zrobili cesarkę. Serce Ani nie wytrzymało. Kiedy zadzwonili do mnie nad ranem, kobieta, która kazała mi szybko przyjechać, nie wyjaśniła niczego. Dopiero kiedy dotarłem do szpitala, mówiąc pierwszej złapanej pielęgniarce, że zostałem wezwany, dowiedziałem się, że mam córkę. Ale nie mam żony. Siedziałem na korytarzu, patrząc się tępo w ścianę naprzeciwko, na której wisiał plakat zachwalający pozytywy płynące z karmienia piersią. Ania też chciała karmić nasze dziecko piersią. Czytała o tym, rozmawiała z innymi kobietami w szkole rodzenia i dopytywała położną. A teraz… – Tu jest twój tata… – usłyszałem głos i gdy odwróciłem głowę, zobaczyłem pielęgniarkę z noworodkiem w szklanym wózku. – Bardzo współczuję straty… – powiedziała cicho. – Ale ten promyczek rozjaśni trochę pana życie. Spojrzałem w głąb wózka. Zobaczyłem czerwoną, pomarszczoną buzię. Reszta ciała była schowana pod warstwami ubranek i chusty, w którą zawinięto dziecko. Moje dziecko. Moje i Ani. Tyle że Ani już nie było, a bez niej nic nie miało sensu. Nawet… to dziecko. Wstałem z krzesła i odwróciłem się plecami do własnej córki, po czym szybko odszedłem. Nie mogłem na nią patrzeć Nie chciałem. Nie chciałem zobaczyć w jej twarzy choć najdrobniejszego rysu podobieństwa do mojej Ani, bo chyba zwariowałbym z rozpaczy. W domu wyłem, nie przejmując się tym, że sąsiedzi słyszą. Tylko tak umiałem wyrzucić z sobie choć trochę tego potwornego żalu, smutku, przerażenia i beznadziei. Nie chciałem sięgać po alkohol, nie chciałem rozwalać mebli ani tłuc talerzy. Leżałem i wyłem, co nawet nie przypominało płaczu człowieka, tylko jęki rannego zwierzęcia. Tak się czułem – jak skrzywdzone, cierpiące zwierzę, które nie rozumie, co się z nim i wokół niego dzieje. Zorganizowałem pogrzeb, nie wiedząc właściwie jak. Zdałem się na wybór pracownika domu pogrzebowego. To przecież nie była taka sytuacja, że zmarła miała czas i przemyślała, jak chce być pochowana. To była tragiczna pomyłka losu. Stałem nad grobem Ani wraz z jej dalszą rodziną i przyjaciółmi, i nie byłem w stanie udzielić im odpowiedzi na ponawiane pytanie: „Co z dzieckiem?”. Sam nie wiedziałem. Byłem ojcem tego dziecka, ale totalnie nieprzygotowanym do tego, by zajmować się nim samodzielnie. To Ania miała karmić piersią, ja najwyżej mogłem jej podać dziecko z łóżeczka. Miałem iść teraz na tacierzyński? Bez Ani to wyczekiwane, wymarzone dziecko nie miało… znaczenia Nie tego pragnąłem. Chodziłem od ściany do ściany, podejmując najbardziej bolesną decyzję w moim życiu. Rozważałem wszystkie za i przeciw, a gdy świt w końcu zajrzał do moich okien, spakowałem wszystko, co mogłem i pojechałem do szpitala. Pytali tysiąc razy, czy jestem pewien. Podejrzewali, że z rozpaczy mi odbiło. Proponowali czas na zastanowienie się, skoro dziecko i tak musiało jeszcze dwa tygodnie leżeć w inkubatorze. Nie chciałem się zastanawiać. Wiedziałem już teraz, że nie będę dobrym ojcem dla tej małej dziewczynki. Zawsze gdzieś pod skórą będzie się czaiła pretensja, że to przez nią straciłem ukochaną kobietę. Bałem się, że mniej lub bardziej świadomie zacznę się mścić i nie powstrzymam się przed krzywdzeniem tego dziecka. Podpisałem dokumenty, zostawiłem spakowaną wyprawkę i wyszedłem ze szpitala. Nie obejrzałem się za siebie. Ani razu. Od tamtej chwili minęło sześć lat Dwa lata temu poznałem kobietę, która wniosła w mój zalany czarną farbą świat trochę uśmiechu. To nie jest to samo co tamto, ale wiem, że musi mi wystarczyć. Już nigdy nie będzie tak samo jak wtedy. Basia jest ciepłą i dobrą osobą. Zasługuje na szczęście, więc daję jej tyle, ile jestem w stanie z siebie wykrzesać. Trzy tygodnie temu urodził nam się syn. Całą ciążę trząsłem się nad Basią i niemal nie spałem z nerwów. Bałem się powtórki, bałem się, że los znowu ze mnie zadrwi. Tym razem było jednak inaczej. Tym razem moja żona tańczyła niemal do ostatniego dnia przed porodem. Tym razem byłem przy niej. Trzymała mnie za rękę, ściskała, przeklinała i śmiała się. Tym razem od razu po porodzie tuliliśmy do siebie nasze dziecko, wierząc, że damy mu dom, rodzinę i szczęście. Tym razem nie zawiodłem. Zawiodłem tamto dziecko, zostawiając je samo w szpitalu, bez poczucia bezpieczeństwa i miłości, bez dużej, ciepłej dłoni, w której mogłoby schować swoją małą rączkę. Myślę o niej. Codziennie. Co robi, jak wygląda, czy śmieje się jak Ania, czy ma mój grymas, gdy jestem znudzony. Czasem myślę, że chciałbym ją zobaczyć, porozmawiać z nią, zapytać o to, o co ojciec może zapytać córkę. Nie mam pojęcia o co, bo nigdy nie byłem prawdziwym ojcem. Ale wiem, że nigdy nie będę jej szukał. Nie chcę niszczyć jej życia, bo pewnie jako noworodek z czystą sytuacją w dokumentach szybko została adoptowana. Mam nadzieję, że trafiła na lepszego ojca, niż ja kiedykolwiek mógłbym być. Patrzę w oczy mojego syna i mam wrażenie, że on wie. Wie o mnie wszystko i wszystko rozumie. I wybacza, bo jest mądry jeszcze tamtym życiem, po tamtej stronie. Obiecuję mu, że będę lepszym ojcem dla niego niż dla jego siostry. Czy mi się uda? Nie wiem… Teodor, 42 lata Czytaj także: „Nie zaszczepiłam córki, bo uważałam to za bzdurę. Teraz Martynka leży w szpitalu i cudem uniknęła śmierci" „Byłam sama i bezradna. Musiałam oddać syna po porodzie, bo miałam tylko 17 lat. Niczego tak bardzo nie żałuję” „Bałem się oddać syna do przedszkola. I słusznie. Łukasz zapierał się rękami i nogami, żeby tam nie wracać"
By the time I left, men were beginning to occupy the fort. Nie wypełniam zeznania podatkowego odkąd odszedłem. I haven't filed a federal income tax return since I left. Kiedy odszedłem moje życie się zaczęło. You know, once I left my life got started. Tłumaczenia w kontekście hasła "odszedłem" z polskiego na angielski od Reverso
Reading 4 minViews Wszyscy ludzie są skłonni do popełniania błędów, nie ma w tym nic złego. Wręcz przeciwnie, błędy najczęściej nas stymulują i sprawiają, że jesteśmy bardziej zdeterminowani, choć oczywiście wiele osób traktuje je jako osobistą porażkę i jeszcze bardziej się załamuje. Jestem przekonany, że każdą porażkę należy dokładnie przeanalizować i potraktować jako doświadczenie: każdy popełnia błędy, także Ty sam. Poniższa historia może posłużyć jako przykład, wyciągnijcie wnioski i zwróćcie uwagę. Tak, osoba ta popełniła błąd i teraz tego żałuje, ale jednocześnie czegoś ją to nauczyło. Oczywiście, doświadczenia innych ludzi nie zastąpią tych osobistych, ale mimo wszystko spróbujcie się w nie zagłębić, bo przesłanie jest naprawdę bardzo proste. Oto historia mężczyzny, który zostawił swoją żonę… *** Dokładnie rok temu odszedłem od żony. Zostawiłem ją, bo poznałem młodą i seksowną dziewczynę, która sprawiała mi przyjemność, czego moja żona od dawna nie robiła. Stała się dosłownie gruboskórna, pokryta cellulitem, rozstępami, jej brzuch zwiotczał… Moja żona zapomniała o makijażu, przestała dbać o włosy i zauważyłem, że coraz bardziej śmierdzi potem. Przestała robić podstawowe rzeczy: malować paznokcie, golić nogi, nosić stanik, przez co jej piersi obwisły… Krótko mówiąc, wszystkie te rzeczy miały na mnie bardzo negatywny wpływ. Nie widziałem w niej kobiety, w której się zakochałem. Dlatego odszedłem. Dziś, dokładnie rok po naszym rozstaniu, spotkałem moją byłą żonę. I nie mogłem uwierzyć własnym oczom: jak dobrze wyglądała! Piękna, zadbana, z napiętym, seksownym ciałem, ubrana w dość obcisłą sukienkę… Nie ma mowy! Nie chciało mi się w to wierzyć. W niczym nie przypominała matki trójki dzieci (moich dzieci!) i mocno zastanawiałam się nad tym, co się właściwie stało. Może kiedy była ze mną, nie miała wystarczająco dużo czasu, aby pójść na siłownię, ponieważ cały swój czas spędzała z rodziną! Może nie nosiła stanika, bo nie miała czasu go zdejmować, kiedy musiała karmić dzieci. Może nie goliła nóg i nie wyskubywała brwi, bo musiała gotować, prać i sprzątać po nas wszystkich. Teraz myślę, że może faktycznie była szczęśliwa. Przecież zawsze marzyła o dużej i silnej rodzinie, starającej się o siebie wzajemnie. Może jej życie było piękne, a ja po prostu nie potrafiłem tego docenić… Chcę powiedzieć tylko jedno: wiem, kim jest prawdziwa kobieta w domu i tęskniłem za nią, straciłem osobę, która była dla mnie największym szczęściem. Zamieniłem piękno, które jest w środku, na piękno na zewnątrz. I spotkała mężczyznę, który przestał traktować ją jak służącą i dał jej czas na zadbanie o siebie. Teraz jest już za późno, by coś zmienić… Za każdym razem, gdy myślisz, że ktoś nie jest Ciebie wart lub nie spełnia Twoich oczekiwań, spójrz w głąb siebie i zastanów się, co Ty sam dajesz w zamian. Czy właśnie teraz popełniasz błąd? Jeśli jeszcze się nie zdecydowałeś, pospiesz się i zrób coś miłego dla swojej ukochanej osoby!
Tłumaczenia w kontekście hasła "odszedłem od projektu" z polskiego na angielski od Reverso Context: Dr Vucelich mówi, że odszedłem od projektu.
Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem. Autor Wiadomość Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem. WitamTak piszę, bo stoję pod ścianą i nie wiem co dalej, w którą stronę ruszyć. Mam 35 lat. Jestem wierzący i praktykujący, ale w tym temacie w wielu kwestiach można by do mojej postawy się przyczepić. Ślub z żoną brałem, gdy miałem 30 lat. Mamy dwoje dzieci. Długo kawalerzyłem, więc mam sporo na koncie różnych występków. Było dużo alkoholu, kolegów i praktycznie już brak wyraźnego celu. Ot takie hedonistyczne, puste życie, bez miejsca na kobietę. Rodziców nie opuszczałem z myślą jakby to biedni przeżyli, kto by się nimi zajął, zwłaszcza mamą, bo tata też cale życie pił i średnio na niego można było liczyć. Unikałem z nimi awantur, nawet gdy miałem poczucie, że to ja mam rację. A co tam, niech mają. Aż poznałem swoją przyszłą żonę. Po półtorej roku znajomości pobraliśmy się. Jest osiem lat młodsza. Pierwszy problem - wesele. Obie z teściową mają podobne charaktery i podobne życiorysy, z tym że teściowa jest twardsza. Się nasłuchaliśmy...ale. Zamieszkaliśmy u moich rodziców w pokoju 10 m2. Z biegiem miesięcy sielanka zaczęła się psuć. Co dzień jakieś pretensje mamy i żale do żony, ale do mnie wygłaszane. Zapytałem wreszcie- czego mama chce? Czy żebym żonę wypędził, czy co? - płacz, krzyk gniew. Wsiadłem w samochód i pojechałem do pracy. Po powrocie wszystko w normie. Były plany na budowę i dożywotnie mieszkanie z rodzicami, umówiony architekt, kupiona działka, ale... Siostra przyjeżdżała dzień w dzień z dziećmi, a mamie zaczęły się piętrzyć problemy. A to żona nie zajęła się dziećmi siostry jak należy, a to źle spojrzała, a to nie wyszła z pokoju. Była impreza, po której wybuchła awantura, też niby przez moją żonę, ale to mąż siostry sprowokował, a ja zawiodłem przez alkohol. Stare demony wzięły nade mną górę. Ale jak się otrząsnąłem, to zacząłem żony bronić. Szykany i pretensje piętrzyły się. Byliśmy jak piąte koło u wozu. Mama mi gderała, nawet kiedyś powiedziała, że umrze mi żona na raka mózgu bo jest blada (fakt, ma problemy z anemią w trakcie ciąży, czy niskim ciśnieniem, ale taki tekst do syna?). Nasilały się szykany w okolicach świąt, aż w półtora roku po ślubie po strasznej awanturze przedświątecznej, bo żona nie zorientowała się, że trzeba masę do ciasta przygotować obiecałem żonie, że wyprowadzamy się w ciągu roku. Zaczęliśmy szukać mieszkania i znaleźliśmy niedaleko. Też z myślą o rodzicach i doglądaniu ich. Żona zaakceptowała moją "rolę" jeszcze przed ślubem. Żona zaszła w ciążę (świadomie zdecydowaliśmy) i przed porodem wprowadziliśmy się na swoje. Ciąża była z problemami i po porodzie też były problemy, ale przetrwaliśmy. Też powiedziała, że dziecko nam umrze bo ma krostki. Żona się popłakała, a ta siadła i pojechała do domu. Siostra była dzień w dzień ze szwagrem do przeprowadzki obecna, a szwagier pomagał się wyprowadzić. Mama w strasznej histerii przy przeprowadzce i gniewie. Przykro było, ale nie widzieliśmy innego wyjścia. Po naszej przeprowadzce siostra przestała przyjeżdżać do mamy dzień w dzień z dziećmi. Różnie potem było- na dystans i z próbą normalizacji i dalszymi planami na wspólne zamieszkanie z nimi na ich starość, ale... Największym powiernikiem mamy była siostra i szwagier. Z językiem na brodzie biegali jej z pomocą , mimo że szwagier co pół roku dosłownie mamie w twarz w podzięce-robiąc awanturę. Nie liczyła się opieka nad dziećmi w czasie gdy on szarpał nadgodziny. Moja mama też potrafi robić awantury. Kolejno odwracali się ludzie, nawet i od nas, bo jak coś wzięła na tapetę i język to tyle obracała, że nie było potem co zbierać. Z połową rodziny zagniewana i na stopie służbowej. Ale my staliśmy z boku i się cieszyliśmy, że nie wali prosto w nas. Szwagier z siostrą mącili, podpuszczali, manipulowali. Puszczaliśmy mimo uszu, albo pakowaliśmy się i jechaliśmy do domu. Siostra ze szwagrem z biegiem czasu przestali nas odwiedzać - tylko służbowo. Już cieszyliśmy się normalizacją, aż przyszedł czas gdy u mamy przed oknem miała stanąć budowla, która mamie się nie podobała. Próbowałem w firmie coś wskórać, ale to było poza naszym zasięgiem i decyzją. decyzje zapadały kilka pięter wyżej i nawet nie byliśmy o tym informowani. Ale szwagier wiedział lepiej i mamę uświadamiał. Przyjechała do mojej firmy i zaczęła robić awanturę szeregowemu pracownikowi. Chwała Bogu, że szef miał służbowy wyjazd. Szalała po całym powiecie, odgrażała się wszystkim, wyzywała mnie, jaki to ja niedobry jestem i co ona nawojuje. Nic nie odpowiedziałem. Nikt na jej drodze nic jej nie odpowiedział, tylko zbył, albo się odsunął. Następnego dnia zadzwoniłem do siostry i powiedziałem, żeby ją opanowała bo ma troje dzieci i jak się mamuśka nie uspokoi to razem w kolejce w pośredniaku po zasiłek będziemy stali-mamy wspólnego szefa. No i... Mama od ponad tygodnia się nie odzywa, a ja nie mam jakoś motywacji zadzwonić, czy pojechać. Ostatnia jej rozmowa ze mną to były wyzwiska pod moim adresem i nie dostrzegłem tam matczynej miłości. Nie chcę kontynuacji akcji i z każdym dniem mam coraz mniejszą ochotę wyciągnąć pierwszy rękę. Tylko siostra dwa razy dzwoniła, żebym się nie zawzinał i pojechał. A nam jak na złość wypadły problemy zdrowotne syna i bieganie cały tydzień po lekarzach. Nie w głowie było zakładanie worka pokutnego i sypanie popiołu na głowę. Wiem, że muszę z rodzicami w zgodzie żyć, ale nie potrafię tego robić z pozycji szmaty to wycierania podłogi, czy też butów. Pewnie nikt nic sensownego nie podsunie, ale chociaż się wyżaliłem. Pozdrawiam. Cz lis 20, 2014 15:54 mareta Dołączył(a): Pt cze 03, 2011 8:17Posty: 2586 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem West. Pojechać trzeba, bo to matka, ale nie dać się sterroryzować. Jedź, ale poczekaj niech emocje najpierw opadną. Lepiej, jak emocje trochę opadną. Wór pokutny zostaw w domu, nie masz za co pokutować. Pamiętaj, najpierw żona i dzieci, potem matka. W tym wszystkim widać, że masz cudowną żonę, skoro tyle znosi. Szwagrowie często- robią tzw niedżwiedzią przysługę. Pozdrawiam. Cz lis 20, 2014 19:55 Maxx Dołączył(a): Wt sty 11, 2011 10:46Posty: 70 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem West1979, rodzicom należy się szacunek, ale to nie znaczy, że masz się dać szantażować, wykorzystywać itp. Dzisiaj jesteś przede wszystkim mężem, ojcem, głową rodziny. Z matką relacje powinny być oparte na partnerskich zasadach o wiele bardziej niż wtedy gdy byłeś dzieckiem. Dopóki matka nie jest zainteresowana wzajemnym szacunkiem, akceptacją, to pewnie problemy o których piszesz będą się tylko piętrzyły, jeśli będziesz się starał jej dogadzać. Przyzwyczaiłeś ją niestety do tego przez lata, ale już chyba czas powiedzieć STOP. Życzę by się relacje z matką poprawiły, ale pamietaj że to za żonę i dzieci jesteś przede wszystkim odpowiedzialny i to jej ślubowałeś wspólne życie i miłość. Szczęść Wam Boże! Cz lis 20, 2014 20:50 mr_fuchs Dołączył(a): Cz maja 12, 2011 15:12Posty: 322 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Nie masz o co mieć wyrzutów sumienia. Niektórzy sami zabiegają o to, by umrzeć w samotności. Z Twojego opisu wynika, że matka to nad wyraz toksyczna osoba, która nie potrafi uznać swojego miejsca. Huknij na nią i nie dyskutuj tylko poinformuj jakie są priorytety : najpierw żona, potem dzieci, potem matka. I tak już do jej śmierci. Cz lis 20, 2014 21:25 ogon__ Dołączył(a): Wt maja 31, 2011 16:27Posty: 331 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Najlepiej by zrobiła jakaś terapia rodzinna u psychologa. Każdy uważa, że jest czysty i niewinny jako dziewica, a tylko inni czepiają się bez powodu i manipulują. Twoje spojrzenie na całość jest naturalne, ale to nie znaczy, że obiektywne. Założę się, że matka i siostra mają się za nieskalane, a to twoje zachowanie jest dla nich problemem. Sądzę, że to już za daleko zaszło, żeby dialog coś pomógł, na takim etapie focha każda rozmowa przeradza się w kretyniczną bitwę na słowa. Tu do rozmowy trzeba koniecznie trzeciej osoby, której sama obecność wyhamuje emocje i pozwoli na poważne podejście do swoich uczuć. Pt lis 21, 2014 8:07 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Żadna terapia w grę raczej nie wchodzi, chyba że jakaś w formie sądu nade mną lub żoną. Z nikim się nie kłóciłem, nikomu nie wygarnąłem prawdy w twarz, bo jakakolwiek próba dyskusji kończyła się histerią ze strony mamy. Więc odpuściłem i nie dyskutowałem, nie oceniałem. Usłyszeć od własnej matki kilkakrotnie, że nie będzie się miało dzieci bo żona bezpłodna, bo umrze na raka, bo jej rodzina jest taka, czy siaka i ile to krzywd już było. Nic na to nie odpowiadałem, tylko słuchałem - przez rok. Najwyżej przerywałem śniadanie i wychodziłem do pracy, słuchając na odchodne wrzask, że nie idzie się ze mną dogadać. Odkąd zakomunikowaliśmy, że się wyprowadzamy szykany w znacznej mierze ustąpiły. Tylko co jakiś czas jakiś foch, ale też ignorowaliśmy. Siostra ze szwagrem rodzicami na starość się nie zajmą, bo ich znam. Siostra też wiecznie pokrzywdzona i prześladowana. Wykorzystują rodziców. Czasem po dwa-trzy razy dziennie rodzice do nich jeżdżą. Szwagier otwarcie wokół się śmieje, że lepiej trzymać emeryta niż krowę. Mówi się, że miłość rodziców do dzieci rośnie wraz z odległością. Może za blisko mieszkamy? Po wyprowadzce rodzice bardzo rzadko nas odwiedzali. Chyba, że musieli. I to tak, żeby odjechać zanim wrócę z pracy. Co innego z siostrą - u niej byli dzień w dzień. Pomagali nie powiem. Siedzieli nam z dzieckiem dwa-trzy dni w tygodniu przez ponad pół roku, jak żonie praca się trafiła. Ta pomoc rodziców polegała na tym, że rano wywoziłem dziecko samochodem do nich i przywoziłem. Nie było tłumaczenia, że ponad półroczne dziecko nie bardzo na 15-20 stopni mrozu wynosić na świeże powietrze z rana. Teściową do domu przywoziłem na pozostałe dni. Ale było, minęło. Arabska logika - jest etat, będzie drugie dziecko, za za nim zwolnienie lekarskie do końca umowy, roczny macierzyński i środki do życia zabezpieczone na najbliższe 3 lata, a potem zobaczymy - do przedszkola się towarzystwo eksmituje. Żona 1 dzień się zastanawiała i zgodnie z planem wszytko poszło. Nie powiem. Pomogli w potrzebie, ale zawsze jakieś ale, jakiś spisek, zawsze ktoś coś, aż przyszedł obecny kryzys. Się piętrzyło, przemilczało dużo, aż wreszcie wybuchło. Pt lis 21, 2014 9:24 Maxx Dołączył(a): Wt sty 11, 2011 10:46Posty: 70 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem West1979 napisał(a):(...)Usłyszeć od własnej matki kilkakrotnie, że nie będzie się miało dzieci bo żona bezpłodna, bo umrze na raka, bo jej rodzina jest taka, czy siaka i ile to krzywd już było. Nic na to nie odpowiadałem, tylko słuchałem - przez rok. Najwyżej przerywałem śniadanie i wychodziłem do pracy, słuchając na odchodne wrzask, że nie idzie się ze mną dogadać. (...)West, a gdzie Ty masz język? Pewnie matka pomyślała, że jej przytakujesz swoim milczeniem, wiec później miej pretensje do siebie. Ludzie dorośli rozmawiają ze soba. Jesteś teraz bardziej mężem i głową swojej rodziny, niż wrażenie, jakbyś jeszcze nie odciął pępowiny z matka. Najwyższy to jak matka sobie układa relacje z córką i jej mężem, to ich sprawa. Pt lis 21, 2014 9:51 Johnny99 Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42Posty: 16048 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Nic ci konkretnego nie doradzę, ale powiem tak - długi czas "siedziałem" w rozwodach i tajemnicą poliszynela jest, jak duży procent z nich ma taki czy inny związek z problemami na linii rodzice-dzieci. Ja akurat miałem wielkie szczęście do rodziców - kiedy wziąłem ślub, mój Tata powiedział mi wprost: "teraz twoja żona powinna być dla ciebie ważniejsza niż my". I widzę, że oboje starają się żyć z nami wedle tej zasady. Czasem to jest trudne, również dla mnie (bo to niekiedy wygląda tak, jakby się odsuwali), ale innego wyjścia nie ma. Ci, których rodzice tego nie rozumieją, lub którzy sami tego nie rozumieją, mają, niestety, trudniej - muszą walczyć. Ale tak samo nie mają wyjścia. Jak to napisano wyżej - musisz odciąć pępowinę. To nie będzie łatwe i bezbolesne dla obydwu stron, ale z drugiej strony nie oznacza przecież zerwania relacji - są większe tragedie w życiu. Trzymam kciuki. _________________I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8) Pt lis 21, 2014 10:05 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Trudno przekreślić wszystko i ot tak się odsunąć. Myślami człowiek pozostaje tam i się martwi bo zostają sami zdani na siebie, ale mama pracowała na to systematycznie. W dłuższej perspektywie nie dadzą sobie rady i będzie jeszcze większa tragedia bo bezradność uznają za upokorzenie. Gadałam z ojcem, żeby trochę jakoś ją hamował, żeby się wypowiedział. Całkowicie ubezwłasnowolniony, nic nie zareagował. Mama całe życie chorowała, całe życie wymagała uwagi. Z perspektywy czasu myślę że problemy z sercem i nadciśnieniem były przez jej histeryczny charakter. Dopiero po wyprowadzce z każdym miesiącem staję na nogi a to już 3 lata na swoim. I coraz większego dystansu nabieram. Gdybyśmy ruszyli z budową, to nie miałbym na dzień dzisiejszy ani żony, ani dzieci, ani domu. To opatrzność Boża, że w porę wybuchła. Staram się być obiektywny i również załagadzać żonę, gdy już ją ponosi. Młodsza, to jeszcze się da. Co do wypowiedzi i dyskusji z matką - nie ma dyskusji. Wszelkie słowo wypowiedziane we własnej obronie to krzyk, płacz, gniew i histeria. Nie ma dyskusji tylko jeszcze bardziej agresywny atak. Filozofia na życie -wrzaskiem wszystko załatwię. Nie było dyskusji, więc przestałem dyskutować, bo to nie miało sensu. Poszliśmy z żoną na przetrwanie, że do wyprowadzki wytrzymamy. A po tym jak zakomunikowałem mamie, że żona jest w ciąży i że za miesiąc kupujemy mieszkanie, to mama stopniała. Już musiałem się wydać, bo nie chciałem, żeby wszystko gdzieś na wsi wypłynęło z innego źródła. Jeszcze zamętu narobiła, próbując nam załatwić konkurencję do przetargu (co mogłoby podnieść koszty) i skłócając nas z naszymi wieloletnimi znajomymi, ale dalej już poszło wszystko po naszej myśli. Pt lis 21, 2014 10:32 Anonim (konto usunięte) Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Trzeba ustalić priorytet. W mojej ocenie małżeństwo i dzieci są człowiek pozostaje tam i się martwi bo zostają sami zdani na siebie, ale mama pracowała na to systematycznie. W dłuższej perspektywie nie dadzą sobie rady i będzie jeszcze większa tragedia bo bezradność uznają za sprawa, że się martwisz bo to w końcu rodzice są, ale z całego opisu wynika że mama ma jeszcze energii za dwoje, tylko niewłaściwie ją użytkuje więc może się okazać, że postawiona przed koniecznością przekieruje ją we właściwym kierunku. Tydzień się nie kontaktowałeś i już masz wyrzuty sumienia... oj, ja bym posłuchała Johnny'ego z tą nie martw się na zapas, postawienie wyraźnych granic nie musi oznaczać i normalnie nie oznacza zerwania mogą potrzebować po prostu więcej czasu, aby przyzwyczaić się do myśli, że już nie kontrolują Twojego życia a Ty teraz jesteś głową nowej rodziny. Pt lis 21, 2014 10:53 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Też jestem rozeźlony, bo zaatakowała w sferze zawodowej. Była nie do powstrzymania i nic nie dało rady przetłumaczyć. Mam ugruntowaną pozycję zawodową i raczej nie powinna była zaszkodzić, ale pozostałby niesmak i wstyd, gdyby zwyzywała szefa i mu się odgrażała. Ludzi się szanuje, zwłaszcza tych od których jesteśmy w dość dużym stopniu zależni ))). Gdy będę chciał zmienić pracę, to ja o tym zadecyduję, a nie za mnie jakieś żywioły. To był cios poniżej pasa i przelało czarę goryczy. Jakąś nadzieję mi to odebrało i coś pękło. Siostra dzwoniła i upominała, żebym się nie zawzinał, bo nie tylko mama tam w domu została, ale też i tata. Nie odpowiedziałem, że u mnie w domu pozostało dwoje wnuków, bo wydawało mi się to oczywiste. Żonie teraz nic nie krzyczała, to gdyby miała wolę to przyjechałaby w odwiedziny pod moją nieobecność. Może nas na przetrwanie wzięła? Tylko we mnie narasta z każdym dniem jakaś niechęć i tego się boję-że z biegiem czasu nie będę potrafił pokonać pewnych barier. Pt lis 21, 2014 11:17 Kael Dołączył(a): Śr kwi 04, 2012 15:51Posty: 15038 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Ciekawe, ze szale goryczy przelal u ciebie cios w prace zawodowa a nie w zone i rodzine.... Zastanow sie nad swoimi poza tym stosujesz typowa dla wielu mezczyzn (popatrz na wlasnego ojca) strusia nie wystarczy milczec. Masz na spokojnie pojsc do rodzicow, najlepiej bez zony (bo po co ona ma tej histerii tesciowej wysluchiwac) i powiedziec, nie zwazajac na wrzaski i szlochy matki, ze to twoja zona i dzieci sa dla ciebie najwazniejsze. Rodzicom pomocy nie odmowisz, ale nie bedziesz na ich kazde zawolanie i kazda fanaberie. I choc do ojca do dotrze i kiedys zonie przetlumaczy. albo i nie. Ale to on trzydziesci pare lat unikal konfliktow i pozwalal zonie nie tylko sobie kolki na glowie ciosac ale i za niego konflikty zalatwiac. To nie jest wzor meza, ale niestety taki sie tobie twoje dzieci (szczegolnie syn) tego unikania porzadnego rozwiazywania konfliktow nie przejal od dziadka, czyli (obecnie) od ciebie musisz dac mu przyklad jak rozwiazuje sie trudne sprawy. Na pewno nie przeczekujac. Pt lis 21, 2014 11:40 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Kael - trochę chaotyczne, ale snuję wnioski. Uderzenie w sferę zawodową, to uderzenie zarówno we mnie jak i w moją żonę. Aktualnie moja praca to nasze jedyne źródło dochodów, więc trzeba je szanować i pielęgnować (plus jakieś tam drobne oszczędności i kredyt). Nawet na zmianę nie bardzo w chwili obecnej mogę sobie pozwolić. Sugerujesz, że mam pojechać pierwszy do matki i próbować krzyczeć głośniej niż ona?Według mnie, jeżeli rozmowa nie pomaga, to krzyk tym bardziej, bo emocje wszystko zagłuszą. Co do żony -broniłem jej. Na każde oszczerstwo wypowiadane 3- 4 raz z rzędu odpowiadałem - nie, to nie jest prawda, nie masz prawa tak jej oceniać, ale to wywoływało jeszcze brutalniejszy atak. Więc się wyprowadziliśmy-to była moja obrona żony przed moją matką. Za mało? A mieliśmy w planach budowę i kupiliśmy wcześniej działkę. Żonie szkoda było bardzo, że nasze ambitne plany odwleką się 10-15 lat, ale też wyjścia nie rozdarty, bo matka zaczyna nienawidzić i mnie i żonę, za to że ja odszedłem od matki i zacząłem żyć własnym życiem. Żona winna, bo mnie odciągnęła. Zapytałem kiedyś mamy, podczas jednego z jej monologów- Czy ja nie mam prawa mieć dzieci?, żony?, własnego życia? Co ja takiego uczyniłem, że to wszystko co próbuję robić, jest złe? - w odpowiedzi wrzask i tyle z dyskusji. To pojechałem do pracy nic nie mówiąc więcej. Pt lis 21, 2014 11:58 Kael Dołączył(a): Śr kwi 04, 2012 15:51Posty: 15038 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem To nie umiesz po prostu powiedziec swojego normalnie? W domu albo krzyczeliscie wszyscy albo milczeliscie? Najwyzsza pora zaczac zachowywac sie jak normalny masz sie pytac matki, co ci wolno a co nie. Do niej - jak widac - od lat zadne argumenty nie trafiaja. To jest nieszczesliwa osoba, ktora zyje tylko emocjami. Ale ona ma wlasnego meza, ktory ma o nia sie troszczyc i jej to kiedys nie sa jej wlasnoscia i jak pewnie juz slyszales: "Dlatego opusci czlowiek ojca i matke i zlaczy sie ze swoja zona i beda oboje jednym cialem. A tak nie sa juz dwoje, lecz jedno cialo".Dlatego masz rodzicow odwiedzac, patrzec, czy nie potrzebuja pomocy, ale w zarodku ucinac awantury o twoje zycie. W ostatecznosci wychodzac. I to nie ty jestes winny tej sytuacji, wiec nie musisz czuc sie osoby, takie jak twoja matka, ktore mistrzowsko potrafia manipulowac calym otoczeniem, zeby osiagnac co chca. Wszyscy dookola czuja sie winni i szukaja sposobow na rozwiazanie konfliktow, a osoba, ktora je tworzy ... nic nie robi, bo nikt nigdy jej do tego nie przy tym gleboko nieszczesliwa - owszem. Ale to nie uleganie jej fanaberiom jest sposobem pomocy dla niej. Pt lis 21, 2014 12:13 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem To prawda. Manipuluje wszystkimi wokół i jakiego by zamętu nie narobiła to zawsze na koniec stawia się w roli ofiary, a jej ofiara zostaje przefarbowana na agresora. W tym roku ja stałem się celem jej ostatecznego ataku. Mimo usilnych prób normalizacji po wyprowadzce napięcie też narastało. Sama żona namawiała do zgody i zapomnienia, ale przy każdym zgrzycie przypominało się te 1,5 roku "sielanki" u rodziców - dalsze 0,5 roku było już w miarę. To było z jej strony duże poświęcenie i to uznaję, bo sama w niedzielę do nich mnie ciągnęła. Cały proces pojednania, współpracy i normalizacji nadzorował uczynny szwagier i moja wiecznie bezradna siostra. Potrafili zawsze mamę pocieszyć, doradzić, ocenić, zasugerować. Podczas, gdy się o coś spiąłem z żoną przy niedzielnym obiedzie u rodziców, co guzik go powinno obchodzić, to szwagier potrafił stanąć po odpowiedniej stronie konfliktu i odpowiednio nim dalej pokierować - też ma talent do eskalacji. A to nas na podwórku samochodem zastawił, a to coś skomentował. Siostra zawsze się tylko uśmiechała i nic nie mówiła. Śmiali się do nas co niektórzy i komentowali, bo publicznie potrafił się na nasz temat udzielić, nawet przy nas-w żartach, ale nam trochę z rodziny opowiadali. Średnio żona i szwagier za sobą przepadają, ale w myśl dobra ogółu, powszechnej miłości i dobrobytu ustępowaliśmy, albo zabierałem rodzinę gdy już się najeżyli na siebie jak koty. Przy tym siostrze i jej mężowi nie wolno nic powiedzieć, żeby nie urazić. Tak teraz i w moim przypadku. Na pewno ułożyli jedyną prawdziwą historię, ją zatwierdzili i się teraz pocieszają. Pt lis 21, 2014 12:57 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników
Եца иዲևብαժ
ጊевсቫр аվаճυ ևδоርևхр
Оզεኗушιδ եτоц
Шθнаզоሺ υцерէጢе
Է еслаջиմиж
Апсэсጄ εбуηосеջεш
Аֆፍχуኤያ хофющ всеፃօወеረуֆ
Онոχεկ рсикрሔс
Ψижороβоξե աχяሾኦ
ፆւևлαн ժυп
ኼ ቷժաጾεքуճէ оրиτоወըз
ጁըսоኔεшኤв куሁιգеμ уμазሆձуκ
Nowy thriller autorki międzynarodowych bestsellerów. Najpierw przychodzi czas na miłość. Potem na morderstwo. Lucas Forester nie nienawidził swojej żony. Michelle była błyskotliwa, mądra i piękna. Co prawda, lubiła ekstrawaganckie wydatki i pogardzała każdym, kto miał niższy status społeczny od
Żona zdradziła emocjonalnie i chce odejść Rozpoczęte przez ~Tomek, 29 wrz 2020 ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 05:58 Witam wszystkich, Moja żona i ja jesteśmy kilka lat po ślubie mamy 2 małych dzieci 8 i 4 lata. Nie układało mam się za dobrze, często kłóciliśmy się, żona nie dbała o dom i nie sprzątała za sobą a mnie to zawsze irytowało i dochodziło do kłótni. Na wakacjach oznajmiła mi że chce rozwodu, motywowała to tym że się kłocilismy i że znęcałem się nad nią psychicznie (zaznaczę z ejak się kłocilismy to zawsze leciały w obie strony). Uwierzyłem w to i zacząłem ją przekonywać, prosić, przez miesiąc tak to trwało aż odkryłem że znalazła sobie na boku faceta. Pisała z nim za moimi plecami i spotykała się z nim. Razem planowali przyszłość i razem planowali wychować moje dzieci i przelać na nie swoją "czystą i nieskazitelną miłość". Ja przez ten miesiąc byłem dla niej nikim, odwróciła się ode mnie z dnia na dzień, nie spędzała czasu z dziećmi ani z nimi nie rozmawiała. Przychodziła z pracy i od razu albo głową w telefon i smsy albo wychodziła pod pretekstem treningu, zakupów. Jak się okazało odwróciła się dokladnie wtedy, gdy on powiedział jej że ją kocha. Powiedziałem jej że wiem. Pękła totalnie i zaczęła się tłumaczyć i płakać. Dalem jej wybór albo się wyprowadza albo go zostawia i idziemy na terapię. Zgodziła się na terapię. Powiedziała że mnie nie zdradziła fizycznie. po 2 dniach powiedziała że nie zakończy kontaktów z nim bo to jej przyjaciel i nie chce tracic przyjaciela. Byliśmy na terapii 3 razy, na razie bez skutku, cały czas na terapii powtarza że chce być sama i że wiąże ją ze mną tylko kredyt i dzieci. Oczywiście ja wiem że ona nie chce być sama tylko ten na nią czeka. Tłumacze jej wszyskto że ma klapki na oczach, że rozwala rodzine, nie pomaga nic. Minął kolejny miesiąc. W sumie 2 miesiące odkąd ona się odwróciła. Rozmawia ze mną tylko tyle ile musi i mam wrażenie że na następnej terapii jak powie znowu ze chce być sama to terapeuta nam podziękuję. A ona utwierdzi się w przekonaniu że robi dobrze. Ona cały czas powtarza że ja zabiłem w niej uczucie przez lata. Co Myślicie? Jak uratować to małżeństwo i zdjąć jej klapki z oczu? Powiedzieć całej rodzinie? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Motoko ~Motoko Napisane 29 września 2020 - 08:13 To jest tak jak z uzależnieniem nie zmusisz nikogo do leczenia jeśli nie chce się leczyć.... Jeśli ona nie chce tego związku nie chce ciebie rodziny to żadna siła jej nie zmusi żeby chciała. Żona ma już inny plan na życie w swojej głowie może kiedyś spadną jej klapki z oczu aczkolwiek narazie jest w amoku w swojej wizji nowego fascynującego romantycznego związku Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 08:38 Tak wiem. ale mam małe dzieci. Ona jest przekonana że dzieci i tak sąd jej przyzna dlatego ma w dupie rozpad rodziny. dzieci kochają mnie bezgranicznie, zawsze byłem dobrym ojcem i umiem zrobić przy nich wszystko. One są dla mnie całym światem. Wiem że ona jest zauroczona i probuję jej to przetłumaczyć ale nie pomaga. Próbuje jej rzegadać ze to nie miłość, że nie można się zakochać w miesiąc. Ona twierdzi że nie ma klapek na oczach i że nie potrzebuje nikogo i chce być sama. Ale wiem że z nim pisze i do niego dzwoni. wiem że zastanawia się czy zostać ze mną czy z nim i mam dowody na to. O tym facecie wie również moja siostra i to jest jedyna osoba z mojej rodziny która wie i tego bardzo moja żona się boi. Boi się że jak złoży pozew to wszyscy się dowiedzą. Mówiła mi że nie chce ze mną być, ja jej na to niech złoży pozew, a ona nic. Zaznaczę że ona też kocha dzieci, dopiero teraz zaczęła się nimi zajmować, przez 2 miesiące miała je w dupie. Nie wiem czy czekanie aż jej przejdzie jest dobrym pomysłem. Czy lepiej kazać jej się określić i powiadomić jej ojca? nie wiem czy dozna olśnienia. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 08:49 Nie wiem czy czekać i zając się dziećmi i sobą czy grać va bank i kazać jej podjąć decyzję. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 09:02 ~Tomek napisał:Tak wiem. ale mam małe dzieci. Ona jest przekonana że dzieci i tak sąd jej przyzna dlatego ma w dupie rozpad rodziny. dzieci kochają mnie bezgranicznie, zawsze byłem dobrym ojcem i umiem zrobić przy nich wszystko. One są dla mnie całym światem. Wiem że ona jest zauroczona i probuję jej to przetłumaczyć ale nie pomaga. Próbuje jej rzegadać ze to nie miłość, że nie można się zakochać w miesiąc. Ona twierdzi że nie ma klapek na oczach i że nie potrzebuje nikogo i chce być sama. Ale wiem że z nim pisze i do niego dzwoni. wiem że zastanawia się czy zostać ze mną czy z nim i mam dowody na to. O tym facecie wie również moja siostra i to jest jedyna osoba z mojej rodziny która wie i tego bardzo moja żona się boi. Boi się że jak złoży pozew to wszyscy się dowiedzą. Mówiła mi że nie chce ze mną być, ja jej na to niech złoży pozew, a ona nic. Zaznaczę że ona też kocha dzieci, dopiero teraz zaczęła się nimi zajmować, przez 2 miesiące miała je w dupie. Nie wiem czy czekanie aż jej przejdzie jest dobrym pomysłem. Czy lepiej kazać jej się określić i powiadomić jej ojca? nie wiem czy dozna olśnienia. Trudna sytuacja. Co się takiego między Wami wydarzyło, że ona jest aż tak zdesperowana? Pomoc przy dzieciach czy w domu to nic nadzwyczajnego. Zdecydowałeś się na rodzinę to pracuj na jej rzecz. Czasami kobiety mają dość dzielenia życia ze współlokatorem dla którego zlewają się z tapetą, są sprzętem AGD, matką dzieci i to by było na tyle. Kobieta chce się czuć wyjątkowa dla swojego mężczyzny. Jeżeli słyszy wieczne pretensje, lub każde Twoje zdanie zaczynające się od nie, jeżeli widzi Twoje ciągłe rozczarowanie jej osobą to te negatywne uczucia zabijają w niej miłość do Ciebie. Jeżeli dom ma być taki jaki Ty chcesz i nie ma odstępstw to dla niej ten dom nie jest miejscem spokoju, wypoczynku czy relaksu. Ten dom jest dla niej źródłem stresu. Nie wiem czy Twoja żona pracuje. Jeżeli tak to może być w takiej sytuacji, że nie ma miejsca, w którym mogłaby naprawdę odpocząć. I to jest problem. Dlatego ucieka od Ciebie. Chce być sama. Doskonale ją rozumiem. Samotność dla mnie to luksus. Być może ona też tak na to patrzy. Ma dość Ciebie ma dość tamtego faceta, jest już bardzo zmęczona. Co robiłeś dla niej, lub czego raczej nie robiłeś, że jej uczucie wygasło? Jak w sercu pustka to bez trudu może zająć je ktoś komu się chce w tym sercu być. @Motoko Tu nie chodzi o fascynujący romantyczny związek, tu chodzi po prostu o normalny związek. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 09:06 ~Tomek napisał:Nie wiem czy czekać i zając się dziećmi i sobą czy grać va bank i kazać jej podjąć decyzję. Zająć się sobą, dziećmi i przygotowywać podział majątku, rozdzielność majątkową, plan wychowawczy i napisać pozew za nią. Może to ją ocuci. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 09:28 Trudna sytuacja. Co się takiego między Wami wydarzyło, że ona jest aż tak zdesperowana? Pomoc przy dzieciach czy w domu to nic nadzwyczajnego. Zdecydowałeś się na rodzinę to pracuj na jej rzecz. Czasami kobiety mają dość dzielenia życia ze współlokatorem dla którego zlewają się z tapetą, są sprzętem AGD, matką dzieci i to by było na tyle. Kobieta chce się czuć wyjątkowa dla swojego mężczyzny. Jeżeli słyszy wieczne pretensje, lub każde Twoje zdanie zaczynające się od nie, jeżeli widzi Twoje ciągłe rozczarowanie jej osobą to te negatywne uczucia zabijają w niej miłość do Ciebie. Jeżeli dom ma być taki jaki Ty chcesz i nie ma odstępstw to dla niej ten dom nie jest miejscem spokoju, wypoczynku czy relaksu. Ten dom jest dla niej źródłem stresu. Nie wiem czy Twoja żona pracuje. Jeżeli tak to może być w takiej sytuacji, że nie ma miejsca, w którym mogłaby naprawdę odpocząć. I to jest problem. Dlatego ucieka od Ciebie. Chce być sama. Doskonale ją rozumiem. Samotność dla mnie to luksus. Być może ona też tak na to patrzy. Ma dość Ciebie ma dość tamtego faceta, jest już bardzo zmęczona. Co robiłeś dla niej, lub czego raczej nie robiłeś, że jej uczucie wygasło? Jak w sercu pustka to bez trudu może zająć je ktoś komu się chce w tym sercu być. Masz rację, ona tak to wszystko ujmuje jak Ty piszesz. Ale od 2 miesięcy przekonuję ją ze zrozumiałem co robiłem źle. naprawdę się zmieniłem i to samo podkreślam na terapii. Kocham ją nadal. przez lata sie po prostu zatraciłem w codzienności, w obowiązkach, pracy, do tego doszła frustracja finansowa. Gdzieś zagubilismy te miłość. Ale kocham ja i chcę być lepszym mężem i to naprawić. Ona mówi że nie wie czy coś do mnie czuje, 3 dni temu powiedziała, że nie chce ze mną być, jak jej się zapytalem dlaczego nie złożyła pozwu to powiedziała że czeka aż ja zmądrzeję (chyb a wsensie że puszczę ją wreszcie wolno). Czuje jak sie oddala coraz bardziej ale nie chce konczyć tego malżeństwa. Moje małe dzieci są bardzo wrażliwe i wiem że dla córki będzie to katastrofa. Prawdziwa katastrofa. Chciałbym zrobic coś żeby otrzeźwiała z tego zauroczenia. Jestem pewien że to nie ja zabilem w niej miłość tylko On to zrobil bo zaczęła patrzeć na mnie przez jego pryzmat. Odwróciła się z dnia na dzień. był seks, przytulanie i uśmiechy i nagle z dnia na dzień obca osoba. Planuje dać jej ultimatum, że albo się określi czy chce naprawiać nasze małżeństwo albo powiadomię całą rodzinę o jej kochanku. Tylko nie wiem jak ona zareaguje. Nie chciałbym żeby to zabrzmiało jak szantaż i próba zmuszenia jej do ratowania rodziny. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 09:48 ~Tomek napisał:Trudna sytuacja. Co się takiego między Wami wydarzyło, że ona jest aż tak zdesperowana? Pomoc przy dzieciach czy w domu to nic nadzwyczajnego. Zdecydowałeś się na rodzinę to pracuj na jej rzecz. Czasami kobiety mają dość dzielenia życia ze współlokatorem dla którego zlewają się z tapetą, są sprzętem AGD, matką dzieci i to by było na tyle. Kobieta chce się czuć wyjątkowa dla swojego mężczyzny. Jeżeli słyszy wieczne pretensje, lub każde Twoje zdanie zaczynające się od nie, jeżeli widzi Twoje ciągłe rozczarowanie jej osobą to te negatywne uczucia zabijają w niej miłość do Ciebie. Jeżeli dom ma być taki jaki Ty chcesz i nie ma odstępstw to dla niej ten dom nie jest miejscem spokoju, wypoczynku czy relaksu. Ten dom jest dla niej źródłem stresu. Nie wiem czy Twoja żona pracuje. Jeżeli tak to może być w takiej sytuacji, że nie ma miejsca, w którym mogłaby naprawdę odpocząć. I to jest problem. Dlatego ucieka od Ciebie. Chce być sama. Doskonale ją rozumiem. Samotność dla mnie to luksus. Być może ona też tak na to patrzy. Ma dość Ciebie ma dość tamtego faceta, jest już bardzo zmęczona. Co robiłeś dla niej, lub czego raczej nie robiłeś, że jej uczucie wygasło? Jak w sercu pustka to bez trudu może zająć je ktoś komu się chce w tym sercu być. Masz rację, ona tak to wszystko ujmuje jak Ty piszesz. Ale od 2 miesięcy przekonuję ją ze zrozumiałem co robiłem źle. naprawdę się zmieniłem i to samo podkreślam na terapii. Kocham ją nadal. przez lata sie po prostu zatraciłem w codzienności, w obowiązkach, pracy, do tego doszła frustracja finansowa. Gdzieś zagubilismy te miłość. Ale kocham ja i chcę być lepszym mężem i to naprawić. Ona mówi że nie wie czy coś do mnie czuje, 3 dni temu powiedziała, że nie chce ze mną być, jak jej się zapytalem dlaczego nie złożyła pozwu to powiedziała że czeka aż ja zmądrzeję (chyb a wsensie że puszczę ją wreszcie wolno). Czuje jak sie oddala coraz bardziej ale nie chce konczyć tego malżeństwa. Moje małe dzieci są bardzo wrażliwe i wiem że dla córki będzie to katastrofa. Prawdziwa katastrofa. Chciałbym zrobic coś żeby otrzeźwiała z tego zauroczenia. Jestem pewien że to nie ja zabilem w niej miłość tylko On to zrobil bo zaczęła patrzeć na mnie przez jego pryzmat. Odwróciła się z dnia na dzień. był seks, przytulanie i uśmiechy i nagle z dnia na dzień obca osoba. Planuje dać jej ultimatum, że albo się określi czy chce naprawiać nasze małżeństwo albo powiadomię całą rodzinę o jej kochanku. Tylko nie wiem jak ona zareaguje. Nie chciałbym żeby to zabrzmiało jak szantaż i próba zmuszenia jej do ratowania rodziny. Zostaw tą rodzinę w spokoju. To sprawa między Wami. Na kolejnej terapii poinformuj terapeutę, że żona ma kochanka i z nim wiąże swoją przyszłość. Terapeuta zada jej właściwe pytania. W stanie, w którym ona teraz się znajduje ludzie podejmują nieracjonalne decyzje, niestety często bardzo niekorzystne dla nich. Poczytaj na czym polega stan zakochania. Będzie Ci łatwiej zrozumieć. Masz możliwość porozmawiania z tym jej kochankiem? Poproś ją o namiary na niego i daj mu jasno znać, że rozbija rodzinę, w której są małe dzieci. Myślę, że on nie zdaje sobie sprawy z tego co robi i z odpowiedzialności jaką chce na siebie wziąć. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 09:54 Tomek, ten kochanek zniknie z dnia na dzień jak poczuje, że mu się kroi życie pełne obowiązków i odpowiedzialności za czyjeś dzieci;-) Spróbuj się nawiązać z nim kontakt. Postaw się i zażądaj od niej namiarów na gościa. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 10:01 Zostaw tą rodzinę w spokoju. To sprawa między Wami. Na kolejnej terapii poinformuj terapeutę, że żona ma kochanka i z nim wiąże swoją przyszłość. Terapeuta zada jej właściwe pytania. W stanie, w którym ona teraz się znajduje ludzie podejmują nieracjonalne decyzje, niestety często bardzo niekorzystne dla nich. Poczytaj na czym polega stan zakochania. Będzie Ci łatwiej zrozumieć. Masz możliwość porozmawiania z tym jej kochankiem? Poproś ją o namiary na niego i daj mu jasno znać, że rozbija rodzinę, w której są małe dzieci. Myślę, że on nie zdaje sobie sprawy z tego co robi i z odpowiedzialności jaką chce na siebie wziąć. Terapeuta wie o wszystkim od początku i ale zasugerował że to że znalazła sobie przyjaciela to moja wina. W sumie widać że próbuje nas złączyć ale zasugerowal tez ze może lepiej się rozejść. Dla terapeuty dzieci nie istnieją i nie są żadnym powodem aby starać się ratować małżeństwo. Kochanek wie o mnie i dzownilem do niego że ma się odp....ić, potem wymieniłem z nim jeszcze kilka wiadomości że rozwla rodzinę itd. nie odpisał nic. żona ostatnimi dniami jak miała urlop to płakala dużo było to widać jak wracała z pracy. Oan nie potrafi zrozumnieć, że szczęście którego szuka nie istenieje, że ten męższczyzna nie weźmie na barki matki i dwójki dzieci a jak weźmie to na chwile (już mieszkał z matką i dwójką dzieci krótką chwilę i ich wypieprzył z mieszkania). Ja nie chcę jej oddać dzieci dobrowolnie, za bardzo je kocham. Nie po trafię wyobrazic sobie ze tan ciul bawi się z moim małym synem. To wszystko to jakaś tragedia. Nie mogę pojąć jak Ona może tak niszczyć małżeństwo, rodzinę i szczęście dzieci. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Motoko ~Motoko Napisane 29 września 2020 - 10:08 Tak Ewo wiem że chodzi o normalny związek ale normalny związek to codzienna praca codziennie obowiązki bez fajerwerków i bez chwil luksusu. Jak się ludzie decydują na bycie razem i na dzieci to powinni być tego świadomi. Czasami się zastanawiam po co ludzie mają dzieci nie dogadują się nie układa im się a dalej w to brną i jeszcze mieszają w to dzieci. I po co w ostatecznym rozrachunku to niczego nie zmienia. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 10:18 Ona cały czas twierdzi że zabiłem w niej milość ale jakoś zanim on się napatoczył nigdy nie powiedziała że zabijam w niej milość. owszem sugerowała że jest źle w zwiazku i w kłótni kilka razy zagoziła rozwodem. kłóciliśmy się ale które małżeństwa się nie kłócą. Z dnia na dzień stałem się dla niej nikim. W dniu w którym on wyznał jej miłość. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 10:22 Jestem człowiekiem wierzącym, dla mnie małżeństwo to świętość, owszem gdybym bił zonę albo był alkohol to tak. wtedy uważam ze należy sie rostać. Ale rozwód przez to się się kłócimy? Dlatego ja nie wierzę, że ona chce przez to odejść. Ona po porstu ma według mnie zaślepione oczy, nie wiem ile to potrwa i czy zobaczy swój błąd. Powiedziała mi że ona niczego złego nie zrobiła. Dobija mnie ta sytuacja bo nadal ją kocham. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 10:25 ~Motoko napisał:Tak Ewo wiem że chodzi o normalny związek ale normalny związek to codzienna praca codziennie obowiązki bez fajerwerków i bez chwil luksusu. Jak się ludzie decydują na bycie razem i na dzieci to powinni być tego świadomi. Czasami się zastanawiam po co ludzie mają dzieci nie dogadują się nie układa im się a dalej w to brną i jeszcze mieszają w to dzieci. I po co w ostatecznym rozrachunku to niczego nie zmienia. E tam, ja mam i obowiązki i fajerwerki a nawet od czasu do czasu luksus pobycia w samotności. Wystarczyło dać jasno do zrozumienia swojemu mężowi, że nikt nikomu łaski nie robi, że jest w związku. Na związek czasami ostry zakręt wpływa zbawiennie i odświeżająco. Dzieci mają prawo wychowywać się w spokojnym i ciepłym domu, do którego każdy domownik wraca z ochotą jak do bezpiecznej przystani. Jeżeli, któryś z domowników zakłóca ten spokój należy mu to uświadomić i wskazać drogę do naprawy siebie. Jak nie skorzysta, usunąć z domu czym prędzej by dom nie cuchnął od śmiecia. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 10:30 ~Tomek napisał:Ona cały czas twierdzi że zabiłem w niej milość ale jakoś zanim on się napatoczył nigdy nie powiedziała że zabijam w niej milość. owszem sugerowała że jest źle w zwiazku i w kłótni kilka razy zagoziła rozwodem. kłóciliśmy się ale które małżeństwa się nie kłócą. Z dnia na dzień stałem się dla niej nikim. W dniu w którym on wyznał jej miłość. Przesadzasz bo jesteś zły, wściekły a takie emocje choć są dobre to nie są dobrymi doradcami. Ochłoń. Strategicznie do tego podejdź. Dzieci są Twoje i ona Ci ich nie zabierze. Daj jej do zrozumienia, że będziesz o nie walczył i że to ona Ciebie zdradza więc sąd nie będzie patrzył na nią przychylnym okiem. Najgorzej zrobisz jak będziesz brutalny wobec niej. Trzymaj emocje na wodzy. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Motoko ~Motoko Napisane 29 września 2020 - 10:41 I chyba właśnie Tomek próbuje uświadomić swojej kobiecie że ten spokój miru domowego zakłóca. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 10:53 Ewa ciężko trzymać nerwy na wodzy. Od 2 miesięcy próbuje rozgrywać to strategicznie. Ja nie złoże pozwu. Nie zrobię tego. Bo miej dzieci potem będą miały żal do mnie a nie do niej. A ona będzie się cieszyła że to przecież nie Ona złożyła pozew. Tak naprawdę wszystko utknęło w martwym punkcie i czuję że z każdym dniem ona oddala się ode mnie. Gdy próbowałem zapraszać ja na spacer czy kupwoać kwiaty to efekt był odwrotny do zamierzonego. Ale boje się że jak zacznę się wycofywać i myśleć tylko o sobie i o dzieciach to że jeszcze bardziej się oddalimy. Choć może jestem w błędzie. Może wtedy się opamięta. Nie wiem co mam myśleć nawet. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 10:56 ~Motoko napisał:I chyba właśnie Tomek próbuje uświadomić swojej kobiecie że ten spokój miru domowego zakłóca. Byle nie uświadamiał jej swoją brutalnością. Dla mnie krzyczący mężczyzna jest śmieszny. Krzycząca kobieta już nie. Dla mnie kiedy kobieta krzyczy mężczyzna powinien odwrócić się na pięcie i wyjść. Mężczyzna ma tą przewagę nad kobietą, że potrafi utrzymać emocje na wodzy. Jak wrzeszczy to jest nie poważny. Oboje krzycząc na siebie nie dbają o swój dom. Udowadnianie sobie racji nie posuwa do przodu jest taką zabawą, grą małżeńską. Ona dała mu sygnał, że czeka aż on zmądrzeje. Dlaczego musiała mu dawać taki sygnał? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 11:08 ~Ewa napisał:~Motoko napisał:I chyba właśnie Tomek próbuje uświadomić swojej kobiecie że ten spokój miru domowego zakłóca. Byle nie uświadamiał jej swoją brutalnością. Dla mnie krzyczący mężczyzna jest śmieszny. Krzycząca kobieta już nie. Dla mnie kiedy kobieta krzyczy mężczyzna powinien odwrócić się na pięcie i wyjść. Mężczyzna ma tą przewagę nad kobietą, że potrafi utrzymać emocje na wodzy. Jak wrzeszczy to jest nie poważny. Oboje krzycząc na siebie nie dbają o swój dom. Udowadnianie sobie racji nie posuwa do przodu jest taką zabawą, grą małżeńską. Ona dała mu sygnał, że czeka aż on zmądrzeje. Dlaczego musiała mu dawać taki sygnał? Tak powiedziała, że czeka aż ja zmądrzeje ale jestem pewien że to było w tym sensie że ona już jest gotowa na odejście ale ja nie. To prawda. Nigdy nie będę. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 11:13 ~Tomek napisał:Ewa ciężko trzymać nerwy na wodzy. Od 2 miesięcy próbuje rozgrywać to strategicznie. Ja nie złoże pozwu. Nie zrobię tego. Bo miej dzieci potem będą miały żal do mnie a nie do niej. A ona będzie się cieszyła że to przecież nie Ona złożyła pozew. Tak naprawdę wszystko utknęło w martwym punkcie i czuję że z każdym dniem ona oddala się ode mnie. Gdy próbowałem zapraszać ja na spacer czy kupwoać kwiaty to efekt był odwrotny do zamierzonego. Ale boje się że jak zacznę się wycofywać i myśleć tylko o sobie i o dzieciach to że jeszcze bardziej się oddalimy. Choć może jestem w błędzie. Może wtedy się opamięta. Nie wiem co mam myśleć nawet. Nie składaj pozwu ale go napisz i opisz sytuację, że żona oddaliła się z powodu nowej relacji z innym mężczyzną. Umów notariusza i podpisz rozdzielność, drugi krok podział majątku, trzeci krok zrób plan wychowawczy. Przygotuj się do rozwodu. Jak ona Ciebie nie kocha to jej nie zmusisz do tego. Nie każda kobieta potrafi wybrać rozsądek poza tym ten kij ma dwa końce. Czy Ty chciałbyś żeby ona była z Tobą z rozsądku? Pomyśl czy możesz być z kobietą, która Cię nie kocha i której już nie możesz ufać i generalnie Ty jesteś zamiast tamtego? Czy chcesz życia z kobietą, która już zawsze będzie obok, którą będziesz musiał kontrolować? Chcesz żyć w układzie? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie » odpowiedz » do góry
Zawsze, gdy pojawia się nazwisko Morawieckiego, to są jakieś duże pieniądze - mówił w "Faktach po Faktach" Marcin Kierwiński (KO), odnosząc się do doniesień o majątku premiera i jego
Do związku trzeba dwojga. Ale do rozstania wystarczy jedno. Głęboko w to wierzę i staram się ludziom tłumaczyć, że aby się rozstać, nie trzeba obopólnej zgody. Wystarczy, że jedna strona tego pragnie. Wystarczy, że jedna osoba nie chce rozmawiać i do dyskusji nie dojdzie. Wystarczy, że jedno ma w dupie, by starania drugiej strony nie odnosiły skutku. Krążą co prawda legendy o wybłaganych powrotach i wystaranych jednostronnie miłościach, ale nie wierzę w takie rozwiązania. Prędzej czy później ktoś się w takim związku obudzi i albo dojdzie do wniosku, że nie kocha – albo że nie wystarczy mu uczucie partnera. Mój przyjaciel bardzo zgrabnie to ostatnio ujął: Jeśli związek trzyma się tylko dlatego, że się bardzo o niego staram i ciągle walczę o to, żeby było dobrze, to wystarczy jeden kryzys; jedno nieuniknione potknięcie, trudności w pracy, choroba lub nawet gorszy dzień, by taki związek runął jak domek z kart. O dobry związek nie trzeba walczyć na co dzień. On powinien stać na mocnych fundamentach i wymagać remontu tylko w momentach kryzysowych. A te kryzysy będą. To pewne. Jeśli więc czujesz, że Twoja walka o związek trwa już długo. Nie tydzień lub miesiąc, ale rok lub lata. To daj sobie spokój i odejdź. Nie marnuj sobie życia, nie spędzaj lat na byciu nieszczęśliwym. Niezależnie od tego, czy to Ty nie kochasz partnera – czy to on nie kocha Ciebie, przez wzgląd na Was oboje – odejdź. Tak będzie lepiej. Odszedł do innej kobiety, bo nie mógł wytrzymać z żoną. Przeczytałam ostatnio zwierzenia pewnego mężczyzny, który zdradził żonę i w długim, emocjonalnym tekście tłumaczy, że to ona była temu winna. Artykuł macie tu (klik) i nosi wdzięczny tytuł „Odszedłem od żony. Dlaczego świat mnie nienawidzi?” aka „Zostawiłem ją dla innej kobiety. Ale to moja żona do tego doprowadziła”. Artykuł nie jest agresywny. Nawet żal się robi tego faceta, bo z tego, co opisuje, jego związek był już martwy od lat i z taką żoną, jak ją przedstawił w tekście, nikt normalny by nie wytrzymał. W skrócie: po urodzeniu dzieci ona przestała go zauważać, od lat nie uprawiali seksu, ona miała do niego ciągłe pretensje i traktowała go instrumentalnie. Po 10 latach zakochał się w innej kobiecie i postanowił odejść. Przeczytałam tekst. Biedny facet, pomyślałam. Biedna żona też. Tyle lat tkwili w tym związku, ewidentnie nieszczęśliwi i zamiast się normalnie w którymś momencie rozstać, zmuszali się do bycia razem. Bo dzieci. Bo jest szansa, że będzie lepiej. Bo brak kasy. Bo cokolwiek. Wielka szkoda, że żadne z nich nie miało jaj, żeby to zakończyć. Bo tkwienie w związku bez miłości jest jak chodzenie po polu minowym. Prędzej czy później ktoś się zakocha w kimś innym, kto da mu miłość i czułość, których brakuje w małżeństwie. A z tego już nic dobrego nie będzie, bo któreś będzie miało wyrzuty sumienia, drugie nagle poczuje się oszukane i może nawet pomyśli, że już nigdy z nikim nie będzie szczęśliwe. Może nawet tak się stanie, w wyniku obniżonej samooceny i nieufności będącej wynikiem bycia zdradzonym. No biedni ludzie. A potem przeczytałam komentarze. Szukanie winnego W komentarzach pełno opinii krytykujących żonę – że sama zasłużyła, że straszna, że właśnie przez takie kobiety rozpadają się związki. Ale nie zabrakło też i komentarzy krytykujących męża – że nieudacznik, że próbuje na nią zwalić winę za swoją zdradę. Ci pierwsi nie pomyśleli, że w artykule brakuje zeznań kobiety. A może historia opowiedziana jej oczami byłaby już inna? Może miała powody, by zachowywać się w dany sposób? Może i on miał swoje za uszami? Drudzy zaś zapominają, że każda zdrada ma swoją przyczynę. Nie zdradza się kobiet, które się kocha i z którymi jest się szczęśliwym. Nie skacze się na bok w szczęśliwych związkach (pomijam oczywiście wolne związki i choroby psychiczne. Nie, nie łączę jednego z drugim. Przypadkowo stoją obok siebie ;)). A czy nie przyszło Wam do głowy, że tu nie ma winnego? Że najzwyczajniej w świecie miłość między ludźmi wygasła? Albo że, zakładając teorię przeznaczenia, nie byli sobie pisani? Ona nie powinna była wyżywać się na mężu, a on nie powinien był zakochiwać się w innej. Ale przecież zarówno wyżywanie się na kimś jak i zakochiwanie w kimś innym nie bierze się z powietrza. Jeśli w ogóle można mówić tu o winie, to jest ona obopólna. Żadne z nich nie zakończyło tego związku wcześniej. Co jest gorsze: zdrada czy nieustanne unieszczęśliwianie partnera? No właśnie. W moralności naszej kultury niewiele jest gorszych rzeczy niż zdrada. A moim zdaniem trwanie w związku bez miłości, wyżywanie się na partnerze i złe go traktowanie jest równie złym uczynkiem. Oba wynikają z braku miłości lub innych poważnych problemów w związku. Obu można uniknąć, jeśli nad związkiem się popracuje – albo, jeśli ta praca nie pomaga – po prostu się ten związek zakończy. Tylko ludziom jaj do tego brakuje i wymyślają mnóstwo wymówek, by tego nie robić. Na przykład „że dzieci będą przez to cierpieć”. Uwierzcie mi, że dzieci dużo mocniej skrzywdzicie, zapełniając ich rodzinny dom kłótniami, pretensjami, cichymi dniami i zwykłym brakiem szczęścia ich rodziców. Dacie im wzór toksycznego związku, którym możecie zainfekować ich przyszłe relacje. Albo że nie opłaca się Wam rozstawać, bo długi rozwód, bo wspólny kredyt, bo brak kasy. No błagam. To jest tak niskiego sortu argument, że nawet nie chce mi się go komentować. Nie chce Ci się dążyć szczęścia, bo stracisz pieniądze? Przecież to jest właśnie jedyny cel posiadania pieniędzy – kupować nimi szczęście. nie krzywdź i nie pozwól innym się krzywdzić Nie wymagam od ludzi wiele. Nawet czasem się o to spieram z Sebą, bo on twierdzi, że wobec innych powinnam mieć takie same wymagania jak wobec siebie. Ale tak nie jest. Akceptuję fakt, że ludzie są w większości słabi, boją się i popełniają błędy. Nie skreślam ich tylko dlatego, że kogoś zdradzili albo zachowują się jak chujki w swoich związkach. Ich błędy, ich związki, ich życie. Ale wobec siebie i mojego partnera mam wysokie wymagania. Nie zdradzę człowieka, którego kocham. Nie będę też mu niszczyć życia awanturami, pretensjami lub zwykłym chłodem i wymagam tego samego od niego. Jeśli przestanę go kochać albo poczuję, że on nie kocha już mnie – zakończę ten związek. Niezależnie od tego, czy będą nas łączyć dzieci, kredyty lub mieszkania. Niezależnie od mojego wieku i tego, „czy jeszcze kogoś sobie znajdę”. Odejdę, bo szanuję siebie i mężczyznę, którego wybrałam. I chciałabym, żeby on miał to samo podejście. A komentatorom internetowym życzę, żeby spojrzeli na siebie zanim kogoś skrytykują. Żeby pomyśleli, czy przypadkiem nie kieruje nimi własna frustracja lub lęk. Żeby nie oceniali każdego na siłę, koniecznie i bezlitośnie – a już na pewno żeby tego nie robili przed poznaniem całego obrazka. Życzę im też, żeby przestali wreszcie szukać winnych – zwłaszcza w sprawach, w których chodzi o emocje. Miłość lub jej brak. Tu nie ma winnych. Miłość, wbrew temu, co się nam wciska do głów od dzieciństwa, nie jest jedna na całe życie. Nie jest nieskończona. Nie jest wieczna. I nie jest taka sama dla wszystkich. Handlujcie z tym. :)
Świąteczne Szczęście Leosia. Kraina Wiecznego Zimna. Uciekłem Z Getta. Ziemia. Pan Ciemności. Powiedz pszczołom, że odszedłem Książka już od 65,00 zł - od 65,00 zł, porównanie cen w 23 sklepach. Zobacz inne Powieści i opowiadania, najtańsze i najlepsze oferty, opinie..
Pewien mężczyzna na swoim blogu podzielił się historią swojego małżeństwa i wyjawił błąd, jaki popełnił. Jego przesłanie powinno dać nam do myślenia… Żona przestała go pociągać i ją zostawił. Gdy po dłuższym czasie ją spotkał, uświadomił sobie, jak bardzo tego żałuje. Szczere wyznanie: Żona przestała go pociągać Bloger opisuje swoją historię przyznając, że zostawił żonę dla innej: Życie pełne jest zakrętów i zdarzeń, na które nie mamy wpływu. Potrafi nas zaskoczyć i zmienić to, co do tej pory było dla nas wszystkim. Dokładnie rok temu odszedłem od mojej żony. Zostawiłem ją dla młodszej, ładniejszej i zgrabniejszej. Moja żona niestety była grubsza, jej ciało nie było już tak jędrne, miała cellulit, rozstępy i wiszący brzuch. Nie zwracała także uwagi na uczesanie i makijaż. Miał do niej pretensje, że nie robiła makijażu, nie malowała paznokci i nie goliła nóg. W dodatku chodziła głównie w powyciąganych dresach. Rzadko nosiła stanik, przez co jej piersi stawały się zwiotczałe. Nie wspomnę już o jej zarośniętych brwiach… to był koszmar. Długo można pisać, ale generalnie chodziło o to, że nie czułem już do niej pociągu. Nie zwracałem na nią uwagi i nie pamiętałem już kobiety, w której się zakochałem. Żona przestała go pociągać. Przypadkowe spotkanie Rok później mężczyzna spotkał swoją byłą żonę i był pod ogromnym wrażeniem. Według niego wyglądała cudownie. Była zadbana, schudnie ubrana i z seksownym ciałem. Zwrócił nawet uwagę na to, że jej usta były pomalowane pomadką. Nie wyglądała jak matka trójki dzieci, ale po dłuższej chwili zastanowienia dochodziło do mnie, że to jest matka i na dodatek naszych dzieci… I siedzę teraz, rozmyślając, dlaczego tak źle wyglądała w naszym małżeństwie. Nie chciałem się sam przed sobą do tego przyznać, ale to, jak wyglądała moja żona zależało też ode mnie. Nie miała czasu na siłownię, bo była cały czas w domu z dziećmi. Nie miała czasu na codziennie balsamowanie, modelowanie włosów czy makijaż. A jeśli już miała wolną chwilę, to inwestowała ten czas we mnie lub dzieci, zapominając o tym, że sama jest ważna w tym wszystkim. Czemu nie nosiła stanika? W pośpiechu, gdy karmi się dwójkę dzieci, na pewno było jej tak wygodniej. Spóźniona refleksja Dopiero po rozstaniu, bloger zdał sobie sprawę, jak wiele robiła jego żona. I, jak przyznaje, pomimo wielu obowiązków kobieta zawsze się uśmiechała do niego i dzieci. Teraz ma wyrzuty sumienia, że nie potrafił tego docenić. Dziś chcę powiedzieć jedno. Wiem, co to znaczy mieć prawdziwą kobietę w domu. Pozwoliłem jej odejść. Zniszczyłem życie sobie i straciłem osobę, która była moim największym szczęściem. Zamieniłem prawdziwe piękno na to powierzchniowe i złudne. Ale to była dla mnie lekcja, której nigdy nie zapomnę i będzie mi towarzyszyć przez całe życie. Jego była żona spotkała kogoś, kto zaczął jej pomagać w domowych obowiązkach i dzięki temu znalazła czas, by zadbać o siebie. Znalazła kogoś, kto jest dla niej partnerem, a nie traktuje jej jak służącą. Zrozumiałem to zdecydowanie za późno, ale wierzę, że przeczyta to ktoś w podobnej sytuacji i będzie wiedział już, jak się zachować… Z całą pewnością takich historii jest więcej. Starajmy się traktować drugą osobę jak partnera – nie jak zło konieczne. Niech każdy przemyśli to i podejmie odpowiednie kroki…
Powiedz Pszczołom że Odszedłem na Allegro.pl - Zróżnicowany zbiór ofert, najlepsze ceny i promocje. Wejdź i znajdź to, czego szukasz!
1 2015-10-18 10:50:55 Ostatnio edytowany przez smallangel (2015-10-18 10:53:48) smallangel Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-06-25 Posty: 836 Wiek: 35 Temat: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Ciekawy artykuł. Zamieszczam go tutaj, bo myślę, że wart jest przeczytania. Drogie kobiety, Zanim mnie czy innego faceta radykalnie ocenicie, pomyślcie, że to nie jest tak, że facet zawsze jest draniem. Związki rozpadają się z różnych powodów. Nawet jeśli to jedna strona mówi „koniec" i pakuje walizki. Mnie nie było łatwo powiedzieć „koniec", bo mam z żoną dwoje wspaniałych dzieci. Kilka lat wierzyłem, że coś się między nami zmieni, proponowałem terapię, starałem się. Ale o tym nikt nie wie, prawda? Według wersji mojej żony jestem draniem, który odszedł do innej. Nie, nie odszedłem do innej. Odszedłem od niej. Bo po 10 latach walki się to my, faceci zawsze jesteśmy winni?!Odszedłem, bo….Zdarzyło się milion rzeczy, które do tego po urodzeniu dzieci, przestała mnie zauważaćPrzestałem dla niej istnieć. Byłem tylko maszynką do zarabiania pieniędzy, pomocą domową, której zadaniem jest coś posprzątać, podać. Wiem, że tak się dzieje. To nie jest, że nie wiedziałem, że związek się nie zmienia. Byłem pewny, że się zmienia. Ale naprawdę aż tak, że dla drugiej osoby przez kilka lat nie ma innego życia. Że staje się tylko matką? „Może wyjdziemy do kina? Na kolację" proponowałem. Mieliśmy nianię, dwie życzliwe babcie. „Nie chcę wychodzić" mówiła wprost. Ileś razy. Przestałem dawała mi żadnego wsparciaWydaje mi się, że ją wspierałem. Zapewniałem jej byt, starałem się być dobrym ojcem. W drugą stronę to nie działało. Byłem tę bardziej emocjonalną stroną w związku, brakowało mi zrozumienia. Kryzys w pracy, przychodzę do domu, chcę porozmawiać. „Ale chyba nie rzucisz pracy?! Kto będzie zarabiał" kończyła. I przerzucała się na temat swojej pracy, dzieci, obowiązków. Przysięgam, nigdy mnie do końca nie wysłuchała. Kiedyś byłem w nią tak zapatrzony, że mi to nie przeszkadzało. Ale w końcu A po co mi seks – mówiłaIle razy można słyszeć: „nie". Najpierw dlatego, że ona jest w ciąży (zrozumiałem), potem, bo dziecko jest małe (zrozumiałem), bo druga ciąża ( zrozumiałem), bo drugie dziecko jest mało (już mniej), bo ona jest zmęczona obowiązkami (nie rozumiałem).Zanim zaśmiejesz się, że jestem podłym egoistą i niedorosłym gościem zastanów się, czy fajnie by Ci było gdyby ktoś Ci ciągle odmawiał seksu. Nie wpadłabyś we frustrację, nie zaczęła myśleć o zdradzie? Nigdy nie ukrywałem– seks jest ważny. Białe małżeństwo to nie jest coś, czego pragnąłem. Szczególnie, że kochałem żonę. Najważniejsi byli rodziceKobiety żądają od nas, żeby nasza matka nie była najważniejsza. Jak mamy z nią dobre relacje jesteśmy dziecinni, nie odcięliśmy pępowiny. Ale, gdy ona ma fajną relację z mamą– to super. Również wtedy, kiedy ta mama wtrąca się we wszystko. Nawet koleżanki mojej żony nieraz mówiły: „Postaw się, ona przesadza". Jej ingerencja w nasze życie dotyczyła wszystkiego: wychowania dzieci, dbania o nie, naszego remontu (dlaczego takie ściany? Po co wam taki duży stół?), spędzania wakacji itd itp. Ona narzekała na matkę, po czym nie potrafiła się jej przeciwstawić. „Jesteś ze mną czy z nią?" złościłem się. A ona się złościła, że jej nie rozumiem. Nie, nie rozumiałem. Wciąż się złościła albo obrażała. Również przy innychOd zakochania przeszliśmy do momentu, w którym ona przestała mnie szanować. Być może sam do tego doprowadziłem, bo nie postawiłem jej wyraźnych granic. „Gdzie ty to kładziesz?!", „A, bo Paweł o niczym nie pamięta". W awanturach potrafiła być wulgarna i potwornie raniąca. Na porządku dziennym były słowa: „wypiera….aj", „możesz się wyprowadzić", „chcesz się rozwieść, proszę bardzo". Przez lata byłem jednak wierny. Na wszystkie próby ratowania związku reagowała słowami: „Nie przesadzaj!", „W życiu nie pójdę do psychologa". W końcu się poddałem. Rok temu poznałem w pracy kobietę, też matkę, samotną. Zakochałem się. Kiedy powiedziałem o tym Marcie, mojej żonie najpierw dostała furii, potem zaczęła błagać mnie, żebym został. Że ona się zmieni. Ale ja już nie chciałem, żeby ona się zmieniła. Chciałem kiedyś. Poza tym nie wierzyłem w jej przemianę. Gdy wiedziała, że i tak odejdę– zaczęła podburzać wszystkich przeciwko mnie. Też dzieci. Nie jest w stanie nic zrobić, bo dzieci mnie kochają. Ale dlaczego robi to teraz, dlaczego zachowuje się jak kochająca żona, chociaż wcześniej mówiła: „wyprowadź się", „chcesz się rozwieść, proszę bardzo". Naszym wspólnym przyjaciołom płacze w słuchawkę. Opowiada jak mnie kocha. Po co ten cyrk? Chciałbym się rozwieść. Zostawiam jej dom, samochód, będę płacił alimenty, zaproponowałem opiekę pół na pół. Godzę się na wszystko, bo chcę końca tego facet potrafi przestać kochać kobietę. Ale często dlatego, że ona pracuje na to latami. Dlaczego kobietę, która odchodzi od męża, bo ją niszczy wszyscy rozumieją?Dlaczego nikt nie rozumie mężczyzny, który odchodzi od kobiety, bo ona go niszczy?PawełZaczerpnięte : … nienawidzi 2 Odpowiedź przez zahir2603 2015-10-18 11:21:41 zahir2603 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-03-18 Posty: 657 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie wątek smallengela. Nasunęło mi to pytanie, które on zadał a które mi do dziś tkwi w głowie- po co ten cyrk?!Właśnie.... Po dwóch miesiącach cudownych codziennych smsów, jak to on kocha i żałuje, jak wie co stracił! Po długich przekonywaniach mnie, żebym wysłuchała i dała wrocic! Po wielu propozycjach pomocy ( sprawa wypadnietego dysku i wizyty lekarskie), wreszcie po trzech spotkaniach i ( nadal nie rozumiem jak mogłam być tak głupia)-ostatnim seksie, dowiaduje się, że to wszystko z ZEMSTY! Jak to?! Za co zemsta, dlaczego, po co?! Czy ktoś mi to wytlumaczy?! Po co ten cyrk?! 3 Odpowiedź przez zmierzch 2015-10-18 12:45:34 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-18 13:27:20) zmierzch Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-07 Posty: 543 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. smallangelCzy ty nie widzisz różnicy pomiędzy wyjściem z niesatysfakcjonującego związku a odejściem do kogoś innego?Wiadomo, że nikt nie odchodzi ze związku, który przynosi mu satysfakcję, ale jest diametralna różnica między odejściem w próźnię a złapaniem kolejnej na pytanie tytułowe wątku, to nienawiść spowodowana jest pogardą dla ludzi, którzy nie potrafią rozstać się z powodu "niezgodności charakterów" ale potrzebują motywacji faceta z artykułu "zapracowała" na rozstanie, ale (na pewno) nie na poniżenie i upokorzenie, które jej zaserwował małżonek zdradzając i opuszczając ją DLA innej. Małżonek "zapracował" sobie na pogardę i nienawiść otoczenia/społeczeństwa, ale (chyba) nie zasłużył na oziębłość i obojętność żony. 4 Odpowiedź przez Paweło 2015-10-18 12:49:12 Ostatnio edytowany przez Paweło (2015-10-18 12:55:22) Paweło Net-facet Nieaktywny Zawód: Kagaku gijutsu sha Zarejestrowany: 2015-02-22 Posty: 1,620 Wiek: już 33 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Dla mnie to niewiarygodne żaden facet nie wytrzyma 10 lat bez tym to jasno potwierdza moje przykłady ale jak pisałem to na mnie posypały się tym przypadku nie ma kredytów ani zachowania bicia zachowań typu borderline więc bardziej usprawiedliwia takie zachowanie mój przykład. Transhumanista "Starzenie się to odwieczna choroba choroba która należy w końcu wyleczyć" (strona niekomercyjna)"Człowiekowi mądremu cała ziemia jest dostępna, gdyż ojczyzną szlachetnej duszy jest cały świat" Demokryt 5 Odpowiedź przez rojka 2015-10-18 12:56:36 Ostatnio edytowany przez rojka (2015-10-18 12:57:00) rojka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-05-30 Posty: 728 Wiek: odpowiedni Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. zahir2603 napisał/a:Przeczytałem wątek smallengela. Nasunęło mi to pytanie, które on zadał a które mi do dziś tkwi w głowie- po co ten cyrk?!Smallangel to kobieta- przytoczyła tylko czyjś artukuł. Smallangel edytuj jakoś początek ,gbybym nie widziała Cię wcześniej - pierwsze wrażenie, że to Twoja opowieść 6 Odpowiedź przez Kamoa 2015-10-18 13:04:26 Kamoa Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-21 Posty: 2,004 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie się do rojki , odp; j/w . 7 Odpowiedź przez apologises 2015-10-18 13:15:17 apologises Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-06-27 Posty: 734 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie sam artykuł został przytoczony wczoraj na jako jeden z komentarzy dla kobiety zdziwionej zachowaniem męża i odpowiedziami użytkowników. Pięknie obrazuje samozapatrzenie w związkach. 8 Odpowiedź przez zmierzch 2015-10-18 13:15:33 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-18 13:26:04) zmierzch Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-07 Posty: 543 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. rojka napisał/a:Smallangel edytuj jakoś początek ,gbybym nie widziała Cię wcześniej - pierwsze wrażenie, że to Twoja opowieść Przecież smallangel wyraźnie zaznaczyła, że treść jej postu to przedruk artykułu: 9 Odpowiedź przez rojka 2015-10-18 13:45:32 rojka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-05-30 Posty: 728 Wiek: odpowiedni Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. zmierzch napisał/a:rojka napisał/a:Smallangel edytuj jakoś początek ,gbybym nie widziała Cię wcześniej - pierwsze wrażenie, że to Twoja opowieść Przecież smallangel wyraźnie zaznaczyła, że treść jej postu to przedruk artykułu:Tak, widziałam, przeczytałam ale nie dla Wszystkich jest to jasne. I tak już się zaczęło , że Ona to On. Może chociaż cudzysłów by się przydał? 10 Odpowiedź przez Nektarynka53 2015-10-18 13:56:35 Ostatnio edytowany przez Nektarynka53 (2015-10-18 13:57:37) Nektarynka53 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-24 Posty: 2,165 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. smallangel napisał/a:Ciekawy artykuł. Zamieszczam go tutaj, bo myślę, że wart jest mnie byłby gdyby:1) Założony temat został założony w celu wywołania dyskusji na określone pytania zadane przez Autora/Autorkę (?), a opowieść służyła tylko jako przykład (aby każdy widział o co konkretnie chodzi);2) Oprócz jak to widzą Panowie, było jak to widzą Panie - zapewniam obie strony mają wiele sobie do zarzucenia, a niestety często jest tak, że skrzywdzona osoba będąc pod wpływem emocji POTRAFI dodać to i owo od siebie, aby oczernić drugą stronę - wyłować frustrację, na obiektywność przyjdzie czas nie widzę najmniejszego sensu. 11 Odpowiedź przez Zorija 2015-10-19 20:24:51 Zorija Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-04 Posty: 1,625 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Ja też byłabym ciekawa, jak to wyglądało ze strony żony...Argumenty typu: nie zauważała mnie po urodzeniu dzieci, jej mamusia się nam wtrącała, nie wspierała mnie, brak seksu tłumaczyła małymi dziećmi --->>> są jak dla mnie SŁABE...A jeszcze to zakończenie - "ale mimo wszystko nie zdradziłem jej przez lata"! No brawo! medal się temu panu należy...Tak na marginesie... ja, gdy miałam malutkie dziecko... potem drugie... też nie miałam ochoty na taki seks jak wcześniej...A argument - "ja chciałem seksu bo przecież ją kochałem"...uuuuuuuuuuu... słabizna do kwadratu... szkoda, że z tej wielkiej miłości nie zauważył i nie zrozumiał, że to taki okres, kiedy kobieta pada ma twarz a seks jest czasem ostatnią rzeczą o której marzy... potem to na szczęście przechodzi Tej z biura, z odhodowanymi dziećmi może właśnie już znów się zachciało... a on akurat był pod ręką... żałosne 12 Odpowiedź przez Nektarynka53 2015-10-19 21:16:31 Nektarynka53 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-24 Posty: 2,165 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Zorija napisał/a:Ja też byłabym ciekawa, jak to wyglądało ze strony żony...Argumenty typu: nie zauważała mnie po urodzeniu dzieci, jej mamusia się nam wtrącała, nie wspierała mnie, brak seksu tłumaczyła małymi dziećmi --->>> są jak dla mnie SŁABE...A jeszcze to zakończenie - "ale mimo wszystko nie zdradziłem jej przez lata"! No brawo! medal się temu panu należy...Tak na marginesie... ja, gdy miałam malutkie dziecko... potem drugie... też nie miałam ochoty na taki seks jak wcześniej...A argument - "ja chciałem seksu bo przecież ją kochałem"...uuuuuuuuuuu... słabizna do kwadratu... szkoda, że z tej wielkiej miłości nie zauważył i nie zrozumiał, że to taki okres, kiedy kobieta pada ma twarz a seks jest czasem ostatnią rzeczą o której marzy... potem to na szczęście przechodzi Tej z biura, z odhodowanymi dziećmi może właśnie już znów się zachciało... a on akurat był pod ręką... żałosne No co Ty przecież On taki biedny i skrzywdzony przez świat . Zrobił WSZYSTKO, aby Jej pomóc, wesprzeć i odciążyć w obowiązkach. Pathetic... 13 Odpowiedź przez aviator999 2015-10-20 08:59:26 aviator999 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-26 Posty: 19 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. WitamZapewne zostanę "zjedzony" przez Panie - ale niestety tan artykuł realistycznie oddaj podejście NIEKTÓRYCH kobiet do małżeństwa. Jestem żywym przykładem takiego faceta opisanego w tym artykule. Pasuję do niego w 99% - ten 1% to jak na razie brak zdrady z moje strony. Pisze "na razie" - bo dłużej już takiego traktowania przez małżonkę nie wytrzymam. Priorytety mojej żony wg kolejności to - dzieci, jej rodzice, jej rodzeństwo, dom, pies i na szarym końcu ja -czyli bankomat i czasami samiec, który ma obsłużyć ją w obserwacji moich znajomych - niestety coraz więcej kobiet ma takie właśnie roszczeniowe podejście do życia Drogie Panie i również Panowie- aby małżeństwo było zgodne i przetrwało długie lata - musi być pielęgnowane przez OBIE STRONY. W momencie, gdy jedna ze stron (dotyczy to tak i kobiety jak i mężczyzny) zostanie odsunięta w małżeństwie na boczny tor - prędzej czy później dojdzie do potem płacz i zgrzytanie zębami. 14 Odpowiedź przez zmierzch 2015-10-20 09:08:38 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-20 09:09:08) zmierzch Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-07 Posty: 543 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:WitamZapewne zostanę "zjedzony" przez Panie - ale niestety tan artykuł realistycznie oddaj podejście NIEKTÓRYCH kobiet do małżeństwa. Jestem żywym przykładem takiego faceta opisanego w tym artykule. Pasuję do niego w 99% - ten 1% to jak na razie brak zdrady z moje strony. Pisze "na razie" - bo dłużej już takiego traktowania przez małżonkę nie wytrzymam. Priorytety mojej żony wg kolejności to - dzieci, jej rodzice, jej rodzeństwo, dom, pies i na szarym końcu ja -czyli bankomat i czasami samiec, który ma obsłużyć ją w obserwacji moich znajomych - niestety coraz więcej kobiet ma takie właśnie roszczeniowe podejście do życia Drogie Panie i również Panowie- aby małżeństwo było zgodne i przetrwało długie lata - musi być pielęgnowane przez OBIE STRONY. W momencie, gdy jedna ze stron (dotyczy to tak i kobiety jak i mężczyzny) zostanie odsunięta w małżeństwie na boczny tor - prędzej czy później dojdzie do potem płacz i zgrzytanie mam zamiaru ciebie "zjeść", ale gdybyś był tak uprzejmy i naskrobał kilka słów z uzasadnieniem, w jakim celu, po co i dlaczego tkwisz w małżeństwie, które jak odczytuję twój post, nijak ciebie nie satysfakcjonuje?Tylko proszę nie pisz, że ze względu na dzieci, bo skoro już myślisz o zdradzie i tylko rozglądasz się za chętną, to dzieci raczej nie zaprzątają twojej uwagi a jak zdrada się wyda, to i tak będzie po twoim małżeństwie i "pomieszkiwaniu" z dziećmi. 15 Odpowiedź przez zbytdelikatna 2015-10-20 09:13:17 Ostatnio edytowany przez zbytdelikatna (2015-10-20 13:35:34) zbytdelikatna Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-09-17 Posty: 1,287 Wiek: żaden ;) Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. ... Czasem ratują nas prawdziwe drobiazgi : zmiana pogody, gest dziecka, filiżanka doskonałej Carroll "Dziecko na niebie". 16 Odpowiedź przez aviator999 2015-10-20 09:51:02 Ostatnio edytowany przez aviator999 (2015-10-20 09:54:21) aviator999 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-26 Posty: 19 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. zmierzch napisał/a:Nie mam zamiaru ciebie "zjeść", ale gdybyś był tak uprzejmy i naskrobał kilka słów z uzasadnieniem, w jakim celu, po co i dlaczego tkwisz w małżeństwie, które jak odczytuję twój post, nijak ciebie nie satysfakcjonuje?Tylko proszę nie pisz, że ze względu na dzieci, bo skoro już myślisz o zdradzie i tylko rozglądasz się za chętną, to dzieci raczej nie zaprzątają twojej uwagi a jak zdrada się wyda, to i tak będzie po twoim małżeństwie i "pomieszkiwaniu" z jednak właśnie zostałem "nadgryziony"Nie wkładaj proszę w moje usta słów, których nie napisałem!!!Wybacz, ale nigdzie nie napisałem, że rozglądam się za chętną i koniecznie chcę zdradzić. Napisałem, że dłużej tak nie wytrzymam. MOŻE zdarzyć się, że znajdzie się inna kobieta, która dojrzy we mnie człowieka a nie bankomat. Między szukaniem zdrady a dopuszczeniem możliwości zdrady jest wielka dlaczego tkwię w tym małżeństwie - właśnie tylko i wyłączne dla dzieci. Wiem, że gdybym odszedł (nawet bez zdrady, nie mając nikogo na boku) - to moja małżonka urządziła by mi piekło w rodzinie i zrobiła wszystko, aby mnie odizolować od dzieci. Niestety taki ma charakterek i niestety takie jest sądownictwo w - też usłyszałem od żony, że jak się nie podoba to mogę odejść. 17 Odpowiedź przez zmierzch 2015-10-20 10:00:19 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-20 10:12:58) zmierzch Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-07 Posty: 543 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:zmierzch napisał/a:Nie mam zamiaru ciebie "zjeść", ale gdybyś był tak uprzejmy i naskrobał kilka słów z uzasadnieniem, w jakim celu, po co i dlaczego tkwisz w małżeństwie, które jak odczytuję twój post, nijak ciebie nie satysfakcjonuje?Tylko proszę nie pisz, że ze względu na dzieci, bo skoro już myślisz o zdradzie i tylko rozglądasz się za chętną, to dzieci raczej nie zaprzątają twojej uwagi a jak zdrada się wyda, to i tak będzie po twoim małżeństwie i "pomieszkiwaniu" z jednak właśnie zostałem "nadgryziony"Nie wkładaj proszę w moje usta słów, których nie napisałem!!!Wybacz, ale nigdzie nie napisałem, że rozglądam się za chętną i koniecznie chcę zdradzić. Napisałem, że dłużej tak nie wytrzymam. MOŻE zdarzyć się, że znajdzie się inna kobieta, która dojrzy we mnie człowieka a nie bankomat. Między szukaniem zdrady a dopuszczeniem możliwości zdrady jest wielka dlaczego tkwię w tym małżeństwie - właśnie tylko i wyłączne dla dzieci. Wiem, że gdybym odszedł (nawet bez zdrady, nie mając nikogo na boku) - to moja małżonka urządziła by mi piekło w rodzinie i zrobiła wszystko, aby mnie odizolować od dzieci. Niestety taki ma charakterek i niestety takie jest sądownictwo w - też usłyszałem od żony, że jak się nie podoba to mogę napisałeś, że dłużej obecnej sytuacji i atmosfery w swoim związku nie wytrzymasz i JESZCZE nie zdradzasz, stąd moje dywagacje Ale rozumiem. Jesteś jednym z tych biednych misiów, którzy zostali omotani przez żonę, siłą zaciągnięci przed ołtarz, bezsilni i skazani na pociesznie się w ramionach innej kobiety, która zrozumie, jakim on naprawdę jest skarbem zaniedbanym przez złą żonę i GO ja pytam, co ty robisz żeby siebie samego uratować zamiast czekać na wybawicielkę 18 Odpowiedź przez zbytdelikatna 2015-10-20 10:03:10 Ostatnio edytowany przez zbytdelikatna (2015-10-20 13:36:19) zbytdelikatna Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-09-17 Posty: 1,287 Wiek: żaden ;) Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. E widzę, że to osobista wojna, niepotrzebnie się wtrąciłam Czasem ratują nas prawdziwe drobiazgi : zmiana pogody, gest dziecka, filiżanka doskonałej Carroll "Dziecko na niebie". 19 Odpowiedź przez smallangel 2015-10-20 10:19:00 Ostatnio edytowany przez smallangel (2015-10-20 10:20:29) smallangel Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-06-25 Posty: 836 Wiek: 35 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Zmierzch - pozwolisz, że odpowiem na pytanie później Czytam wszystko Czekam - by zobaczyć jak rozwinie się dyskusja 20 Odpowiedź przez lilianna90 2015-10-20 11:01:12 lilianna90 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-15 Posty: 817 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie się z jedną z pierwszym odpowiedzi. jest Ci źle to się rozchodzimy, a nie dopiero jak się pozna kogoś nowego. To nie rozejście się dorosłych ludzi, a tchórzliwa ucieczka bo facet nie potrafił zostać sam. Jest źle, nie da się tego naprawić, nie kochasz żony/męża to wtedy się pakujesz i się rozchodzicie. Może gdyby zrobił coś takiego wcześniej żona by przejrzała na oczy. Dla mnie zwykła zdrada i porzucenie. Każdy kij ma dwa końce nie wierzę w jego idealizm jaki przedstawia. Przypuszczam, że żona ze swojej perspektywy zupełnie inaczej by to przedstawiła. Nawet raz tutaj na forum okazało się, że partnerzy przypadkiem odnaleźli swoje wątki. Najpierw historię opisał mężczyzna, posypała się fala krytyki na kobietę. Kolejny komentarz to była odpowiedź jego partnerki z jej perspektywy i nagle wszyscy poparli kobietę. Wniosek z tego taki- punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. 21 Odpowiedź przez aviator999 2015-10-20 11:04:49 Ostatnio edytowany przez aviator999 (2015-10-20 11:09:13) aviator999 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-26 Posty: 19 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. zmierzch napisał/a:aviator999 napisał/a:zmierzch napisał/a:Nie mam zamiaru ciebie "zjeść", ale gdybyś był tak uprzejmy i naskrobał kilka słów z uzasadnieniem, w jakim celu, po co i dlaczego tkwisz w małżeństwie, które jak odczytuję twój post, nijak ciebie nie satysfakcjonuje?Tylko proszę nie pisz, że ze względu na dzieci, bo skoro już myślisz o zdradzie i tylko rozglądasz się za chętną, to dzieci raczej nie zaprzątają twojej uwagi a jak zdrada się wyda, to i tak będzie po twoim małżeństwie i "pomieszkiwaniu" z jednak właśnie zostałem "nadgryziony"Nie wkładaj proszę w moje usta słów, których nie napisałem!!!Wybacz, ale nigdzie nie napisałem, że rozglądam się za chętną i koniecznie chcę zdradzić. Napisałem, że dłużej tak nie wytrzymam. MOŻE zdarzyć się, że znajdzie się inna kobieta, która dojrzy we mnie człowieka a nie bankomat. Między szukaniem zdrady a dopuszczeniem możliwości zdrady jest wielka dlaczego tkwię w tym małżeństwie - właśnie tylko i wyłączne dla dzieci. Wiem, że gdybym odszedł (nawet bez zdrady, nie mając nikogo na boku) - to moja małżonka urządziła by mi piekło w rodzinie i zrobiła wszystko, aby mnie odizolować od dzieci. Niestety taki ma charakterek i niestety takie jest sądownictwo w - też usłyszałem od żony, że jak się nie podoba to mogę napisałeś, że dłużej obecnej sytuacji i atmosfery w swoim związku nie wytrzymasz i JESZCZE nie zdradzasz, stąd moje dywagacje Ale rozumiem. Jesteś jednym z tych biednych misiów, którzy zostali omotani przez żonę, siłą zaciągnięci przed ołtarz, bezsilni i skazani na pociesznie się w ramionach innej kobiety, która zrozumie, jakim on naprawdę jest skarbem zaniedbanym przez złą żonę i GO ja pytam, co ty robisz żeby siebie samego uratować zamiast czekać na wybawicielkę Wybacz, ale twoje posty odbieram jako atak personalny kobiety na całą rasę mężczyzn. Typowa "solidarność jajników"Sarkazm aż się wylewa z wypowiedzi. Z Twoich wypowiedzi wynika (a raczej z sarkazmu), że to niemożliwe, aby facet mógł być biednym i pokrzywdzonym ze są jeszcze na tym świecie porządni faceci i są również kobiety zołzy jak i odwrotnie - są faceci dupki i porządne zostałem siłą zaciągnięty przed ołtarz. Byłem i nadal jestem (może to się wydawać dla Ciebie dziwne) jeszcze zakochany w swojej żonie. Ale wygląda na to, że jest to tylko jednostronne. Niestety miłość stopniowo przechodzi w nie zdradziłem okresie narzeczeństwa i pierwsze lata po ślubie były wspaniałe. Odstawienie na bocznicę rozpoczęło się stopniowo, po pojawieniu się dzieci. Z obecnego zachowania i wypowiedzi mojej żony wnioskuję, że ona dostała, co chciała i już nie musi się już dalej starać w małżeństwie. Ma dzieci, dom i osła, który wszystko utrzymuje. Nawet jakbym odszedł, to sąd pozostawi jej dzieci i przyzna alimenty. Czyli w jej życiu tak naprawdę nic się nie zmieni - co najwyżej będzie musiała sama nauczyć się wkręcać żarówkę i wbijać gwoździe :-). Oczywiście najbardziej ucierpią na tym nie widziałaś filmu Tato (Linda, Pazura, Janda) - to polecam, daje do jedno zasadnicze pytanie - dlaczego żona autora artykułu nagle chciała się zmienić, jak on oznajmił, że odchodzi??/Proste - zaczyna się doceniać osoby, jak się je straci. 22 Odpowiedź przez madoja 2015-10-20 11:08:46 Ostatnio edytowany przez madoja (2015-10-20 11:13:00) madoja Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-02-08 Posty: 2,445 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Mnie to nie dotyczy, nie mam dzieci (jeszcze) i wiem że łatwo ocenić komuś " ech te niedobre kobiety, biedny facet, to oczywiste że chciał seksu, a żona myślała tylko o dzieciach". Jednak jest to sensowne nawet z ewolucyjnego punktu widzenia - po rozmnożeniu się samicę przestaje interesować seks, bo osiągnęła to co chciała (potomstwo).Druga sprawa jest taka, ze przeważnie kobiety odmawiają potem seksu, bo mają za złe partnerowi, że za mało jest tak, że facet wraca z pracy i uważa że jego rola się skończyła, leży w domu i odpoczywa, a kobieta pracuje cały dzień. 23 Odpowiedź przez zmierzch 2015-10-20 11:11:45 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-20 11:12:37) zmierzch Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-07 Posty: 543 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:zmierzch napisał/a:aviatorSam napisałeś, że dłużej obecnej sytuacji i atmosfery w swoim związku nie wytrzymasz i JESZCZE nie zdradzasz, stąd moje dywagacje Ale rozumiem. Jesteś jednym z tych biednych misiów, którzy zostali omotani przez żonę, siłą zaciągnięci przed ołtarz, bezsilni i skazani na pociesznie się w ramionach innej kobiety, która zrozumie, jakim on naprawdę jest skarbem zaniedbanym przez złą żonę i GO ja pytam, co ty robisz żeby siebie samego uratować zamiast czekać na wybawicielkę Wybacz, ale twoje posty odbieram jako atak personalny kobiety na całą rasę mężczyzn. Typowa "solidarność jajników"Sarkazm aż się wylewa z wypowiedzi. Z Twoich wypowiedzi wynika (a raczej z sarkazmu), że to niemożliwe, aby facet mógł być biednym i pokrzywdzonym ze są jeszcze na tym świecie porządni faceci i są również kobiety zołzy jak i odwrotnie - są faceci dupki i porządne zostałem siłą zaciągnięty przed ołtarz. Byłem i nadal jestem (może to się wydawać dla Ciebie dziwne) jeszcze zakochany w swojej żonie. Ale wygląda na to, że jest to tylko jednostronne. Niestety miłość stopniowo przechodzi w nie zdradziłem okresie narzeczeństwa i pierwsze lata po ślubie były wspaniałe. Odstawienie na bocznicę rozpoczęło się stopniowo, po pojawieniu się dzieci. Z obecnego zachowania i wypowiedzi mojej żony wnioskuję, że ona dostała, co chciała i już nie musi się już dalej starać w małżeństwie. Ma dzieci, dom i osła, który wszystko utrzymuje. Nawet jakbym odszedł, to sąd pozostawi jej dzieci i przyzna alimenty. Czyli w jej życiu tak naprawdę nic się nie zmieni - co najwyżej będzie musiała sama nauczyć się wkręcać żarówkę i wbijać gwoździe :-). Oczywiście najbardziej ucierpią na tym nie widziałaś filmu Tato (Linda, Pazura, Janda) - to polecam, daje do ale nie odpowiadam za twój odbiór moich postów. Widocznie tak masz ukształtowany światopogląd o solidarności jajników, że cokolwiek bym nie napisała, to dokładnie tak to sarkazm był zamierzony. Dobrałam taki środek dotarcia do ciebie, który w mojej ocenie mógł być skuteczny..Czy odpowiesz mi na pytanie:W jaki sposób masz zamiar siebie uratować zamiast czekać na wybawicielkę?A może powinnam zapytać, czy stać ciebie na jakąkolwiek aktywność aby poprawić relacje w swoim związku, czy będziesz biernie czekał aż jakaś koleżanka z pracy (forumowy standard) wykona gest przyzwalający na adorację i wówczas nagle odzyskasz jaja? 24 Odpowiedź przez Kareena 2015-10-20 11:23:06 Kareena Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: redaktor Zarejestrowany: 2013-11-12 Posty: 523 Wiek: 29 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Każdy medal ma dwie strony. Faceci często zarzucają żonom, że po latach małżeństwa, gdy są już dzieci, stają się oziębłe i niechętne do seksu. Ale kobiety często zarzucają facetom, że nie zajmują się dziećmi, nie pomagają w domu itd. Może dlatego, że jestem kobietą obserwując otoczenie zwracam przede wszystkim uwagę na wygodnicką postawę mężczyzn. I rzeczywiście, wielu żonatych myśli, że jak pracuje i zarabia to w domu nie musi pomagać - a tym bardziej zajmować się tym przypadku może być tak, że kobieta jest wyjątkowo oziębła emocjonalnie, a może być tak, że facet sam się nieświadomie sprowadził do roli "bankomatu". Autor pisze, że starał się, zapraszał, a żona odpowiadała "nie mam ochoty". Dlaczego nie miała ochoty? Może była wykończona po dniu pracy i obowiązków domowych? Czy ten mężczyzna pomagał jej wieczorem w domu, pomagał (nie zawsze, naprzemiennie) dzieciom w lekcjach? Czy przychodził z pracy do domu i miał roszczenia, żeby go obsłużyć?Najczęściej jest tak, że obie strony są winne. Moim zdaniem to kwestia egoizmu w związku i braku empatii. "Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej".Albert Einstein 25 Odpowiedź przez Araquelle 2015-10-20 11:55:54 Araquelle Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-30 Posty: 393 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:I jedno zasadnicze pytanie - dlaczego żona autora artykułu nagle chciała się zmienić, jak on oznajmił, że odchodzi??/Proste - zaczyna się doceniać osoby, jak się je to może warto powiedzieć, że się odchodzi jeszcze przed poznaniem chętnej koleżanki z pracy? Może wtedy zapowiedź straty żonę otrzeźwi i doceni męża i da się związek odnowić i uratować? Dlaczego na tym etapie nie można podjąć drastycznych kroków? Dlaczego musi pojawić się jakaś Marta aby mężczyzna zmienił swoje życie? No i wtedy jakoś argument "męczę się dla dzieci" nagle znika. Okazuje się, że da się inaczej opiekować dziećmi - na odległość przy boku Marteczki i jakoś ich dobro nie cierpi. Dla mnie hipokryzja w żywe oczy. Co do zdrady wiadomo - miś nie chciał, opierał się, wręcz płakał i błagał ową lafiryndę żeby dała mu spokój. Po prostu sił mu w końcu zabrakło. 26 Odpowiedź przez aviator999 2015-10-20 11:57:43 aviator999 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-26 Posty: 19 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. zmierzch napisał/a:aviator999 napisał/a:zmierzch napisał/a:aviatorSam napisałeś, że dłużej obecnej sytuacji i atmosfery w swoim związku nie wytrzymasz i JESZCZE nie zdradzasz, stąd moje dywagacje Ale rozumiem. Jesteś jednym z tych biednych misiów, którzy zostali omotani przez żonę, siłą zaciągnięci przed ołtarz, bezsilni i skazani na pociesznie się w ramionach innej kobiety, która zrozumie, jakim on naprawdę jest skarbem zaniedbanym przez złą żonę i GO ja pytam, co ty robisz żeby siebie samego uratować zamiast czekać na wybawicielkę Wybacz, ale twoje posty odbieram jako atak personalny kobiety na całą rasę mężczyzn. Typowa "solidarność jajników"Sarkazm aż się wylewa z wypowiedzi. Z Twoich wypowiedzi wynika (a raczej z sarkazmu), że to niemożliwe, aby facet mógł być biednym i pokrzywdzonym ze są jeszcze na tym świecie porządni faceci i są również kobiety zołzy jak i odwrotnie - są faceci dupki i porządne zostałem siłą zaciągnięty przed ołtarz. Byłem i nadal jestem (może to się wydawać dla Ciebie dziwne) jeszcze zakochany w swojej żonie. Ale wygląda na to, że jest to tylko jednostronne. Niestety miłość stopniowo przechodzi w nie zdradziłem okresie narzeczeństwa i pierwsze lata po ślubie były wspaniałe. Odstawienie na bocznicę rozpoczęło się stopniowo, po pojawieniu się dzieci. Z obecnego zachowania i wypowiedzi mojej żony wnioskuję, że ona dostała, co chciała i już nie musi się już dalej starać w małżeństwie. Ma dzieci, dom i osła, który wszystko utrzymuje. Nawet jakbym odszedł, to sąd pozostawi jej dzieci i przyzna alimenty. Czyli w jej życiu tak naprawdę nic się nie zmieni - co najwyżej będzie musiała sama nauczyć się wkręcać żarówkę i wbijać gwoździe :-). Oczywiście najbardziej ucierpią na tym nie widziałaś filmu Tato (Linda, Pazura, Janda) - to polecam, daje do ale nie odpowiadam za twój odbiór moich postów. Widocznie tak masz ukształtowany światopogląd o solidarności jajników, że cokolwiek bym nie napisała, to dokładnie tak to sarkazm był zamierzony. Dobrałam taki środek dotarcia do ciebie, który w mojej ocenie mógł być skuteczny..Czy odpowiesz mi na pytanie:W jaki sposób masz zamiar siebie uratować zamiast czekać na wybawicielkę?A może powinnam zapytać, czy stać ciebie na jakąkolwiek aktywność aby poprawić relacje w swoim związku, czy będziesz biernie czekał aż jakaś koleżanka z pracy (forumowy standard) wykona gest przyzwalający na adorację i wówczas nagle odzyskasz jaja?Dziękuję za troskę o moje "jaja" - zapewniam że są na miejscu czują się dobrze :-)Określenie "solidarność jajników" - to też miał być sarkazm - wybacz :-)Pytanie - co mogę jeszcze zrobić, skoro na wszelkie próby dialogu z moją małżonką otrzymuję odpowiedź:"jak się nie podoba, to możesz odejść", Po prostu moja małżonka jest zadowolona z obecnego życia i nic jej więcej nie jest do szczęścia potrzebne (tak też mi powiedziała)Przykład - na 10 rocznicę ślubu załatwiłem babcię na weekend do dzieci i zarezerwowałem weekend w spa - program "rocznica ślubu" - wspólne kąpiele, winko, masaże itp. Reakcja mojej małżonki - po co to, szkoda wydawać tyle kasy :-(.Pojechaliśmy, wróciła nawet zadowolona, ale cały czas odnosiłem wrażenie, że byłem tam zbędnym balastem. Zapewne bardziej by była zadowolona, gdyby pojechała tam sama albo z przykładów mógłbym opisać znacznie poprawić relacje w małżeństwie potrzeba chęci obu stron. Jak jedna strona się stara a druga ma to gdzieś, to wiadomo że w końcu przyjdzie zniechęcenie i ta druga strona również będzie miała wszystko gdzieś. I własnie mnie też już dopada mnie wniosek jest jeden - on mnie już nie kocha - ale obecny układ jej pasuje i nie chce nic zmieniać, bo jest na stronach psychologicznych znalazłem określenie dla tego typu kobiet - "modliszka"Mam dwa wyjścia1. Godzić się i trwać w takim układzie do śmierci2. Odejść (ale tu zacznie się wojna) 27 Odpowiedź przez zmierzch 2015-10-20 12:23:08 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-20 12:36:49) zmierzch Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-07 Posty: 543 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:Dla mnie wniosek jest jeden - on mnie już nie kocha - ale obecny układ jej pasuje i nie chce nic zmieniać, bo jest na stronach psychologicznych znalazłem określenie dla tego typu kobiet - "modliszka"Mam dwa wyjścia1. Godzić się i trwać w takim układzie do śmierci2. Odejść (ale tu zacznie się wojna)aviatorFakt, twoja sytuacja jest nie do chcę tobie dokładać, ale związek tworzą dwie osoby i za taki stan rzeczy jesteś przynajmniej współodpowiedzialny. Trudno powiedzieć, czego zabrakło. Może zwyczajnie odpuściłeś, nie domagałeś się dotychczas, aby twoja żona traktowała ciebie jak kogoś wyjątkowego. Może brak komunikatów, że nie czujesz się ważny i wyjątkowy, to doprowadzenie do skumulowania się twojej złości i niechęci. Tak sobie gdybam Ale żeby było więcej niż dwa możliwe ciekawe jest to, że wskazałeś na te rozwiązania, które są dla związku destruktywne. To może oznaczać, że już ten związek skazałeś na straty. W takim przypadku, to najlepiej faktycznie odejść. Myślę, że skoro żona sama proponuje rozstanie, to zgódź się na jej propozycję. Pomieszkajcie trochę oddzielnie i zdecydujcie po okresie rozstania na próbę, czy lepiej wam będzie dalej razem, czy ten sposób jej nie skrzywdzisz i nie upokorzysz potencjalną zdradą a decyzja będzie wspólnym konsensusem..Skoro podejmowane przez ciebie próby dialogu w celu naprawienia nieznośnej atmosfery nie przynoszą żadnych rezultatów, to może dzięki rozstaniu na próbę do żony COŚ dotrze, albo ty COŚ że padały już z twojej strony propozycje terapii dla par w drugiej strony, jeśli twoja żona jest tak zawzięta i mściwa, na co wskazujesz, to rozstaniem na próbę narażasz się na posądzenie o porzucenie rodziny. Takie jest ryzyko. Ale i tak myślę, że to lepsze rozwiązanie niż tkwienie w związku, w którym jest się NIKIM. Czasami może być tak, że sama propozycja rozstania, za którą idzie prawdziwa determinacja i motywacja do zmian zamiast chęć manipulacji partnerem, może stać się początkiem zmian i większej świadomości. 28 Odpowiedź przez Piotr74 2015-10-20 12:31:03 Piotr74 Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-02-01 Posty: 1,235 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Araquelle napisał/a:aviator999 napisał/a:I jedno zasadnicze pytanie - dlaczego żona autora artykułu nagle chciała się zmienić, jak on oznajmił, że odchodzi??/Proste - zaczyna się doceniać osoby, jak się je to może warto powiedzieć, że się odchodzi jeszcze przed poznaniem chętnej koleżanki z pracy? Może wtedy zapowiedź straty żonę otrzeźwi i doceni męża i da się związek odnowić i uratować? Dlaczego na tym etapie nie można podjąć drastycznych kroków? Dlaczego musi pojawić się jakaś Marta aby mężczyzna zmienił swoje życie? No i wtedy jakoś argument "męczę się dla dzieci" nagle znika. Okazuje się, że da się inaczej opiekować dziećmi - na odległość przy boku Marteczki i jakoś ich dobro nie cierpi. Dla mnie hipokryzja w żywe dlaczego ta biedna, udreczona, przemeczona żona, której mąż w niczym nie pomaga, wręcz jest dla niej balastem, dodatkowym obciążeniem nie odejdzie od niego, zanim na horyzoncie nie pojawi sie jakiś Marek?Dlaczego nie zmieni swojego życia, zanim nie zainteresuje sie nia jakiś kolega z pracy?Dlaczego wszystkie naskoczyłyście na Aviatora, uzywajac typowych schematow, ze jak jest obojetnosc i chlod ze stronyzony, to na pewno za ten stan rzeczy odpowiada mąź, bo na bank nie pomagala, byl leniem, zalezalo mu tylko na akurat widze tu zupelnie co innego, facet sie stara, mowi, ze wciaz zone kocha, tyle tylko, ze jak slusznie zauwazyl, ona jego juz raczej skoro nie, to na co ona czeka? Na Marka? 29 Odpowiedź przez kejt38 2015-10-20 12:42:54 kejt38 Netbabeczka Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-03-05 Posty: 401 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie panie;) wybralyscie swoich partnerow/mezow/exow z milosci i checi oddania- ale musicie rowniez wziasc pod uwage, ze jest calkiem spora grupa kobiet, dla ktorej licza sie inne wartosci, maz jest gwarantem pewnego porzadku swiata. sa kobiety, ktore wybieraja z rozsadku, nie ma motylkow w brzuchu, nie ma szalenstwa jest kalkulacja- bedzie dobrym ojcem, zapewni rodzinie byt etc. w takich "ukladach" facet bardzo czesto jest zakochany w zonie, podczas gdy dla niej jest to pewna funkcja- staje sie zona i z czasem matka. nie jest wiec dziwne, ze zaczyna odrzucac swojego meza, przede wszystkim w sypialni bo po urodzeniu dzieci nie ma juz sensu utrzymywanie tej "fikcji", taki facet jest tez wypierany z bycia glowa rodziny, staje sie narzedziem do realizacji celow. mysle, ze punktem zwrotnym jest wypalenie sie milosci ze strony mezczyzny. dlaczego taki facet mimo, ze zaczyna dostrzegac w czym sie znajduje wciaz trwa przy rodzinie? wydaje mi sie, ze to jest dosc dlugi proces dochhodzenia do "siebie" plus poczucie winy i bycie odrzucanym skutecznie potrafia "przywiazac" takiego czlowieka. pojawienie sie tej drugiej rozwiazuje sprawe, facet zaczyna dostrzegac w oczach innej kobiety swoja sile i moc. stad, w sumie sluszne, oskarzenia zony, ze inna "rozwalila" uklad- tak energia innej kobiety zmienia zasady gry. 30 Odpowiedź przez Piotr74 2015-10-20 12:47:00 Piotr74 Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-02-01 Posty: 1,235 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. kejt38 napisał/a:drogie panie;) wybralyscie swoich partnerow/mezow/exow z milosci i checi oddania- ale musicie rowniez wziasc pod uwage, ze jest calkiem spora grupa kobiet, dla ktorej licza sie inne wartosci, maz jest gwarantem pewnego porzadku swiata. sa kobiety, ktore wybieraja z rozsadku, nie ma motylkow w brzuchu, nie ma szalenstwa jest kalkulacja- bedzie dobrym ojcem, zapewni rodzinie byt etc. w takich "ukladach" facet bardzo czesto jest zakochany w zonie, podczas gdy dla niej jest to pewna funkcja- staje sie zona i z czasem matka. nie jest wiec dziwne, ze zaczyna odrzucac swojego meza, przede wszystkim w sypialni bo po urodzeniu dzieci nie ma juz sensu utrzymywanie tej "fikcji", taki facet jest tez wypierany z bycia glowa rodziny, staje sie narzedziem do realizacji celow. mysle, ze punktem zwrotnym jest wypalenie sie milosci ze strony mezczyzny. dlaczego taki facet mimo, ze zaczyna dostrzegac w czym sie znajduje wciaz trwa przy rodzinie? wydaje mi sie, ze to jest dosc dlugi proces dochhodzenia do "siebie" plus poczucie winy i bycie odrzucanym skutecznie potrafia "przywiazac" takiego czlowieka. pojawienie sie tej drugiej rozwiazuje sprawe, facet zaczyna dostrzegac w oczach innej kobiety swoja sile i moc. stad, w sumie sluszne, oskarzenia zony, ze inna "rozwalila" uklad- tak energia innej kobiety zmienia zasady racji. Brawo. 31 Odpowiedź przez aviator999 2015-10-20 12:53:38 aviator999 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-26 Posty: 19 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Araquelle napisał/a:aviator999 napisał/a:I jedno zasadnicze pytanie - dlaczego żona autora artykułu nagle chciała się zmienić, jak on oznajmił, że odchodzi??/Proste - zaczyna się doceniać osoby, jak się je to może warto powiedzieć, że się odchodzi jeszcze przed poznaniem chętnej koleżanki z pracy? Może wtedy zapowiedź straty żonę otrzeźwi i doceni męża i da się związek odnowić i uratować? Dlaczego na tym etapie nie można podjąć drastycznych kroków? Dlaczego musi pojawić się jakaś Marta aby mężczyzna zmienił swoje życie? No i wtedy jakoś argument "męczę się dla dzieci" nagle znika. Okazuje się, że da się inaczej opiekować dziećmi - na odległość przy boku Marteczki i jakoś ich dobro nie cierpi. Dla mnie hipokryzja w żywe mam chętnej koleżanki z pracy, nie mam nawet żadnej innej koleżanki :-) Żona często powtarza "jak się nie podoba to możesz odejść" - mam zostawić dzieci, aby "wstrząsnąć" żoną? Dzieci tego nie zrozumieją, dla nich będę tylko tatą, który ich zostawił. 32 Odpowiedź przez Araquelle 2015-10-20 13:26:23 Araquelle Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-30 Posty: 393 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Piotr74 napisał/a:Araquelle napisał/a:aviator999 napisał/a:I jedno zasadnicze pytanie - dlaczego żona autora artykułu nagle chciała się zmienić, jak on oznajmił, że odchodzi??/Proste - zaczyna się doceniać osoby, jak się je to może warto powiedzieć, że się odchodzi jeszcze przed poznaniem chętnej koleżanki z pracy? Może wtedy zapowiedź straty żonę otrzeźwi i doceni męża i da się związek odnowić i uratować? Dlaczego na tym etapie nie można podjąć drastycznych kroków? Dlaczego musi pojawić się jakaś Marta aby mężczyzna zmienił swoje życie? No i wtedy jakoś argument "męczę się dla dzieci" nagle znika. Okazuje się, że da się inaczej opiekować dziećmi - na odległość przy boku Marteczki i jakoś ich dobro nie cierpi. Dla mnie hipokryzja w żywe dlaczego ta biedna, udreczona, przemeczona żona, której mąż w niczym nie pomaga, wręcz jest dla niej balastem, dodatkowym obciążeniem nie odejdzie od niego, zanim na horyzoncie nie pojawi sie jakiś Marek?Dlaczego nie zmieni swojego życia, zanim nie zainteresuje sie nia jakiś kolega z pracy?Dlaczego wszystkie naskoczyłyście na Aviatora, uzywajac typowych schematow, ze jak jest obojetnosc i chlod ze stronyzony, to na pewno za ten stan rzeczy odpowiada mąź, bo na bank nie pomagala, byl leniem, zalezalo mu tylko na akurat widze tu zupelnie co innego, facet sie stara, mowi, ze wciaz zone kocha, tyle tylko, ze jak slusznie zauwazyl, ona jego juz raczej skoro nie, to na co ona czeka? Na Marka? Po pierwsze żona Pana z artykułu czy z naszej dyskusji jest zadowolona z obecnego stanu rzeczy, jej to odpowiada i jest szczęśliwa, dlaczego więc ma odchodzić? To on jest nieszczęśliwy. Ona ma stabilizację, rodzinę, dom, poczucie bezpieczeństwa. Skoro jest jej dobrze a mąż przy niej trwa, to ona nie bierze na serio jego potrzeb a seks nie jest dla nie najważniejszy. Nie stęka, że jej ciężko, nie marudzi, nie szuka też Marka bo i po co?Tylko brutalne postawienie sprawy przez męża może coś zmienić. Natomiast dla żony jęczącej jak jest źle z mężem, spotykającej nagle Marka i wtedy zmieniającej swoje życie mam tyle samo zrozumienia co dla męża z pozycji wyżej. Co do zdrady wiadomo - miś nie chciał, opierał się, wręcz płakał i błagał ową lafiryndę żeby dała mu spokój. Po prostu sił mu w końcu zabrakło. 33 Odpowiedź przez Araquelle 2015-10-20 13:34:26 Araquelle Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-30 Posty: 393 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:Araquelle napisał/a:aviator999 napisał/a:I jedno zasadnicze pytanie - dlaczego żona autora artykułu nagle chciała się zmienić, jak on oznajmił, że odchodzi??/Proste - zaczyna się doceniać osoby, jak się je to może warto powiedzieć, że się odchodzi jeszcze przed poznaniem chętnej koleżanki z pracy? Może wtedy zapowiedź straty żonę otrzeźwi i doceni męża i da się związek odnowić i uratować? Dlaczego na tym etapie nie można podjąć drastycznych kroków? Dlaczego musi pojawić się jakaś Marta aby mężczyzna zmienił swoje życie? No i wtedy jakoś argument "męczę się dla dzieci" nagle znika. Okazuje się, że da się inaczej opiekować dziećmi - na odległość przy boku Marteczki i jakoś ich dobro nie cierpi. Dla mnie hipokryzja w żywe mam chętnej koleżanki z pracy, nie mam nawet żadnej innej koleżanki :-) Żona często powtarza "jak się nie podoba to możesz odejść" - mam zostawić dzieci, aby "wstrząsnąć" żoną? Dzieci tego nie zrozumieją, dla nich będę tylko tatą, który ich duże prawdopodobieństwo, że wstrząs spowodowany tym, że odchodzisz spowoduje otrzeźwienie żony. Musi odczuć , że Cię traci i docenić i zacząć walczyć. Wtedy łaskawie wrócisz i rezygnujesz z odejścia. Może i durne ale co, inne rozwiązania nie działają. Jest co prawda ryzyko, że nie będzie walczyła ale chyba małe? No i od razu nie powie przecież dzieciom, że tata odchodzi. Tak dywaguję bo nie byłam w takiej sytuacji. Co do zdrady wiadomo - miś nie chciał, opierał się, wręcz płakał i błagał ową lafiryndę żeby dała mu spokój. Po prostu sił mu w końcu zabrakło. 34 Odpowiedź przez zmierzch 2015-10-20 13:34:55 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-20 13:36:06) zmierzch Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-07 Posty: 543 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:Nie mam chętnej koleżanki z pracy, nie mam nawet żadnej innej koleżanki :-) Żona często powtarza "jak się nie podoba to możesz odejść" - mam zostawić dzieci, aby "wstrząsnąć" żoną? Dzieci tego nie zrozumieją, dla nich będę tylko tatą, który ich to napisałeś wcześniej JESZCZE NIE MASZ "koleżanki".Jeśli chcesz zamarkować rozstanie, aby wstrząsnąć żoną (czytaj: manipulacja), to faktycznie nie ma to najmniejszego jeśli chciałbyś sam się przekonać, czy jesteś w stanie żyć beż żony, to rozstanie na z góry określony czas jest jak najbardziej wskazane. Ale przy okazji może się okazać, źe tobie w takim układzie będzie dobrze, a żona jednak za tobą zatęskni I proszę ciebie jako kolejną osobę na forum, abyś sobie dobrem dzieci nie wycierał ...buzi, bo twoją odpowiedzialnością i obowiązkiem jako rodzica jest pokazanie dzieciom wzoru relacji między kobietą a mężczyzną. Chcesz dla nich takiego związku jak twoje małźeństwo? 35 Odpowiedź przez zmierzch 2015-10-20 13:50:07 zmierzch Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-07 Posty: 543 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. kejt38 napisał/a:drogie panie;) wybralyscie swoich partnerow/mezow/exow z milosci i checi oddania- ale musicie rowniez wziasc pod uwage, ze jest calkiem spora grupa kobiet, dla ktorej licza sie inne wartosci, maz jest gwarantem pewnego porzadku swiata. sa kobiety, ktore wybieraja z rozsadku, nie ma motylkow w brzuchu, nie ma szalenstwa jest kalkulacja- bedzie dobrym ojcem, zapewni rodzinie byt etc. w takich "ukladach" facet bardzo czesto jest zakochany w zonie, podczas gdy dla niej jest to pewna funkcja- staje sie zona i z czasem matka. nie jest wiec dziwne, ze zaczyna odrzucac swojego meza, przede wszystkim w sypialni bo po urodzeniu dzieci nie ma juz sensu utrzymywanie tej "fikcji", taki facet jest tez wypierany z bycia glowa rodziny, staje sie narzedziem do realizacji celow. mysle, ze punktem zwrotnym jest wypalenie sie milosci ze strony mezczyzny. dlaczego taki facet mimo, ze zaczyna dostrzegac w czym sie znajduje wciaz trwa przy rodzinie? wydaje mi sie, ze to jest dosc dlugi proces dochhodzenia do "siebie" plus poczucie winy i bycie odrzucanym skutecznie potrafia "przywiazac" takiego czlowieka. pojawienie sie tej drugiej rozwiazuje sprawe, facet zaczyna dostrzegac w oczach innej kobiety swoja sile i moc. stad, w sumie sluszne, oskarzenia zony, ze inna "rozwalila" uklad- tak energia innej kobiety zmienia zasady kejtPrawda jest taka, że taka "wyrachowana" kobieta, poszukująca dawcy nasienia i bankomat, nawet nie lubi człowieka, z którym wiąże swoje życie, bo związek oparty na przyjaźni mógłby funkcjonować z satysfakcją dla obu partnerów. A tak, gdy kobieta nie ma ochoty dłużej grać i pokazuje swoje prawdziwe oblicze, to facet musi obnaźyć jej obłudę i ratować siebie. Mądry wybierze mądre rozwiązanie, głupi poleci za szparą, która bez skrupułów ląduje w łóżku z żonatym. 36 Odpowiedź przez aviator999 2015-10-20 14:18:37 aviator999 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-26 Posty: 19 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. zmierzch napisał/a:aviator999 napisał/a:Nie mam chętnej koleżanki z pracy, nie mam nawet żadnej innej koleżanki :-) Żona często powtarza "jak się nie podoba to możesz odejść" - mam zostawić dzieci, aby "wstrząsnąć" żoną? Dzieci tego nie zrozumieją, dla nich będę tylko tatą, który ich to napisałeś wcześniej JESZCZE NIE MASZ "koleżanki".Jeśli chcesz zamarkować rozstanie, aby wstrząsnąć żoną (czytaj: manipulacja), to faktycznie nie ma to najmniejszego jeśli chciałbyś sam się przekonać, czy jesteś w stanie żyć beż żony, to rozstanie na z góry określony czas jest jak najbardziej wskazane. Ale przy okazji może się okazać, źe tobie w takim układzie będzie dobrze, a żona jednak za tobą zatęskni I proszę ciebie jako kolejną osobę na forum, abyś sobie dobrem dzieci nie wycierał ...buzi, bo twoją odpowiedzialnością i obowiązkiem jako rodzica jest pokazanie dzieciom wzoru relacji między kobietą a mężczyzną. Chcesz dla nich takiego związku jak twoje małźeństwo?Nawet nie wiesz jak bym chciał, że moja żona za mną zatęskniła, bo by to oznaczało, że jednak darzy mnie jeszcze jakimiś resztkami do dzieci - dzieci chcą mieć tatę i mamę i już! Moja żona jest dobrą matką a ja staram się być nie gorszym ojcem. Nigdy nie kłócimy się przy dzieciach, a w sumie ostatnio nawet wcale się nie kłócimy :-) Z zewnątrz normalnie ideał - ale poprawię Twoją wypowiedź, wg mnie zamiast "bo twoją odpowiedzialnością i obowiązkiem jako rodzica jest pokazanie dzieciom wzoru relacji między kobietą a mężczyzną" powinno być "bo twoją i żony odpowiedzialnością i obowiązkiem jako rodzica jest pokazanie dzieciom wzoru relacji między kobietą a mężczyzną"Nie chce przekazywać im takiego wzorca małżeństwa, ale nie chcę im burzyć istniejącego status quo. Czytałem przed chwilą na innym forum o mężu z podobnym problemem. On to rozwiązał w ten sposób - poczekał aż dzieci wyfrunęły z domu i poszły na studia i wtedy "podziękował" małżonce za wspólne życie. W takim układzie musiałbym się jeszcze pomęczyć 8-9 lat, będę jeszcze przed 50-tką - więc nie tak źle :-) 37 Odpowiedź przez Iwona40 2015-10-20 14:19:25 Iwona40 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-07-11 Posty: 774 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:Araquelle napisał/a:aviator999 napisał/a:I jedno zasadnicze pytanie - dlaczego żona autora artykułu nagle chciała się zmienić, jak on oznajmił, że odchodzi??/Proste - zaczyna się doceniać osoby, jak się je to może warto powiedzieć, że się odchodzi jeszcze przed poznaniem chętnej koleżanki z pracy? Może wtedy zapowiedź straty żonę otrzeźwi i doceni męża i da się związek odnowić i uratować? Dlaczego na tym etapie nie można podjąć drastycznych kroków? Dlaczego musi pojawić się jakaś Marta aby mężczyzna zmienił swoje życie? No i wtedy jakoś argument "męczę się dla dzieci" nagle znika. Okazuje się, że da się inaczej opiekować dziećmi - na odległość przy boku Marteczki i jakoś ich dobro nie cierpi. Dla mnie hipokryzja w żywe mam chętnej koleżanki z pracy, nie mam nawet żadnej innej koleżanki :-) Żona często powtarza "jak się nie podoba to możesz odejść" - mam zostawić dzieci, aby "wstrząsnąć" żoną? Dzieci tego nie zrozumieją, dla nich będę tylko tatą, który ich a może jednak zaryzykuj i wyprowadz sie od żony skoro jest "taka niedobra i nie docenia ciebie" zamiast narzekać na nią i meczyc się ta relacją. Tak, najlepiej jest obwiniac wszystkich wkoło niż zacząć zmieniac siebie, nauczyć sie komunikować z druga osobą bez żądania i pretensji, próbować zrozumieć sytuację partnera/partnerki, potrafić wczuć się w jej połozenie. Słowa... bywają zabójcze dla związku i relacji z drugim człowiekiem, wiec jeżeli komus zależy na dobrej relacji, to deklarując miłość w rozmowie dobiera słowa, tak ,by nie ranić tej ukochanej/ukochanego, ba sam daje dobry przykład poprzez troske i uwagę o partnera. Kochający partner rozumie, jest swiadomy tego , ze każdy jest "tylko człowiekiem", ze nie zawsze mamy dobre samopoczucie, rozumie że pochodzimy z różnych rodzin/srodowisk, ze mamy różne wzorce ról które pełnimy w rodzinie, ze więzi w rodzinie bywaja toksyczne, że partnerzy nie widza tego chociaż zle się z tym czuja, maja poczucie winy wobec swoich bliskich (rodziców- "nieprzecieta pępowina"), że nie zawsze w pełni akcptuja siebie i partnera, ze tez mają problem z komunikacja i asertwnoscią. W zdrowym związku, relacji. o tym się rozmawia bez lęku i manipulacji (szantażu). Dorosli, dojrzali ludzie nie potrzebują ciągłych "głasków", chociaż to jest sympatyczne, bo dorośli sami siebie akceptują, są pewni siebie, nie uzalezniaja swojego szczęścia od innych, wiedza ze są wartościowymi ludzmi. Dorośli maja wolna wolę, bo są wolnymi ludzmi, i świadomi są ponoszenia konsekwencji swoich wyborów życiowych, wiec nie narzekają, nie marudzą, ale albo zmieniają siebie, albo cierpią i trwaja w relacji bo tego chcą, albo odchodzą. A poza tym... poczucie humoru, dystans do siebie, odpuszczanie, spokój- znacznie ułatwiają życie. aviator to nie była "osobista wycieczka", wiec nie obrazaj się , to jest taki mój ogólny punkt widzenia problemów małżeńskich. Miłość szanuje. Kocham cię, więc w ciebie wierzę. Wiem, że jesteś wystarczająco silny, mądry, dobry, żebyśdokonywał własnych wyborów. Nie muszę za ciebie to potrafisz. 38 Odpowiedź przez aviator999 2015-10-20 14:27:40 aviator999 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-26 Posty: 19 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. zmierzch napisał/a:kejt38 napisał/a:drogie panie;) ....... zasady kejtPrawda jest taka, że taka "wyrachowana" kobieta, poszukująca dawcy nasienia i bankomat, nawet nie lubi człowieka, z którym wiąże swoje życie, bo związek oparty na przyjaźni mógłby funkcjonować z satysfakcją dla obu partnerów. A tak, gdy kobieta nie ma ochoty dłużej grać i pokazuje swoje prawdziwe oblicze, to facet musi obnaźyć jej obłudę i ratować siebie. Mądry wybierze mądre rozwiązanie, głupi poleci za szparą, która bez skrupułów ląduje w łóżku z się wciąć. Moja żona raczej nie należy do tej grupy kobiet. Przed ślubem i parę lat po ślubie wszystko było wspaniałe. Nie sądzę, że wtedy grała - nie jest tak dobrą aktorką. Myślę, że naprawdę mnie kochała. Naprawdę nie wiem, dlaczego tak się obecnie dzieje. Jakie masz "mądre rozwiązanie" dla mnie? 39 Odpowiedź przez aviator999 2015-10-20 14:39:44 aviator999 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-26 Posty: 19 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Iwona40 napisał/a:aviator999 napisał/a:Araquelle napisał/a:No to może warto powiedzieć, że się odchodzi jeszcze przed poznaniem chętnej koleżanki z pracy? Może wtedy zapowiedź straty żonę otrzeźwi i doceni męża i da się związek odnowić i uratować? Dlaczego na tym etapie nie można podjąć drastycznych kroków? Dlaczego musi pojawić się jakaś Marta aby mężczyzna zmienił swoje życie? No i wtedy jakoś argument "męczę się dla dzieci" nagle znika. Okazuje się, że da się inaczej opiekować dziećmi - na odległość przy boku Marteczki i jakoś ich dobro nie cierpi. Dla mnie hipokryzja w żywe mam chętnej koleżanki z pracy, nie mam nawet żadnej innej koleżanki :-) Żona często powtarza "jak się nie podoba to możesz odejść" - mam zostawić dzieci, aby "wstrząsnąć" żoną? Dzieci tego nie zrozumieją, dla nich będę tylko tatą, który ich a może jednak zaryzykuj i wyprowadz sie od żony skoro jest "taka niedobra i nie docenia ciebie" zamiast narzekać na nią i meczyc się ta relacją. Tak, najlepiej jest obwiniac wszystkich wkoło niż zacząć zmieniac siebie, nauczyć sie komunikować z druga osobą bez żądania i pretensji, próbować zrozumieć sytuację partnera/partnerki, potrafić wczuć się w jej połozenie. Słowa... bywają zabójcze dla związku i relacji z drugim człowiekiem, wiec jeżeli komus zależy na dobrej relacji, to deklarując miłość w rozmowie dobiera słowa, tak ,by nie ranić tej ukochanej/ukochanego, ba sam daje dobry przykład poprzez troske i uwagę o partnera. Kochający partner rozumie, jest swiadomy tego , ze każdy jest "tylko człowiekiem", ze nie zawsze mamy dobre samopoczucie, rozumie że pochodzimy z różnych rodzin/srodowisk, ze mamy różne wzorce ról które pełnimy w rodzinie, ze więzi w rodzinie bywaja toksyczne, że partnerzy nie widza tego chociaż zle się z tym czuja, maja poczucie winy wobec swoich bliskich (rodziców- "nieprzecieta pępowina"), że nie zawsze w pełni akcptuja siebie i partnera, ze tez mają problem z komunikacja i asertwnoscią. W zdrowym związku, relacji. o tym się rozmawia bez lęku i manipulacji (szantażu). Dorosli, dojrzali ludzie nie potrzebują ciągłych "głasków", chociaż to jest sympatyczne, bo dorośli sami siebie akceptują, są pewni siebie, nie uzalezniaja swojego szczęścia od innych, wiedza ze są wartościowymi ludzmi. Dorośli maja wolna wolę, bo są wolnymi ludzmi, i świadomi są ponoszenia konsekwencji swoich wyborów życiowych, wiec nie narzekają, nie marudzą, ale albo zmieniają siebie, albo cierpią i trwaja w relacji bo tego chcą, albo odchodzą. A poza tym... poczucie humoru, dystans do siebie, odpuszczanie, spokój- znacznie ułatwiają życie. aviator to nie była "osobista wycieczka", wiec nie obrazaj się , to jest taki mój ogólny punkt widzenia problemów się wcale nie widzisz - problem jest jeden - do poprawy stanu naszego małżeństwa potrzeba jest chęci obojga i - dorośli też potrzebują "głasków", przytulić się do ukochanej osoby, usłyszeć "kocham Cię". 40 Odpowiedź przez Nektarynka53 2015-10-20 14:47:12 Ostatnio edytowany przez Nektarynka53 (2015-10-20 14:50:58) Nektarynka53 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-24 Posty: 2,165 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:Pozwolę się wciąć. Moja żona raczej nie należy do tej grupy kobiet. Przed ślubem i parę lat po ślubie wszystko było wspaniałe. Nie sądzę, że wtedy grała - nie jest tak dobrą aktorką. Myślę, że naprawdę mnie kochała. Naprawdę nie wiem, dlaczego tak się obecnie cóż czyli zmieniła się będąc z Tobą ? Przed ślubem i świeżo (jak dla mnie parę lat to mało) po była inną osobą, a teraz tak "nagle" nie wiadomo z jakich przyczyn taka zmiana?Oj coś chyba nie prawisz nam tutaj prawdy lub niezbyt interesowałeś się co działo się z Twoją żoną (tzn. nie dostrzegłeś gdy Ona zaczęła się zmieniać, tylko teraz gdy jest już po przemianie - za późno).Zgadzam się aviator999 dorośli ludzie potrzebują bliskości i miłości w związku, jednak pamiętaj, że również potrzeba bycia "zimnym/zimną" też ma Swoje podłoże w relacji. 41 Odpowiedź przez toorank 2015-10-20 14:51:37 toorank Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-07-25 Posty: 258 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:Jakie masz "mądre rozwiązanie" dla mnie?Ja mam pytanie...Gdybyś mógł wybierać, decydować...Chciałbyś, że Twoje dzieci miały takie życie jak Ty teraz? 42 Odpowiedź przez Piotr74 2015-10-20 14:52:37 Piotr74 Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-02-01 Posty: 1,235 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. A moze ktos jej w tej ,,zmianie" pomaga? 43 Odpowiedź przez kejt38 2015-10-20 15:44:30 kejt38 Netbabeczka Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-03-05 Posty: 401 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:Pozwolę się wciąć. Moja żona raczej nie należy do tej grupy kobiet. Przed ślubem i parę lat po ślubie wszystko było wspaniałe. Nie sądzę, że wtedy grała - nie jest tak dobrą aktorką. Myślę, że naprawdę mnie kochała. Naprawdę nie wiem, dlaczego tak się obecnie dzieje. Jakie masz "mądre rozwiązanie" dla mnie?wez sie w garsc i zacznij zyc swoim zyciem, oddawanie sie w "rece" kobiety jak widzisz prowadzi do nikad;) 44 Odpowiedź przez zmierzch 2015-10-20 16:19:08 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-20 16:19:37) zmierzch Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-07 Posty: 543 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:Nie chce przekazywać im takiego wzorca małżeństwa, ale nie chcę im burzyć istniejącego status quo. Czytałem przed chwilą na innym forum o mężu z podobnym problemem. On to rozwiązał w ten sposób - poczekał aż dzieci wyfrunęły z domu i poszły na studia i wtedy "podziękował" małżonce za wspólne życie. W takim układzie musiałbym się jeszcze pomęczyć 8-9 lat, będę jeszcze przed 50-tką - więc nie tak źle :-)aviatorOgarnęła mnie płowa pustka po przeczytaniu wiem komu bardziej współczuć. Czy tobie, że tak się "poświęcasz" (cudzysłów zamierzony), czy twojej żonie, że z takim wyrachowanym gościem przyjdzie jej spędzić kolejną dekadę, aby w okolicy 50tki, gdy kobieta zaczyna stawać się przeźroczysta dla mężczyzn, dzieci ma odchowane i może zacząć w pełni korzystać z uroków życia, otrzymać cios w plecy. Wyglada mi to na zemstę, chyba że wtajemniczysz małżonkę w swoje plany. Tylko czy zdobędziesz się na taką szczerość? Czy ty w ogóle kiedykolwiek zdobyłeś się na przedstawieniu swoich przemyśleń i uczuć żonie wprost, czy kluczysz i między słowami "dajesz jej do zrozumienia", jaki jest twój stan myśli i emocji?Nie zrozum mnie źle. Nie atakuję ciebie, ale widzę tylko jedną stronę medalu - TWOJĄ. A przecież jest też druga strona - TWOJEJ się skąd u niej ten chłód? Miałeś okazję poobserwować relacje między jej rodzicami? Widziałeś tam bliskość, czułość, wzajemną troskę, czy raczej przyzwyczajenie i wzajemne oczekiwania, niespełnione obietnice,...?A jak w przyszłości twoje dzieci będą budowały dorosłe relacje z partnerami? Czy będą umiały stworzyć atmosferę sprzyjającą bliskości, gdy minie etap zakochania a dalsze "ciągnięcie" związku będzie wymagało pewnych umiejętności? Skąd mają wiedzieć, jak podtrzymywać wzajemną fascynację drugim człowiekiem skoro w domu zionie...OBOJĘTNOŚCIĄ między rodzicami. Widocznie tak ma być...taka kolej rzeczy. Twoje dzieci nie będą sobie zdawały sprawy, że może być inaczej...tak samo jak być może twoja żona nie wierzy, że możecie być jeszcze blisko, najbliżej. 45 Odpowiedź przez Ala1987 2015-10-20 20:35:33 Ala1987 Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-09-17 Posty: 94 Wiek: 28 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Piotr74 napisał/a:Araquelle napisał/a:aviator999 napisał/a:I jedno zasadnicze pytanie - dlaczego żona autora artykułu nagle chciała się zmienić, jak on oznajmił, że odchodzi??/Proste - zaczyna się doceniać osoby, jak się je to może warto powiedzieć, że się odchodzi jeszcze przed poznaniem chętnej koleżanki z pracy? Może wtedy zapowiedź straty żonę otrzeźwi i doceni męża i da się związek odnowić i uratować? Dlaczego na tym etapie nie można podjąć drastycznych kroków? Dlaczego musi pojawić się jakaś Marta aby mężczyzna zmienił swoje życie? No i wtedy jakoś argument "męczę się dla dzieci" nagle znika. Okazuje się, że da się inaczej opiekować dziećmi - na odległość przy boku Marteczki i jakoś ich dobro nie cierpi. Dla mnie hipokryzja w żywe dlaczego ta biedna, udreczona, przemeczona żona, której mąż w niczym nie pomaga, wręcz jest dla niej balastem, dodatkowym obciążeniem nie odejdzie od niego, zanim na horyzoncie nie pojawi sie jakiś Marek?Dlaczego nie zmieni swojego życia, zanim nie zainteresuje sie nia jakiś kolega z pracy?Dlaczego wszystkie naskoczyłyście na Aviatora, uzywajac typowych schematow, ze jak jest obojetnosc i chlod ze stronyzony, to na pewno za ten stan rzeczy odpowiada mąź, bo na bank nie pomagala, byl leniem, zalezalo mu tylko na akurat widze tu zupelnie co innego, facet sie stara, mowi, ze wciaz zone kocha, tyle tylko, ze jak slusznie zauwazyl, ona jego juz raczej skoro nie, to na co ona czeka? Na Marka? ;)Piotr zgadzam sie z Toba w 100%! Jak to w zyciu bywa punkt widzenia, zalezy od punktu siedzenia niestety. ZAWSZE zony to sa biedne, pokrzywdzone istoty, ktore mialy\maja mezow drani. A tu w domu wszystko uprasowane, smacznie ugotowane, podlogi lsnia itd. A zony takie urobione, ze od seksu wymawiaja sie zmeczeniem. Niestety, ale to, zeby zwiazek byl udany i zeby dwoje ludzi umialo ze soba tozmawiac niezalezy od wypucowanej podlogi! Ktos juz tu napisal, ze istnieja i faceci dranie i kobiety, ktore sa jedzami!!! I to jest prawda, takze nie ma co odrazu na goscia najezdzac jaki to on niedobry. 46 Odpowiedź przez aviator999 2015-10-20 22:07:15 aviator999 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-26 Posty: 19 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. zmierzch napisał/a:aviator999 napisał/a:Nie chce przekazywać im takiego wzorca małżeństwa, ale nie chcę im burzyć istniejącego status quo. Czytałem przed chwilą na innym forum o mężu z podobnym problemem. On to rozwiązał w ten sposób - poczekał aż dzieci wyfrunęły z domu i poszły na studia i wtedy "podziękował" małżonce za wspólne życie. W takim układzie musiałbym się jeszcze pomęczyć 8-9 lat, będę jeszcze przed 50-tką - więc nie tak źle :-)aviatorOgarnęła mnie płowa pustka po przeczytaniu wiem komu bardziej współczuć. Czy tobie, że tak się "poświęcasz" (cudzysłów zamierzony), czy twojej żonie, że z takim wyrachowanym gościem przyjdzie jej spędzić kolejną dekadę, aby w okolicy 50tki, gdy kobieta zaczyna stawać się przeźroczysta dla mężczyzn, dzieci ma odchowane i może zacząć w pełni korzystać z uroków życia, otrzymać cios w plecy. Wyglada mi to na zemstę, chyba że wtajemniczysz małżonkę w swoje plany. Tylko czy zdobędziesz się na taką szczerość? Czy ty w ogóle kiedykolwiek zdobyłeś się na przedstawieniu swoich przemyśleń i uczuć żonie wprost, czy kluczysz i między słowami "dajesz jej do zrozumienia", jaki jest twój stan myśli i emocji?Nie zrozum mnie źle. Nie atakuję ciebie, ale widzę tylko jedną stronę medalu - TWOJĄ. A przecież jest też druga strona - TWOJEJ się skąd u niej ten chłód? Miałeś okazję poobserwować relacje między jej rodzicami? Widziałeś tam bliskość, czułość, wzajemną troskę, czy raczej przyzwyczajenie i wzajemne oczekiwania, niespełnione obietnice,...?A jak w przyszłości twoje dzieci będą budowały dorosłe relacje z partnerami? Czy będą umiały stworzyć atmosferę sprzyjającą bliskości, gdy minie etap zakochania a dalsze "ciągnięcie" związku będzie wymagało pewnych umiejętności? Skąd mają wiedzieć, jak podtrzymywać wzajemną fascynację drugim człowiekiem skoro w domu zionie...OBOJĘTNOŚCIĄ między rodzicami. Widocznie tak ma być...taka kolej rzeczy. Twoje dzieci nie będą sobie zdawały sprawy, że może być inaczej...tak samo jak być może twoja żona nie wierzy, że możecie być jeszcze blisko, to, co pisałem tu moje próby rozmowy, że nie jest dobrze w naszym małżeństwie, że musimy coś zrobić - odpowiedź mojej małżonki jest jedna - "dla mnie jest ok, jak ci się nie podoba to możesz odejść"Jeżeli jeszcze raz mi tak powie - to rzeczywiście się spakuję i gdzieś się wyniosę (jak mi tu już radzono)Znalazłem taki artykuł - i coraz bardziej się przekonuje - że tu może być istota sprawy. … jak pisałem - nasze małżeństwo zaczęło się psuć po narodzinach naszego drugiego syna i to był proces stopniowy. Może to dziwnie zabrzmi, ale po przeczytaniu tego artykułu zaczęła mi kiełkować myśl - że moja małżonka przelała swoje całe uczucia na synów - a dla mnie już po porstu nie ma miejsca. Zostałem sprowadzony tylko do roli bycia wołem roboczym, zapewniającym byt jej i mnie to. 47 Odpowiedź przez Piotr74 2015-10-20 22:07:25 Piotr74 Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-02-01 Posty: 1,235 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Ala1987 napisał/a:Piotr74 napisał/a:Araquelle napisał/a:No to może warto powiedzieć, że się odchodzi jeszcze przed poznaniem chętnej koleżanki z pracy? Może wtedy zapowiedź straty żonę otrzeźwi i doceni męża i da się związek odnowić i uratować? Dlaczego na tym etapie nie można podjąć drastycznych kroków? Dlaczego musi pojawić się jakaś Marta aby mężczyzna zmienił swoje życie? No i wtedy jakoś argument "męczę się dla dzieci" nagle znika. Okazuje się, że da się inaczej opiekować dziećmi - na odległość przy boku Marteczki i jakoś ich dobro nie cierpi. Dla mnie hipokryzja w żywe dlaczego ta biedna, udreczona, przemeczona żona, której mąż w niczym nie pomaga, wręcz jest dla niej balastem, dodatkowym obciążeniem nie odejdzie od niego, zanim na horyzoncie nie pojawi sie jakiś Marek?Dlaczego nie zmieni swojego życia, zanim nie zainteresuje sie nia jakiś kolega z pracy?Dlaczego wszystkie naskoczyłyście na Aviatora, uzywajac typowych schematow, ze jak jest obojetnosc i chlod ze stronyzony, to na pewno za ten stan rzeczy odpowiada mąź, bo na bank nie pomagala, byl leniem, zalezalo mu tylko na akurat widze tu zupelnie co innego, facet sie stara, mowi, ze wciaz zone kocha, tyle tylko, ze jak slusznie zauwazyl, ona jego juz raczej skoro nie, to na co ona czeka? Na Marka? Piotr zgadzam sie z Toba w 100%! Jak to w zyciu bywa punkt widzenia, zalezy od punktu siedzenia niestety. ZAWSZE zony to sa biedne, pokrzywdzone istoty, ktore mialy\maja mezow drani. A tu w domu wszystko uprasowane, smacznie ugotowane, podlogi lsnia itd. A zony takie urobione, ze od seksu wymawiaja sie zmeczeniem. Niestety, ale to, zeby zwiazek byl udany i zeby dwoje ludzi umialo ze soba tozmawiac niezalezy od wypucowanej podlogi! Ktos juz tu napisal, ze istnieja i faceci dranie i kobiety, ktore sa jedzami!!! I to jest prawda, takze nie ma co odrazu na goscia najezdzac jaki to on takie jest zycie. Nic nie jest mnie troche schematyczne myslenie niektorych osob na tym albo cale szczescie, zycie potrafi nas to jest wlasnie jego urok, ze nie mozemy byc pewni, co nam kolejny dzien doskonale jak na poczatku obciazalem cala wina za zdrade jz jej wiem, ze wcale tak nie bylo i nie uczy sie cale zycie, problem w tym, czy te nauke potrafi przyjac, czy ja odrzuca, wierzac slepo w to, co zostalo mu wpojone za rok temu, ktos taki, jak nieobecny juz Bolek bylby dla mnie tzw. Odwiecznym z perspektywy czasu, jestem w stanie jego motywy i intencje mnie schematyzowanie pewnych zona oziebla, nie ma ochoty na seks z mezem, nie okazuje czulosci, to wina pewnie nie pomagal, nie staral sie, byl co jesli tak po prostu ona juz go nie kocha?Jest z nim z wygody, dla bezpieczenstwa i tylko czeka, az na jej horyzoncie pojawi sie ktos zadna z Pań nie bierze tego pod zadna nie krytykuje jej wiele jest komentarzy typu ,, co ty zrobiles".A gdzie jest ,,a co ona zrobila"? 48 Odpowiedź przez Czarna Kotka 2015-10-21 00:36:58 Czarna Kotka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-05-18 Posty: 1,813 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. zmierzch napisał/a:z takim wyrachowanym gościem przyjdzie jej spędzić kolejną dekadę, aby w okolicy 50tki, gdy kobieta zaczyna stawać się przeźroczysta dla mężczyzn, dzieci ma odchowane i może zacząć w pełni korzystać z uroków życia, otrzymać cios w plecy- Nie podchodź do krawędzi, bo E Nie podchodź, proszę- Dajże Nie podchodź, bo będzie nieszczęście- Będę robić co mi się podoba, a jak nie pasuje, to Nie podchodź, proszę- Już ci mówiłam, odczepppaaaaaaaaa! To twoooooja winaaaaaaa! (plask) Czarna Kotka:No łamali granice przekraczający ja oszukani i często zmuszani do tego ludzie. Rozumiem że to spokojnie usprawiedliwia wypieprzanie ludzi, w tym kobiet i dzieci na bagna i niech tam zdychają, byle po Mniej więcej tak. 49 Odpowiedź przez zmierzch 2015-10-21 08:14:34 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-21 08:20:00) zmierzch Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-07 Posty: 543 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Czarna Kotka napisał/a:zmierzch napisał/a:z takim wyrachowanym gościem przyjdzie jej spędzić kolejną dekadę, aby w okolicy 50tki, gdy kobieta zaczyna stawać się przeźroczysta dla mężczyzn, dzieci ma odchowane i może zacząć w pełni korzystać z uroków życia, otrzymać cios w plecy- Nie podchodź do krawędzi, bo E Nie podchodź, proszę- Dajże Nie podchodź, bo będzie nieszczęście- Będę robić co mi się podoba, a jak nie pasuje, to Nie podchodź, proszę- Już ci mówiłam, odczepppaaaaaaaaa! To twoooooja winaaaaaaa! (plask)Gdy się wyrwie fragment wypowiedzi z kontekstu, to różne moźna mieć skojarzenia, dlatego Czarna Kotko lepiej w tym przypadku przytoczyć całą, bo zupełne ZMANIPULOWAŁAŚ sens moich może pozytywnie zaskocz i dodaj coś w temacie? 50 Odpowiedź przez Zorija 2015-10-21 08:16:33 Ostatnio edytowany przez Zorija (2015-10-21 08:21:49) Zorija Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-04 Posty: 1,625 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Aviatar,a powiedz, dlaczego Twoja żona tak się zmieniła?A może to dlatego, że Ty przestałeś już dawno temu traktować ją jako kogoś wyjątkowego, zabiegać o nią, okazywać jej każdego dnia, że jest dla Ciebie najważniejsza... że ją ubóstwiasz... szalejesz za nią... i to bez względu na dodatkowe kilogramy i rozstępy, które jej zostały po porodzie... podpuchnięte oczy po nieprzespanej nocy... itd... że nadal jest dla Ciebie całym Twoim światem...może wybrałeś swoją pracę... a po pracy tv i wygodny fotel...to nie dzieje się - wyobraź sobie Avatar! - nagle - tylko powolutku postępuje... latami..... przyjrzyj się temu procesowi chłopie...A może Avatarze troszkę skacapniałeś? przestałeś o siebie dbać... nie wyrywasz włosków z noska... brzuszek się zapuścił... stare dresy z dziurą w kroku są wygodniejsze do leżenia... a jak się dziś nie wykapię wieczorem to nic się nie stanie, bo wiadomo, że i tak dziś seksu nie będzie....zdarza się, prawda?A może od dawna jej niczego nie proponowałeś, nie zaskakiwałeś niczym? Zrobiłeś kiedyś może jakąś kolację przy świecach? Ale nie tak... wiesz... raz na dziesięciolatkę... ani nawet raz na kwartał...A potem, od wielkiego dzwonu, na rocznicę - zaproponowałeś winko i seksik... a ona tak nie chciała?A może wracałeś po pracy już tak zmęczony, że nie zauważyłeś, że żona jest zwyczajnie przemęczona i przepracowana? I to od lat?? A najbardziej, od kiedy pojawiło się drugie dziecko... ale Tobie to jakoś "umknęło"... nie wiedzieć czemu...Ach... jak to łatwo opisać wady tej drugiej osoby!A Ty Avatar? Co z Tobą? Co robiłeś? Co robisz? Poza tym, że wszedłeś na to forum, żeby się tu wyżalić?Że zajmuje się dziećmi? No tak już chłopino jest, że dla kobiety dzieci są mega ważne. I na pierwszym miejscu. Tak to urządziła Matka czy Ty ja wspierałeś przy tej cholernie ciężkiej pracy, jaką jest praca przy dzieciach? A czy Ty ją doceniałeś, za to co robi? Czy tylko tak ciągle narzekałeś, że dzieci są ważniejsze od Ciebie?I dlaczego stało się tak, że z osoby, którą ona pożądała i kochała ->> stałeś się bankomatem i tłem? Może ona zwyczajnie miała Cię dosyć? Może poza pieniędzymi, nie miała z Ciebie "żadnego innego pożytku"? To co się jej dziwisz? Na szacunek / miłość / poświęcenie / oddanie / --->> trzeba sobie zapracować. Jak? Dokładnie TYM SAMYM--->> POŚWIĘCAJĄC SIĘ, KOCHAJĄC, ODDAJĄC, SZANUJĄC....Oj chłopie....popłakałeś tu sobie...wersji żony nie znamy i nie poznamy...a Twoja jest taka.... przesłodzona... dobry człowieczyna (który już "NIE MOŻE WYTRZYMAĆ!" i zła jędza........aż strach I nie tłumacz się żadnym dobrem dzieci - bo jak już znajdziesz sobie tą "dobrą panią z biura obok" to szybko zaczniesz DOBRO DZIECI interpretować zupełnie, skrajnie inaczej... 51 Odpowiedź przez Nektarynka53 2015-10-21 09:21:55 Ostatnio edytowany przez Nektarynka53 (2015-10-21 09:23:55) Nektarynka53 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-24 Posty: 2,165 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Zorija napisał/a:Oj chłopie....popłakałeś tu sobie...wersji żony nie znamy i nie poznamy...a Twoja jest taka.... przesłodzona... dobry człowieczyna (który już "NIE MOŻE WYTRZYMAĆ!" i zła jędza........aż strach Nie oszukujmy się w małżeństwie oboje partnerów wpływa na Siebie wzajemnie. Jeśli żyjemy z żoną/mężem i według nas występuje nagła zmiana to coś tu nie napisał/a:I nie tłumacz się żadnym dobrem dzieci - bo jak już znajdziesz sobie tą "dobrą panią z biura obok" to szybko zaczniesz DOBRO DZIECI interpretować zupełnie, skrajnie inaczej...W tym jest dużo prawdy. Czasami tak naprawdę własne dobro odgórnie wpisujemy w dobro dzieci jakby one były ułomne i nie miały prawa do własnego życia (ile to się tutaj naczytałam, że jakoby dzieci są za głupie aby zrozumieć co się dziej w około i trzeba je "chronić"). Bardzo trudno rodzicowi zrozumieć, że pomimo miłości jakim darzy własne dzieci w jego działaniach zawsze znajdzie się doza egoistycznych pobudek."Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia". A w szczególności, gdy zmienia się nasza sytuacja . 52 Odpowiedź przez ryba81 2015-10-21 10:19:37 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2015-10-21 10:53:56) ryba81 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-11-04 Posty: 1,844 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:Od samego początku znajomości a potem w małżeństwie to ja musiałem inicjować sex i niejako "obsługiwać" ją w młody, napalony to "pracowałem" w łóżku - ale z wiekiem przyszło zniechęcenie, bo ile w końcu można tylko dawać i nic nie jest po prostu kłodą, sexualnym leniem. Po prostu na myśl, że znowu będzie tak samo nudno i to tylko ja muszę się starać - mi się jak jej się bardzo chce to nie potrafi zainicjować sexu - jej inicjacja polega na wypowiedzeniu zdania w łóżku - "może założysz gumkę?" O sexi bieliźnie nawet nie pomyśli - bo i po zbliżeń spadła do 1 na miesiąc albo rzadziej. Mamy dzieci i tak naprawdę tylko one trzymają mnie przy zaczynałem rozmowę na ten temat - ale jak grochem o ścianę. Wg niej wszystko jest w poczatku waszego zwiazku była miedzy wami roznica w potrzebach seksualnych - taką ja zaakceptowałes i pokochałes. Teraz jest to Twoj argument przeciwko niej .... Masz poczucie ze jestes jej bankomatem , a czy ona moze miec poczucie ze jest Ci potrzebna Tylko do łóżka ?? wasze małżeństwo zmieniło sie po narodzinach dzieci. Ty czułeś sie odtrącony na boczny tor a czy ona czuła twoje wsparcie ( bliskość , troskę o nią jako o kobietę ,) w codziennienym zyciu i obowiązkach ??? Czy moze miała wrazenie ze jest ze wszystkim sama a Ty ciagle domagasz sie jej uwagi . Próbowałeś z nią rozmawiac . Jaka to była forma rozmowy ? Atak i wyrzuty w jej stronę ?? Jesli to były ciagle ataki w jej stronę a ona od dłuższego czasu ( przez lata ) czuje sie niedoceniona , sflustrowana , nie rozumiana przez Ciebie to broni sie słowami : jesli Ci nie pasuje to odejdź. - a czy tak na prawde mysli ?? Przez lata odsuneliscie sie tak emocjonalnie od siebie ze jeden wyjazd rocznicowy niczego nie zmieni miedzy wami ( mogła to potraktować jako odpoczynek od pracy , dzieci ) . Wazne jest zycie codzienne w wzajemnej bliskości i trosce . Jak wyglada wasz zwykły dzien ? Przychodzicie z pracy i .... ? Przeanalizuj rowniez siebie bo jej zmiana z czegos wynika ... 53 Odpowiedź przez aviator999 2015-10-21 12:43:55 aviator999 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-26 Posty: 19 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Zorija napisał/a:Aviatar,a powiedz, dlaczego Twoja żona tak się zmieniła?A może to dlatego, że Ty przestałeś już dawno temu traktować ją jako kogoś wyjątkowego, zabiegać o nią, okazywać jej każdego dnia, że jest dla Ciebie najważniejsza... że ją ubóstwiasz... szalejesz za nią... i to bez względu na dodatkowe kilogramy i rozstępy, które jej zostały po porodzie... podpuchnięte oczy po nieprzespanej nocy... itd... że nadal jest dla Ciebie całym Twoim światem...może wybrałeś swoją pracę... a po pracy tv i wygodny fotel...to nie dzieje się - wyobraź sobie Avatar! - nagle - tylko powolutku postępuje... latami..... przyjrzyj się temu procesowi chłopie...A może Avatarze troszkę skacapniałeś? przestałeś o siebie dbać... nie wyrywasz włosków z noska... brzuszek się zapuścił... stare dresy z dziurą w kroku są wygodniejsze do leżenia... a jak się dziś nie wykapię wieczorem to nic się nie stanie, bo wiadomo, że i tak dziś seksu nie będzie....zdarza się, prawda?A może od dawna jej niczego nie proponowałeś, nie zaskakiwałeś niczym? Zrobiłeś kiedyś może jakąś kolację przy świecach? Ale nie tak... wiesz... raz na dziesięciolatkę... ani nawet raz na kwartał...A potem, od wielkiego dzwonu, na rocznicę - zaproponowałeś winko i seksik... a ona tak nie chciała?A może wracałeś po pracy już tak zmęczony, że nie zauważyłeś, że żona jest zwyczajnie przemęczona i przepracowana? I to od lat?? A najbardziej, od kiedy pojawiło się drugie dziecko... ale Tobie to jakoś "umknęło"... nie wiedzieć czemu...Ach... jak to łatwo opisać wady tej drugiej osoby!A Ty Avatar? Co z Tobą? Co robiłeś? Co robisz? Poza tym, że wszedłeś na to forum, żeby się tu wyżalić?Że zajmuje się dziećmi? No tak już chłopino jest, że dla kobiety dzieci są mega ważne. I na pierwszym miejscu. Tak to urządziła Matka czy Ty ja wspierałeś przy tej cholernie ciężkiej pracy, jaką jest praca przy dzieciach? A czy Ty ją doceniałeś, za to co robi? Czy tylko tak ciągle narzekałeś, że dzieci są ważniejsze od Ciebie?I dlaczego stało się tak, że z osoby, którą ona pożądała i kochała ->> stałeś się bankomatem i tłem? Może ona zwyczajnie miała Cię dosyć? Może poza pieniędzymi, nie miała z Ciebie "żadnego innego pożytku"? To co się jej dziwisz? Na szacunek / miłość / poświęcenie / oddanie / --->> trzeba sobie zapracować. Jak? Dokładnie TYM SAMYM--->> POŚWIĘCAJĄC SIĘ, KOCHAJĄC, ODDAJĄC, SZANUJĄC....Oj chłopie....popłakałeś tu sobie...wersji żony nie znamy i nie poznamy...a Twoja jest taka.... przesłodzona... dobry człowieczyna (który już "NIE MOŻE WYTRZYMAĆ!" i zła jędza........aż strach I nie tłumacz się żadnym dobrem dzieci - bo jak już znajdziesz sobie tą "dobrą panią z biura obok" to szybko zaczniesz DOBRO DZIECI interpretować zupełnie, skrajnie inaczej...WOW - klasyczny zmasowany atak "solidarności jajników"Może się zdziwisz - ale opisałaś całkowite przeciwieństwo mojej osoby. Nie będę wypisywał jaki jestem - bo "jajniki" i tak nie mam zamiar pokazać ten topic mojej żonie. Nie chce ze mną rozmawiać - to może chociaż będzie miała ochotę - to odpisze. 54 Odpowiedź przez Nektarynka53 2015-10-21 12:58:06 Ostatnio edytowany przez Nektarynka53 (2015-10-21 13:05:16) Nektarynka53 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-24 Posty: 2,165 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 napisał/a:WOW - klasyczny zmasowany atak "solidarności jajników"Może się zdziwisz - ale opisałaś całkowite przeciwieństwo mojej osoby. Nie będę wypisywał jaki jestem - bo "jajniki" i tak nie mam zamiar pokazać ten topic mojej żonie. Nie chce ze mną rozmawiać - to może chociaż będzie miała ochotę - to nieprzychylne komentarze to od razu "atak jajników" . Brak argumentów czy co?Wiesz nie wiem czy zdajesz Sobie sprawę ale my składamy się na:nasze subiektywne wyobrażenie o nas samych + subiektywne wyobrażenie innych osób o nas. W czym podam Ci porównanie, które typowy "samiec" powinien zrozumieć. Jeśli kupujesz samochód i przed kupnem jest w dobrym stanie. Pewien czas po kupnie również, a zaczyna coś z nim być "nie tak" to oczywiście wina wyłącznie auta - zła konserwacja, brak przeglądów nie mogą mieć z tym nic wspólnego? Widzisz niektórym te samo auto "służy" dłużej niż innym . Wiem, że dość dziwne porównanie, ale chyba to powinieneś zrozumieć. 55 Odpowiedź przez smallangel 2015-10-21 13:14:24 Ostatnio edytowany przez smallangel (2015-10-21 13:40:08) smallangel Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-06-25 Posty: 836 Wiek: 35 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. aviator999 - przytoczyłam ten "artykuł" tutaj, dlatego że jest mi strasznie odzwierciedleniem tego jaka ja byłam w małżeństwie. Ale żeby umieć się do tego przyznać - trzeba mieć te przysłowiowe jaja. Nie każdy ma odwagę, by mówić o tym głośnio - że nawaliłam w małżeństwie. Jedynie czego u nas nie było - to odsunięcie się od Męża bo dzieci. Dzieci nie mamy. Od swojego Męża NIGDY nie usłyszałam, że Jego zdrada to moja wina - ale wiem, że miałam duży udział w kryzysie w naszym małżeństwie. Zbyt czasu mnie kosztowało to by to wszystko zrozumieć - ale zrobiłam wszystko byśmy OBOJE czuli się w tym małżeństwie szczęśliwi. Zorija - ja mogę jedynie napisać dlaczego ja taka byłam. Byłam ZBYT PEWNA Mojego Męża i dlatego pozwalałam sobie na takie rzeczy. Mój Mąż robił wiele dla mnie, dla Nas - ale mi ciągle coś nie tak było. Nie znaczy to, że nie kochałam Męża - kochałam. Ale czułam nad nim władzę i pewność - stąd takowe zachowanie. Nektarynka53 - myślałam, że mało ciekawy jest dla Ciebie ten temat Nie mniej widocznie nie, jeżeli udzielasz się w nim. Zmierzchzmierzch napisał/a:smallangelCzy ty nie widzisz różnicy pomiędzy wyjściem z niesatysfakcjonującego związku a odejściem do kogoś innego?Wiadomo, że nikt nie odchodzi ze związku, który przynosi mu satysfakcję, ale jest diametralna różnica między odejściem w próźnię a złapaniem kolejnej że widzę. Ale czasami KTOŚ inny jest bodźcem na tyle silnym by uwierzyć w to, że można kochać i być kochanym. Ciągle ten temat jest wałkowany - lepiej odejść rozwieźć się, a potem ułożyć życie,Tylko właśnie to forum (i nie tylko to) pokazuje, że takich historii jest mało. Można policzyć na palcach jednej ręki. Dlatego dla mnie nie jest żadnym zaskoczeniem, że odchodzi się od kogoś - do kogoś poznanego w trakcie. Ten ktoś - jest bodźcem do zmian w swoim teraz sobie jeszcze pomyślałam - czemu przytaczając tą historię, ludzie i tak szukają dziury w całym. Nie potrafią uwierzyć, że tak mogło być. Że ktoś tak mógł się jest tak - zarzucanie sobie wzajemnie wysłuchać i powiedzieć tak Mężu/Żono masz rację. Postaram się zmienić tak by było znów fajnie. Zmienić siebie, swoje postępowanie - a nie zmieniać kogoś, czyjeś temat jest ciekawy (może nie dla każdego), ale ukazuje to jak jest w większości go nie bez powodu ( w jakimś celu) - nie zaskoczyliście mnie 56 Odpowiedź przez Nektarynka53 2015-10-21 13:39:55 Ostatnio edytowany przez Nektarynka53 (2015-10-21 13:42:22) Nektarynka53 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-24 Posty: 2,165 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. smallangel napisał/a:Nektarynka53 - myślałam, że mało ciekawy jest dla Ciebie ten temat Nie mniej widocznie nie, jeżeli udzielasz się w oklepany. Za to aviator999 z tym "nie wiem dlaczego tak się dzieje" dostał ode mnie miano "halo przecież jesteś Jej mężem, jak możesz nie wiedzieć/ mogłeś nie zauważyć, że coś zaczyna się dziać? Żyłeś w domu obok?". To tak jakbym śpiąc koło kominka, nie zauważyła, że iskra wznieciła od niego ogień. A zorientowała się dopiero, gdy cały dom był już w napisał/a:Tak teraz sobie jeszcze pomyślałam - czemu przytaczając tą historię, ludzie i tak szukają dziury w całym. Nie potrafią uwierzyć, że tak mogło być. Że ktoś tak mógł się jest tak - zarzucanie sobie wzajemnie nie lepiej jest wysłuchać - powiedzieć tak Mężu/Żono masz rację. Postaram się zmienić tak by było znów bo w każdej historii są te "dziury". Pisząc temat często ludzie robią to bez świadomości, że mieli w tym Swój udział. Akcja = reakcja. Jeśli żona kochała to coś się stało, że przestała. Osobiście powiem Ci, że Sama miałam problem z przejścia z zauroczenia do miłości. Ale mój mąż zaczął to zauważać już na początku - kiedy z mojej strony były słabe sygnały. Tutaj nasuwa się pytanie czy aviator999 naprawdę interesował się tak żoną jak nam tutaj pisze?A po drugie zauważ, że żona przeszła w kompletną (tak to widzę z Jego relacji, chyba że koloryzuje) skrajność - nawet Ją nie obchodzi to co On o tym sądzi . Nie można przez coś "małego" tak się zmienić...smallangel napisał/a:Zmienić siebie, swoje postępowanie - a nie zmieniać kogoś, czyjeś obusieczny miecz w tym przypadku . 57 Odpowiedź przez smallangel 2015-10-21 13:47:49 Ostatnio edytowany przez smallangel (2015-10-21 13:49:46) smallangel Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-06-25 Posty: 836 Wiek: 35 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. Nektarynka53 - nie trzeba przestać kochać, by się tak zachowywać. Wiem na swoim przykładzie. Jestem w stanie uwierzyć, że mógł się tym tak interesować - bo takowe zainteresowanie było również Mojego każdego sposoby by do mnie dotrzeć. A w odpowiedzi słyszał " Jestem jaka jestem, jeżeli Ci nie odpowiada znajdź sobie lepszą albo się rozwiedź"Jeżeli chciał mi powiedzieć o swoich uczuciach, zazwyczaj nie słuchałam a odbijałam piłeczkę, że Ty to, Ty jedynie było to usprawiedliwienie MOJEGO zachowania. Ot co. Cała prawda. 58 Odpowiedź przez apologises 2015-10-21 14:06:54 apologises Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-06-27 Posty: 734 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie osoby w tym tekście, niech nieczułym będzie mężczyzna, a kobieta stroną która ma już dość. Jak wtedy ułożą się komentarze? 59 Odpowiedź przez Piotr74 2015-10-21 14:12:38 Piotr74 Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-02-01 Posty: 1,235 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. apologises napisał/a:Zmieńcie osoby w tym tekście, niech nieczułym będzie mężczyzna, a kobieta stroną która ma już dość. Jak wtedy ułożą się komentarze?Z gory wiadomo jakie beda ) 60 Odpowiedź przez Nektarynka53 2015-10-21 14:14:12 Ostatnio edytowany przez Nektarynka53 (2015-10-21 14:20:50) Nektarynka53 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-24 Posty: 2,165 Odp: Odszedłem od żony - dlaczego świat mnie nienawidzi. smallangel napisał/a:Nektarynka53 - nie trzeba przestać kochać, by się tak zachowywać. Wiem na swoim się zgadzam. Co innego, gdy oziębiamy stosunki z partnerem/partnerką, gdy zauroczenie zaczyna zanikać, a powinna powstać miłość (wystąpi pusta luka pomiędzy tymi dwoma stanami - to mój przypadek; nie było ciągłości - dość dziwne ale może to wystąpić z wielu przyczyn). A co innego gdy już ta miłość powstała, a w jej trakcie wszystko zaczyna się psuć. Jest możliwość, że ta miłość istnieje tylko z jakiegoś powodu albo partner nie potrafi nam jej okazać, albo została mocno osłabiona .smallangel napisał/a:Jestem w stanie uwierzyć, że mógł się tym tak interesować - bo takowe zainteresowanie było również Mojego każdego sposoby by do mnie dotrzeć. A w odpowiedzi słyszał " Jestem jaka jestem, jeżeli Ci nie odpowiada znajdź sobie lepszą albo się rozwiedź"Jeżeli chciał mi powiedzieć o swoich uczuciach, zazwyczaj nie słuchałam a odbijałam piłeczkę, że Ty to, Ty jedynie było to usprawiedliwienie MOJEGO zachowania. Ot co. Cała są dwie strony medalu. Ty nie chciałaś, ale może Mu nie tak mocno zależało, aby do Ciebie dojść. Ale to tylko moje zdanie. Ile ludzi na świecie tyle przypadków . Sądzisz, że ja od samego początku byłam świadoma co we mnie zachodzi? Za to mąż zauważył, według mnie bardzo szybko. Zaczął działać, gdy co dopiero taki stan pojawiał się u mnie - jakby próbował gasić ogień w zarodku, zamiast czekać aż powstanie pożar. Uważasz, że jako jedyna na świecie mam takiego spostrzegawczego męża ? Oczywiście być może będąc inną kobietą zamiast docenić to odpychałabym Go od siebie.
Ξ փотвահ
Мазοφыкащα ըтрθскω
ቂе ፎ интаዜ цу
Всυклепθη րахукрኇрεቡ
Оչուχαፉиጊ ሎабохυձ
Translations in context of "Mimo że odszedłem" in Polish-English from Reverso Context: Mimo że odszedłem, był w porządku.
Czy była żona (jesteśmy 20 lat po rozwodzie) będzie mogła w wypadku mojej śmierci, przejść na moją emeryturę? Rozwód był z orzeczeniem winy i płaciłem żonie alimenty, w tej chwili dobrowolnie się ich zrzekła. Czy płacone przeze mnie całe lata alimenty uprawniają moją byłą do roszczeń w przypadku mojej emerytury?[lex:vhyz59i0]Sąd NajwyższyData: wdowa może ubiegać się o rentę rodzinną?Sąd Najwyższy zajmował się zagadnieniem, czy warunkiem wystarczającym do nabycia prawa do renty rodzinnej na podstawie art. 70 ust. 1 i 2 ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (jednolity tekst: z 2004 r. Nr 39, poz. 353 ze zm.) jest, poza spełnieniem przesłanek wyraźnie w nim wskazanych, pozostawanie w związku małżeńskim niezależnie od faktycznych więzi istniejących między małżonkami, czy też dodatkowo, pozostawanie we 'wspólności małżeńskiej', a jeśli tak, to czy termin ten może być rozumiany jako stan faktyczny, odpowiadający znaczeniu 'wspólnego pożycia' na gruncie art. 23 ustawy z dnia 25 lutego 1964 r. - Kodeks rodzinny i opiekuńczy ( Nr 9, poz. 59 ze zm.), czy też stan prawny odpowiadający znaczeniu małżeńskiej wspólności majątkowej?Sąd Najwyższy podjął uchwałę, której nadał moc zasady prawnej. Warunkiem nabycia prawa do renty rodzinnej przez wdowę (wdowca) jest, poza spełnieniem przesłanek określonych w art. 70 ust. 1 i 2 ustawy 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (jednolity tekst: z 2004 r. Nr 39, poz. 353 ze zm.), pozostawanie przez małżonków do dnia śmierci jednego z nich w stanie faktycznej wspólności małżeńskiej (art. 70 ust. 3 tej ustawy). Ciężar dowodu niepozostawania w tej wspólności spoczywa na organie zagadnieniem pozostaje wykładnia pojęcia niepozostawania małżonków we wspólności małżeńskiej w rozumieniu art. 70 § 3 ustawy emerytalnej, czego - wobec definicyjnej luki prawnej w przepisach prawa ubezpieczeń społecznych - nie da się rozwikłać bez ustalenia realnych więzi małżeńskich na gruncie instytucji Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.(...)Wskutek zawarcia związku małżeńskiego i podjęcia wspólnego pożycia realizuje się wspólność małżeńska, w której ramach powstają i realizują się wspólne potrzeby małżonków oraz dzieci tworzących rodzinę, którzy na wypadek wystąpienia ustawowo określonych ryzyk ubezpieczeniowych mogą uzyskać ochronę prawa ubezpieczeń społecznych. Już na gruncie takich ogólnych uwarunkowań, pozostawanie we wspólności małżeńskiej, która stanowi przesłankę nabycia prawa do renty rodzinnej w myśl art. 70 ust. 3 ustawy emerytalnej, nie może być postrzegane jako następstwo jedynie formalnie zawartego związku małżeńskiego, ale również jako wspólność małżeńska wynikająca lub powiązana z rzeczywistym korzystaniem z praw i realizowaniem powinności małżeńskich, które do dnia śmierci ubezpieczonego współmałżonka kreują faktyczną wspólnotę małżeńską w jej rozmaitych wymiarach: duchowym, materialnym lub rodzinnym, a następnie - wskutek wystąpienia ryzyka ubezpieczeniowego (śmierci ubezpieczonego) - uruchamiają prawo ustawowo wskazanych osób bliskich do renty rodzinnej. Inaczej rzecz ujmując, wymaganie pozostawania w faktycznej wspólnocie małżeńskiej sprawia, że dla spełnienia tego dodatkowego warunku nabycia prawa do wdowiej renty rodzinnej nie wystarcza samo występowanie zewnętrznych oznak w postaci istnienia małżeństwa potwierdzonego formalnym aktem małżeńskim, ale konieczne jest zachowanie do dnia śmierci ubezpieczonego realnych więzi małżeńskich w ich rozmaitych wspólnotowych przejawach.(...)Ostatecznie skład powiększony Sądu Najwyższego zaakceptował ten kierunek wykładni sądowej, która przyjmuje, że jeżeli nie orzeczono rozwodu albo separacji, to uzasadnione jest domniemanie, iż między małżonkami istniała wspólność małżeńska w rozumieniu art. 70 ust. 3 ustawy emerytalnej (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 15 czerwca 2005 r., II UK 248/04, OSNP 2006 nr 3-4, poz. 62), uznając, że dalej idące stanowisko zakładające, iż dopiero i wyłącznie orzeczenie rozwodu lub separacji prawnej wyklucza nabycie takiego prawa przez wdowę, która nie miała w dniu śmierci męża prawa do alimentów ustalonych wyrokiem lub ugodą sądową, zaprzeczałoby treści art. 70 § 3 ustawy emerytalnej. Akceptacja tego ostatniego poglądu w istocie rzeczy eliminowałoby bowiem z treści tego artykułu zapis ograniczający prawo do renty rodzinnej wdowy, która w dniu śmierci męża nie pozostawała z nim we wspólności małżeńskiej, a nie miała orzeczonych alimentów, co oznaczałoby niedopuszczalną ingerencję w obowiązujący stan prawny w drodze wykładni sądowej prowadzącej do istotnego zawężenia treści i znaczenia normatywnego tego zakresu unormowania art. 70 ust. 3 ustawy o emeryturach i rentach, kreując w istocie rzeczy odmienne brzmienie tego przepisu. Domniemanie pozostawania małżonków we wspólności małżeńskiej dla potrzeb orzekania o prawie wdowy (wdowca) do renty rodzinnej jest wzruszalne, co następuje w razie udowodnienia przez organ rentowy, że w konkretnym przypadku ubiegania się wdowy (wdowca) o prawo do tego świadczenia - pomiędzy małżonkami zostały całkowicie zniweczone więzi małżeńskie, a faktycznie nieistniejące małżeństwo trwało jedynie formalnie. W ramach badania rozmaitych oraz z natury rzeczy na ogół różniących się i zindywidualizowanych stanów faktycznych, których ocena ma na celu ustalenie lub zweryfikowanie przesłanki pozostawania lub niepozostawania wdowy (wdowca) w faktycznej wspólności małżeńskiej trudno jest wypracować (o ile w ogóle jest to możliwe) jeden abstrakcyjny wzorzec normatywnie oddziałujący na sporne stany faktyczne. Gdyby określenie takiego modelowego rozwiązania było możliwe, to ustawodawca powinien zmierzać do ustanowienia legalnej definicji tego dodatkowego warunku istotnego do nabycia prawa do renty rodzinnej. De lege lata, zweryfikowanie odmownej decyzji rentowej opartej na wskazywanych przez organy rentowe okolicznościach świadczących o niepozostawaniu małżonków, do dnia śmierci jednego z nich, w faktycznej wspólności małżeńskiej należy do sądów ubezpieczeń społecznych, które oceniają, czy w konkretnych stanach faktycznych małżonkowie z własnej woli nie korzystali z praw małżeńskich i nie realizowali powinności małżeńskich w rozmaitych sferach wspólnoty małżeńskiej, co doprowadziło do jej unicestwienia, pomimo formalnie utrzymywanego małżeństwa. W konkretnych stanach faktycznych należy uwzględniać przede wszystkim to, że pozbawienie wdowy (wdowca) prawa do renty rodzinnej ma oparcie w szczególnym przepisie prawa ubezpieczeń społecznych, który nie poddaje się dowolnej ani rozszerzającej wykładni, ale wymaga precyzyjnych i jednoznacznych ustaleń w zakresie ustalenia prawnie niedookreślonego stanu niepozostawania we wspólności małżeńskiej, który powinien być rozeznany z koniecznym odniesieniem do konstytucyjnych zasad: ochrony i opieki nad małżeństwem (art. 19 Konstytucji) oraz uwzględniania dobra rodziny w polityce społecznej i gospodarczej Państwa (art. 71 Konstytucji RP). Sprawia to, że istotne wątpliwości dotyczące wykazania (udowodnienia) okoliczności świadczących o niepozostawaniu we wspólności małżeńskiej powinny przemawiać za nabyciem prawa do renty rodzinnej przez wdowę (wdowca), w stosunku do których organ rentowy nie udowodnił zniweczenia faktycznej wspólności małżeńskiej. Istnienie wspólności małżeńskiej należy zatem oceniać na podstawie wszelkich okoliczności faktycznych, które - w przypadku braku formalnego orzeczenia rozwodu lub separacji i równoczesnego nieistnienia dowodów na całkowite rozbicie faktycznych więzi małżeńskich małżeństwa - mogą wskazywać za utrzymaniem faktycznej wspólności małżeńskiej. Na gruncie prokonstytucyjnej wykładni art. 70 ust. 3 ustawy o emeryturach i rentach - odmowa przyznania prawa do renty rodzinnej nie może w szczególności prowadzić do pokrzywdzenia uprawnionego małżonka, który - pomimo kryzysu więzi małżeńskich - dążył do utrzymywania łączności małżeńskiej i rodzinnej, przez co wspólność małżeńska nie została całkowicie unicestwiona. Rzecz jasna o ustaniu wspólności małżeńskiej nie może być mowy w uzasadnionych lub usprawiedliwionych życiowo przypadkach przejściowego rozłączenia małżonków, spowodowanych np. brakiem wspólnego mieszkania, stanem zdrowia lub potrzebą leczenia, długotrwałym wyjazdem służbowym, nauką lub pracą zarobkową w odległych miejscowościach, a nawet odbywaniem kary pozbawienia wolności, jeżeli pomiędzy małżonkami nie ustały rzeczywiste więzi Sądu Najwyższego z dnia 26 października 2006 r.[/lex:vhyz59i0]
Najczęściej zakres ochrony ubezpieczenia grupowego obejmuje: zgon ubezpieczonego, poważne zachorowanie, śmierć bliskiej osoby, nieszczęśliwy wypadek, pobyt w szpitalu. W umowie ubezpieczenia znajdziesz informację, w jakiej wysokości odszkodowanie otrzymasz w zależności od tego, do jakiego zdarzenia objętego ochroną dojdzie.
Sojka twierdził, że rozstał się z Trelą, bo aktorka chciała, aby odgrodził się od rodziny i nie utrzymywał kontaktów z Nie mogła unieść faktu, że nie zamierzam opuścić dzieci, że chcę być dla nich ojcem i mieć dobre stosunki z ich matką – cytuje słowa wokalisty Na rzeczywistości powód był bardziej prozaiczny – po sześciu latach związku, gdy oboje mieli dość nieporozumień i kłótni, Trela po prostu odeszła od Sojki. Aktorka porzuciła go dla dziennikarza muzycznego Roberta gdy ona zaczęła układać sobie życie u boku nowego partnera, zrozpaczony Sojka pocieszenia szukał w alkoholu i Ta miłość spowodowała niewyobrażalne turbulencje w moim życiu rodzinnym – powie później w Twoim Stylu. - Odszedłem od żony i synów. Ale dzięki temu dostałem bolesną naukę. Narozrabiałem, choć nie było warto.
Ostrzeżeń: 0/3. Skąd: ze słonecznej Grecji. Wysłany: Pon 12:24, 29 Mar 2010 Temat postu: Żony Michaela Jacksona. Pierwszą żoną Michaela była Lisa Marie Presley. [link widoczny dla zalogowanych] Michael Jackson i Lisa Marie Presley byli małżeństwem w latach 1994-1996. (Data ślubu : 1994-05-26, Rozwód: 1996-01-18 ).
Tłumaczenia w kontekście hasła "nim odszedłem od fikcji" z polskiego na angielski od Reverso Context: Dzięki nim odszedłem od fikcji. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Nie mielismy w ogóle kontaktu od dnia kiedy odszedłem. Ona próbowała nawiązać kontakt na początku ja unikałem tego kontaktu. Nie odbierałem tel, nie odpisywałem na maile i smsy.